LG G5 SE w Polsce. Uważaj, którą wersję flagowca kupujesz!
Do sprzedaży w naszym kraju weszła alternatywna wersja G5 z dodatkiem "SE" w nazwie. Jest nieco słabsza niż dostępny od dawna flagowiec i... nieco droższa.
28.10.2016 | aktual.: 29.10.2016 18:01
Jeżeli nie wiecie, czym jest LG G5 SE, to krótko przypomnę, że pod nazwą tą kryje się słabsza wersja flagowca południowokoreańskiej firmy, którą oparto nie na Snapdragonie 820, a słabszym Snapdragonie 652. Ma ponadto gigabajt RAM-u mniej.
Wariant SE przygotowano dla biedniejszych rynków (np. Ameryka Łacińska), gdzie sprzedawany był zamiast zwykłej wersji flagowca. Model można było kupić za kwotę niższą o ok. 100 dol., więc miało to pewien sens.
Małym zaskoczeniem jest sam fakt, że LG G5 SE trafił do Polski. Różni się w końcu jedynie pamięcią RAM i układem Qualcomma (ma m.in. inny procesor, słabszy GPU i starszy modem 4G), więc większość użytkowników, których stać na topowy telefon, i tak dopłaciłaby do wersji ze Snapdragonem 820.
Ratunkiem mogłaby być sporo niższa cena. Mogłaby, bo LG naprawdę się popisało. G5 SE trafił już do oferty Plusa oraz sieci RTV Euro AGD, gdzie wyceniony został na 2199 zł. Teraz uwaga - w tym samym sklepie zwykłą G5-tkę można kupić za dokładnie tyle samo, a na Ceneo można znaleźć sporo markowych sklepów, które flagowca oferują już za ok. 2000 zł.
Nie rozumiem tego ruchu LG
Wycena G5 SE nie jest dla mnie wielkim zaskoczeniem. LG wprowadzając ten model na nasz rynek musi liczyć się z dodatkowymi kosztami związanymi np. ze wsparciem jego sprzedaży czy szkoleniami handlowców i pracowników serwisów. Po ich dodaniu do ceny urządzenia, szacowana jest kwota, do której producent i sklep/operator doliczają swoje marże. No i wyszło 2199 zł...
Ciężko mi jednak pojąć, dlaczego LG Polska zdecydowało się na tak późne wprowadzenie LG G5 SE na nasz rynek. Jesteśmy bowiem świadkami dość paradoksalnej sytuacji, w której flagowy model można kupić taniej (nawet o 200 zł!) niż jego okrojoną wersję. Nie tak to chyba powinno wyglądać...
Jedynym sensownym wyjaśnieniem jest to, że wcale tego nie planowano, a za decyzją stoi centrala. Najprawdopodobniej globalnie wyprodukowano za dużo egzemplarzy urządzenia, które nie sprzedały się i zalegają teraz w magazynach. Poszczególne oddziały firmy mają pomóc w ich uprzątnięciu. Tak było zresztą już przy LG V10, ale ten był przynajmniej o wiele bardziej atrakcyjną propozycją.