Pora powiedzieć to otwarcie: usuwanie gniazd słuchawkowych ze smartfonów to najgorszy trend od lat

Wyobraź sobie, że jest połowa stycznia. Zima trwa w najlepsze, ale pewien gigant branży odzieżowej zaczyna promować krótkie spodenki i z dnia na dzień przestaje sprzedawać spodnie z długimi nogawkami.

W iPhonie 7 do ładowania telefonu i słuchania muzyki służy to samo złącze
W iPhonie 7 do ładowania telefonu i słuchania muzyki służy to samo złącze
Źródło zdjęć: © pixabay.com
Miron Nurski

23.11.2017 | aktual.: 23.11.2017 23:55

Początkowo stukasz się w czoło, ale potem z niepokojem obserwujesz, jak inne firmy także przerzucają się na krótkie spodenki przekonując, że są po prostu lepsze. Mróz nie ustępuje, ale w końcu ulegasz presji i szorty kupujesz.

Kilka miesięcy później przychodzi lato i krótkie spodenki okazują się najlepszym, co cię spotkało. W jednej chwili zapominasz, że kilka tygodni wcześniej nabawiłeś się przez nie zapalenia płuc. Uznajesz ich producenta za pioniera, który wyznaczył nowe, lepsze trendy.

Ciężko oprzeć się wrażeniu, że taki scenariusz marzy się firmom, które usunęły gniazda słuchawkowe ze swoich smartfonów

Co więcej - Apple i inne firmy są przekonane, że zima nie ustąpi, dopóki nie sprzedadzą wystarczającej liczby szortów. Problem jednak w tym, że mimo ich usilnych starań, zima jakoś ustąpić nie chce.

Ponad rok od wprowadzenia iPhone'a 7 słuchawki z minijackiem mają się dobrze. Źle mają się za to słuchawki ze złączem Lightning czy USB-C, bo tych jest jak na lekarstwo.

Może wzrosła popularność słuchawek Bluetooth, ale ten rynek i tak rozwija się na tyle dynamicznie, że ciężko stwierdzić, na ile to zasługa coraz powszechniejszej rezygnacji z portów słuchawkowych, a na ile tego, że bezprzewodowe słuchawki stają się coraz doskonalsze.

Brak gniazda słuchawkowego to zbędne komplikowanie życia

Bez portu 3,5 mm żyję od ponad roku. Jako że na co dzień używam słuchawek bezprzewodowych, przez 99 proc. czasu nie jest to dla mnie problemem. 1 proc. sytuacji wystarcza jednak, bym tej całkowicie zbędnej zmiany nienawidził.

Usunięcie gniazda słuchawkowego z iPhone'ów pokryło się z premierą bezprzewodowych słuchawek AirPods
Usunięcie gniazda słuchawkowego z iPhone'ów pokryło się z premierą bezprzewodowych słuchawek AirPods

Parę razy zdarzyło się, że zapomniałem zabrać słuchawek Bluetooth z domu. Dawniej będąc w takich sytuacjach daleko od domu, udawałem się do pierwszego lepszego sklepu, kupowałem słuchawki za 10 zł i - mimo kiepskiej jakości - mogłem chociaż posłuchać audiobooka. Słuchawki ze złączem Lightning/USB-C czy przejściówki nie są czymś, co można dostać w każdym sklepie. Wręcz przeciwnie - są wyjątkowo trudno dostępne.

Brak gniazda słuchawkowego daje się we znaki także w samolocie. Niektóre linie (choć na szczęście jest ich coraz mniej) zabraniają używania słuchawek bezprzewodowych. W takiej sytuacji nawet jeśli zabiorę ze sobą specjalne słuchawki lub przejściówkę, pojawia się kolejny problem - nie mogę jednocześnie słuchać muzyki i ładować telefonu. A przynajmniej nie bez kolejnego adaptera, którego nie mam ochoty ze sobą nosić.

Trzeci problem to namnożenie standardów. Androidowych słuchawek USB-C nie podłączę po przesiadce do iPhone'a. I odwrotnie. Do tego nie zapominajmy, że gniazdo 3,5 mm wciąż istnieje. W efekcie w ciągu roku z jednego uniwersalnego standardu powstały trzy.

Poza tym złącze cyfrowe jest uniwersalne. Służy nie tylko do ładowania i przesyłania muzyki, ale i transferu danych czy podłączania innych akcesoriów. Nie da się słuchać muzyki po kablu i jednocześnie zrobić kopii zapasowej danych na komputerze czy przyczepić do telefonu np. kamery termowizyjnej.

Zalety braku gniazda słuchawkowego? Brak

Żeby nie było, doceniam zalety słuchawek bezprzewodowych czy takich ze złączami cyfrowymi. Do listy atutów tych drugich można zaliczyć chociażby możliwość zasilania bardziej zaawansowanych akcesoriów (np. słuchawek z aktywną redukcją szumu) akumulatorem telefonu.

Sęk jednak w tym, że jedno drugiego nie wyklucza. AirPodsy działałyby z iPhone'ami, nawet gdyby te wciąż miały gniazda słuchawkowe. Gdyby HTC U11 miał port Jack 3,5 mm, Tajwańczycy wciąż mogliby dorzucać do zestawu ultradźwiękowe USoniki na USB-C. Przecież te standardy się wzajemnie nie wykluczają, o czym zwolennicy nowych rozwiązań zdają się zapominać.

Słuchawki USonic zasilane są przez USC-B i wykorzystują ultradźwięki do skanowania wnętrza ucha
Słuchawki USonic zasilane są przez USC-B i wykorzystują ultradźwięki do skanowania wnętrza ucha

Samo usunięcie gniazd słuchawkowych z popularnych flagowców nie zmieniło na lepsze niczego. No, nie licząc tego, że producenci zyskali troszkę więcej miejsca na inne podzespoły, ale nie wiem, czy utrudnianie życia to adekwatna cena.

Jedna rzecz, której w Apple'u szczerze nienawidzę

Mimo całej mojej sympatii do produktów Apple'a, jest coś, czego w tej firmie nie znoszę. Mianowicie jej tendencji do komplikowania klientom życia w celu uczynienia z nim chodzących maszynek do popularyzacji nowych standardów.

Do nowych MacBooków nie da się podłączyć zwykłego pendrive'a (ani nawet przewodu dołączonego do iPhone'a!), bo Apple forsuje standard USB-C. Do nowych iPhone'ów nie da się podłączyć zwykłych słuchawek, bo Apple forsuje złącze Lightning i słuchawki Bluetooth.

Szkoda tylko, że z punktu widzenia konsumenta, to nic nie zmienia, a już na pewno ma więcej wad niż zalet. Miliony ludzi na świecie chodzą po świecie w krótkich spodenkach, a lato nie nadchodzi.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)