iPhone 8 jako pokaz możliwości technologicznych? Jeśli Apple czymś nie zaskoczy, efekt może być odwrotny do zamierzonego
Plotki o przełomowym, jubileuszowym iPhonie krążą po sieci od kilkunastu miesięcy. O ile jednak jeszcze w 2016 roku doniesienia o niemal całkowicie bezramkowym telefonie mogły robić wrażenie, o tyle teraz już nie bardzo. Czy Apple może pokazać coś, czego już byśmy nie widzieli?
22.08.2017 | aktual.: 22.08.2017 11:09
Długo liczyłem na to, że oczekiwany od miesięcy iPhone 8 (czy jak będzie się zwał) będzie po prostu bezpośrednim następcą iPhone'a 7. Że Apple pierwszy od dawna przeskok technologiczny potraktuje jako coś naturalnego.
Wielu analityków - w tym ceniony Ming-Chi Kuo - jest jednak przekonanych, że jesienią zobaczymy iPhone'a 7s i 7s Plus, a jubileuszowy iPhone 8 będzie tylko limitowanym dodatkiem. Drogim dodatkiem, bo mówi się, że cena może sięgnąć 1100 dolarów, co - znając przelicznik Apple'a - w Polsce przełożyłoby się na ok. 5500 złotych.
iPhone'a 7s został już zresztą przyłapany na zdjęciach. Wygląda na to, że będzie to lekko odświeżona wersja iPhone'a 7 ze szklanymi pleckami i bezprzewodowym ładowaniem.
iPhone 8 może być więc pokazem niemożliwości technologicznych
Spójrzcie na to z tej strony: dla Samsunga i LG bezramkowe telefony zostały wprowadzone jako kolejna generacja flagowców. Essential od urządzenia z wąskimi ramkami zaczął w ogóle swoją przygodę ze smartfonami. Chińskie UMIDIGI sprzedaje telefon z ekstremalnie wąskimi ramkami za równowartość 400 złotych.
Mało kto bawi się w jakieś edycje premium. Większość producentów traktuje wąskie ramki jako naturalny krok w rozwoju smartfonów. I słusznie, bo wszystkie telefony wyglądają z grubsza tak samo od dekady.
Jeśli we wrześniu Tim Cook wyskoczy na scenę i z bezramkowego telefonu zrobi limitowaną edycję za 5000 złotych, ciężko będzie nie parsknąć śmiechem. Nawet jeśli iPhone 8 będzie miał trochę węższe ramki niż konkurencja, bo wiele telefonów ma coś trochę lepszego niż konkurencja i to nie powód, by komunikować to jako wypasiony produkt dla wybranych.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że Apple operuje znacznie wyższą skalą sprzedaży niż inne firmy. Zdobycie w krótkim czasie dziesiątek milionów komponentów tego samego rodzaju (w tym przypadku ekranów) jest dla firmy wielkim wyzwaniem. Pytanie tylko, czy konsumentów będzie to obchodzić, gdy zobaczą, że Apple kasuje jak za zboże za coś, co już widzieli. Jestem przekonany, że mnóstwo ludzi, którzy czekają na iPhone'a 8, we wrześniu pobiegnie do sklepu po Galaxy S8 lub LG V30.
Nie mówiąc już o tym, że iPhone 8 może zostać odebrany jako kopia produktów rywali. Nawet jeśli osobiście skłaniam się ku opcji, że mogło być odwrotnie; Apple jest mocno uzależniony od dostawców (m.in. od Samsunga), więc wiele miesięcy przed produkcją nowego modelu firma musi się upewnić, czy ktoś będzie w stanie dostarczyć odpowiednie komponenty, w związku z czym jego ruchy łatwo jest przewidzieć i zareagować na nie z wyprzedzeniem.
Czy Apple ma jeszcze jakieś asy w rękawie?
Tym asem mógł być czytnik linii papilarnych zintegrowany z ekranem, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że go zabraknie.
Dobrze rozwiązane ładowanie bezprzewodowe (np. ładowanie na odległość)? To byłoby coś, ale na razie brak wiarygodnych przecieków świadczących o tym, że firma może dokonać na tym polu przełomu.
Sporo mówi się o zaawansowanej funkcji skanowania twarzy, ale nie wiem czy jest to coś, co może sprzedać telefon.
Wierzę, że iPhone 8 będzie bardzo dobrym, dopracowanym telefon. Jeśli jednak asów w rękawie zabraknie, a Apple będzie chciał, by był on odebrany jako imponująca technologiczna wizytówka, efekt może być odwrotny od zamierzonego.