Czytnik linii papilarnych w ekranie - wady i zalety
Meizu 16 to pierwszy smartfon z czytnikiem linii papilarnych, który trafił w moje ręce na dłużej. W ogólnym rozrachunku jest to najlepsze zabezpieczenie biometryczne, z jakim miałem do czynienia, choć nie jest pozbawione wad.
13.08.2018 | aktual.: 14.08.2018 10:17
Gwoli wyjaśnienia: ten tekst powstał w sierpniu 2018, gdy technologia ekranowych czytników linii papilarnych jest jeszcze w powijakach. Niewykluczone, że część wad zniknie z nadchodzących smartfonów. A w zasadzie jest to pewne.
Skaner w ekranie jest mega wygodny w użytkowaniu
Wyświetlacz to najważniejsza część telefonu. Przy dużych, "bezramkowych" konstrukcjach, wszystko, co znajduje się poza ekranem, znajduje się w zasadzie poza zasięgiem kciuka, przez co projektanci mają problem z ulokowaniem skanera linii papilarnych.
Większość producentów umieszcza skaner z tyłu, ale osobiście nie jestem miłośnikiem tego rozwiązania. Taki sposób odblokowania telefonu jest dla mnie niewygodny, a w niektórych sytuacjach (np. gdy urządzenie spoczywa na biurku) wręcz niemożliwy.
W Huaweiu P20 Pro miejsce na czytnik znalazło się z przodu, na dolnej krawędzi. Fajnie, choć znajduje się on tak nisko, że odblokowanie telefonu wymaga nienaturalnego wygięcia kciuka. Z kolei iPhone X czytnika linii papilarnych nie ma w ogóle, a Face ID to zło.
Gdy skaner zintegrowany jest z ekranem, problem znika, bo producent może umieścić go w najwygodniejszym z możliwych miejsc. W Meizu 16 czytnik znajduje się w miejscu, w którym naturalnie ląduje mój kciuk, gdy biorę telefon do ręki. To mega wygodne.
Skaner ekranowy nie szpeci obudowy
Możliwość zatopienia skanera w ekranie sprawia, że projektanci mogą tworzyć bardziej nieskazitelne konstrukcje. Pozbawione zbędnych wgłębień czy przycisków, które niepotrzebnie zajmują cenne miejsce i często nie służą do niczego innego niż odblokowywanie telefonu.
Jako że na rynek trafiają ostatnio telefony z wysuwanymi aparatami (patrz OPPO Find X), możliwe jest tworzenie obudów pozbawionych jakichkolwiek widocznych otworów.
Odblokowywanie telefonu wygląda kozacko
OK, nie jest to najważniejsza zaleta, ale na tyle istotna, że warto o niej wspomnieć.
Jako że producenci wykorzystują najczęściej ekranowe skanery optyczne, które muszą podświetlić palec przed jego zeskanowaniem, implementują miłe dla oka, futurystyczne animacje. W Meizu 16 wygląda to tak:
... a w vivo X20 Plus tak:
Skaner w ekranie sam w sobie jest tak kosmiczną technologią, że czuję się, jakbym używał rekwizytu z filmu sci-fi. Wspomniana animacja tylko to wrażenie potęguje.
Skaner ekranowy jest wolniejszy od tradycyjnego
To zapewne choroba wieku dziecięcego, ale na chwilę obecną czytniki w wyświetlaczach działają wyraźnie wolniej od tradycyjnych.
Istnieją smartfony ze skanerami tak błyskawicznymi, że nie jestem w stanie oderwać palca na tyle szybko, by odcisk nie został zarejestrowany. Z Meizu 16 jest inaczej - palec musi spoczywać na ekranie dłuższą chwilę. Dużo krócej niż sekundę, ale regres względem klasycznych skanerów pojemnościowych jest odczuwalny.
Folia ochronna na ekranie może utrudniać odczyt palca
Meizu 16 po wyjęciu z pudełka miał naklejoną na ekran folię z nazwą telefonu i wypisanymi elementami specyfikacji. Odcisk palca zarejestrowałem jeszcze przed jej zdjęciem, by sprawdzić, czy nie będzie przeszkadzać. Smartfon bez najmniejszych problemów zarejestrował palec, a następnie go rozpoznawał.
Oczywiście folia fabrycznie zainstalowana jest z chirurgiczną precyzją, dlatego zdjąłem ją i nakleiłem jeszcze raz. Wówczas skaner nie był już w stanie rozpoznać odcisku palca. Ponownie ją zdjąłem i nałożyłem raz jeszcze, tym razem bardziej starannie, by w miejscu skanera nie pojawiły się żadne pęcherzyki powietrza. Czytnik znów zaczął działać prawidłowo.
W teorii używanie skanera z folią na ekranie jest możliwe, ale w praktyce wszystko zależy od rodzaju folii oraz staranności, z jaką zostanie nałożona. Wszelkie fałdy czy pęcherzyki powietrza mogą uniemożliwić prawidłowe działanie skanera i warto mieć to na uwadze.
Tak, skaner w ekranie da się dostrzec gołym okiem
Wiele osób pyta mnie, czy czytnik ekranowy jest widoczny. Tak, choć nie zawsze. Jedynie w ostrym słońcu, gdy wyświetlony obraz ma jednolity kolor (najlepiej biały), faktycznie da się dostrzec zarys prostokątnego skanera.
Czy to przeszkadza? Nie, choć wygląda dość dziwacznie. Głównie przez to, że skaner jest przekrzywiony. Jako że w teorii jest on ukryty pod wyświetlaczem, producent nie zaprzątał sobie głowy, by umiejscowić go równo i symetrycznie.
Bezwzrokowe odblokowywanie telefonu jest trudniejsze
W używanym przeze mnie modelu oraz wielu konkurencyjnych płytka skanująca jest niewielka i - z oczywistych względów - nie jest wyczuwalna pod palcem. Z tego względu raczej trzeba patrzeć, w którym miejscu przykłada się palec. Ułatwia to symbol odcisku palca, który wyświetla się na ekranie po podniesieniu telefonu.
Ta waga czytników ekranowych najpewniej szybko zostanie wyeliminowana. Już na MWC 2018 można było zobaczyć prototyp vivo APEX, który miał skaner wypełniający połowę wyświetlacza.
W ogólnym rozrachunku plusy przysłaniają minusy
Czytnik ekranowy to najwygodniejsze zabezpieczenie biometryczne, z jakim miałem do czynienia. Gdy chcę użyć telefonu, w zasadzie i tak muszę dotknąć ekranu (wyjąwszy interakcję głosową), więc wygodniej już być chyba nie może.
Technologia ta wciąż wymaga dopracowania, dlatego nie dziwię się, dlaczego tacy giganci jak Apple czy Samsung nie zaimplementowali jej jeszcze w swoich sztandarowych produktach. Niemniej - nie licząc drobnych kompromisów związanych głównie z szybkością działania - jest jak najbardziej używalna już teraz.
Nie mam wątpliwości - skanery biometryczne w ekranach to przyszłość.