Te przechwałki producentów o rekordach sprzedaży zaczynają być śmieszne

Coraz częściej jesteśmy bombardowani przechwałkami producentów dotyczącymi rekordowych wyników przedsprzedaży. Jest tylko jednej problem - zamiast konkretnych liczb, dostajemy jedynie zgrabną manipulację faktami.

Xperia XZ2 Compact
Xperia XZ2 Compact
Miron Nurski

06.04.2018 | aktual.: 06.04.2018 19:20

Przeglądam sobie Facebooka i trafiam na wpis polskiego oddziału Sony. "W przedsprzedaży - dzięki wam - trzykrotnie pobiliśmy wcześniejszy rekord zamówień, który przypadł akcji promocyjnej z udziałem Xperii XZ Premium" - chwali się producent. Z ciekawości otwieram załączoną informację prasową, a tam:

Zamknęliśmy właśnie spektakularną akcję przedsprzedaży najnowszego flagowego smartfonu Sony – Xperii XZ2. Jej wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania organizatorów, trzykrotnie przekraczając efekty podobnej akcji ze smartfonem Xperia XZ Premium.

Brzmi imponująco, ale za tymi przechwałkami nie stoi nic, bo Sony nie zdradza konkretów. Ile to jest "trzykrotnie więcej niż w przypadku XZ Premium"? 100 egzemplarzy? 1000? 10 000? 100 000? Milion? Nie wiadomo.

Podobną taktykę stosuje m.in. Samsung

Pod koniec marca firma chwaliła się w prasówce:

Galaxy S9 i S9+, najnowsze smartfony firmy Samsung, podbiły serca polskich konsumentów. W zakończonej w ubiegłym tygodniu przedsprzedaży, urządzenia pobiły rekord ustanowiony przez poprzednika.

I znów - żadnych liczb. Za wyjątkiem informacji, że ustanowiony przez S8 rekord został pobity o 150 proc.

Również Huawei na polskiej premierze P20 podkreślał, że sprzedaje się on dużo lepiej niż P10. Jak dokładnie się sprzedaje? Tego już firma nie ujawnia.

Czyżby jednak nie było się czym chwalić?

Nie twierdzę, że wspomniane telefony sprzedają się źle, bo tego nie wiem. Nie wiem także, czy sprzedają się dobrze.

Wiem natomiast jedno - im słabsze osiąga się wyniki, tym łatwiej jest je poprawić. Usain Bolt raczej już nigdy nie pobije swojego rekordu na setkę, ale ja - przy odrobinie samozaparcia - pewnie w miesiąc poprawiłbym życiówkę o połowę. Przy czym dalej przegrałbym wyścig z kulawą zakonnicą...

Równie dobrze można by podrzucić telefon jakiemuś pingwinowi, a potem szczycić się, że udziały na Antarktydzie wzrosły w ciągu doby o 100 proc.

Pamiętam, że na takiej manipulacji faktami Play zbudował całą kampanię marketingową. Krótko po rynkowym debiucie fioletowy operator zaczął szastać sloganem "najszybciej rozwijająca się sieć w Polsce".

A przecież startując od zera naprawdę niewiele trzeba, by już po miesiącu mieć nawet kilkadziesiąt razy więcej klientów niż pierwszego dnia. W przypadku konkurencji - która klientów liczyła wówczas w milionach - taka bezliczbowa kalkulacja nie wyglądała już tak korzystnie.

Jeśli więc firma nie chwali się, ile sprzedała smartfonów, lecz ile razy więcej sprzedała smartfonów, mam prawo podejrzewać, że tak naprawdę wielkich powodów do zadowolenia nie ma.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)