5 przydatnych rozwiązań ze smartfonów, które producenci uśmiercili
Producenci często implementują w swoich smartfonach technologie i funkcje, które wraz z debiutem kolejnych generacji znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Nie zawsze są to jednak bezużyteczne dodatki, które okazały się kompletnymi niewypałami. Oto kilka moim zdaniem użytecznych rozwiązań, z których producenci zrezygnowali.
25.01.2018 | aktual.: 25.01.2018 16:57
Samsung: Air View, czyli ekran wykrywający (nie)dotyk
W 2013 roku na rynek trafił Galaxy S4, w którym jedną z najważniejszych nowości była funkcja Air View. Panel był tak skalibrowany, by wykrywać palec zawieszony nawet kilkanaście milimetrów nad jego powierzchnią. Bez dotykania wyświetlacza można było m.in. powiększyć fragment strony internetowej, podejrzeć zawartość e-maila lub SMS-a czy precyzyjnie przewinąć odtwarzane wideo.
Funkcja ta pojawiła się jeszcze w modelu Galaxy S5, ale już w S6 i kolejnych flagowcach z jakiegoś powodu jej zabrakło. Jedynie Galaxy Note'y potrafią wykryć zawieszony nad ekranem rysik.
Strasznie żałuję, że Samsung podjął taką decyzję, bo bardzo tę funkcję lubiłem. Rok po jej uśmierceniu Apple wprowadził do iPhone'ów technologię 3D Touch, która pozwala wykonywać podobne czynności poprzez mocniejsze dociśnięcie ekranu. Air View byłoby dziś niezłą alternatywą.
Apple: grupowanie powiadomień
Jeszcze iOS 9 zgrabnie radził sobie z grupowaniem powiadomień według aplikacji, z których pochodzą. Pozwalało to zachować porządek i odseparować mniej istotne notyfikacje od tych pilnych. Co istotne z punktu widzenia dalszego obrotu spraw, był to tryb opcjonalny, który dało się wyłączyć.
Rok później pojawił się iOS 10 i Apple cofnął użytkowników do średniowiecza. Powiadomienia ze wszystkich źródeł wyświetlane są od tamtej pory w kolejności chronologicznej i nie da się tego zmienić. Pilny mail potrafi przez to zaginąć pod toną informacji o lajkach na Twitterze.
Nie znam chyba nikogo, kto uważałby, że to #dobrazmiana. No, nie licząc totalnych fanboyów, dla których każda decyzja Apple'a jest święta... Biorąc pod uwagę krytykę, jaka spłynęła na ekipę Tima Cooka po wprowadzeniu zmian w systemie powiadomień, nie chce mi się wierzyć, że firma zrobiła to z własnej woli. Czyżby jakieś problemy patentowe?
HTC: frontowe głośniki stereo
HTC One z 2013 roku miał być dla tajwańskiego producenta nowym rozdaniem. Firma wprowadziła nowe wzornictwo, które obejmowało także charakterystyczne głośniki BoomSound na przednim panelu. Trafiły one także do dwóch kolejnych flagowców (One M8 i One M9) oraz wielu smartfonów z niższych segmentów cenowych.
HTC 10 z roku 2016 został jednak przeprojektowany i frontowe głośniki stereo zniknęły. Zamiast tego HTC zaimplementowało jeden głośnik wysokotonowy nad wyświetlaczem oraz jeden nisko-średniotonowy na dolnej krawędzi. Podobne rozwiązanie znalazło się w najnowszym HTC U11.
Nowe modele grają bardzo dobrze, ale osobiście wolałem głośniki ze starszych flagowców. Podczas oglądania filmu jednolity dźwięk docierał z dwóch stron ekranu i bardzo trudno było złapać telefon w taki sposób, by go wytłumić. O nowszych telefonach HTC tego samego powiedzieć nie można.
LG: przyciski na tylnym panelu
Znowu musimy cofnąć się do roku 2013. Ówczesny flagowiec południowokoreańskiego producenta - LG G2 - wyróżniał się świeżym designem; wyłącznik oraz przyciski regulacji głośności znalazły się nie na boku, lecz tyle obudowy. Firma przekonywała, że to wygodniejsze rozwiązanie, bo podczas rozmowy telefonicznej palec wskazujący naturalnie ląduje w tym miejscu. Poza tym przyciski były wielofunkcyjne.
Firma szybko uskuteczniła ten pomysł w większości swoich smartfonów, ale od czasu LG G5 zaszła mała zmiana - zintegrowany z wyłącznikiem przycisk zasilania wciąż znajduje się na tyle, ale już klawisze regulacji głośności trafiły na boczną krawędź.
Szkoda, bo był to moim zdaniem jeden z fajniejszych pomysłów LG. Doceniałem go zwłaszcza podczas słuchania muzyki, gdy mogłem wygodnie regulować głośność bez konieczności wyciągania telefonu z kieszeni.
Apple: czytnik linii papilarnych
OK, jeszcze za wcześnie, by mówić o całkowitym uśmierceniu czytników linii papilarnych w wykonaniu Apple'a, bo iPhone 8 taki skaner ma, ale wygląda na to, że firma będzie powoli od czytników odchodzić. Od czasów iPhone'a 5s z 2013 roku palce skanowały wszystkie iPhone'y z wyjątkiem jednego - najnowszego i najdroższego iPhone'a X.
Apple przekonuje, że bezpieczniejszym i wygodniejszym rozwiązaniem jest Face ID, czyli kamera skanująca twarz. Bardzo prawdopodobne, że zostanie ono zastosowane we wszystkich kolejnych iPhone'ach.
Używam iPhone'a X od kilku tygodni i uważam, że Apple popełnił błąd. W niektórych sytuacjach Face ID sprawdza się lepiej niż czytnik (rękawiczki, mokre lub brudne ręce) dlatego byłby dobrym uzupełnieniem dla czytnika linii papilarnych, ale w większości przypadków starsze rozwiązanie jest lepsze.
A wam w nowszych smartfonach brakuje jakichś wykorzystywanych dawniej technologii i funkcji?