Parametry techniczne, które nie mają sensu, a i tak się przyjęły

Parametry techniczne, które nie mają sensu, a i tak się przyjęły

Parametry techniczne, które nie mają sensu, a i tak się przyjęły
Miron Nurski
18.10.2018 16:39, aktualizacja: 18.10.2018 18:39

Cyferki. Kochamy cyferki. W kontekście specyfikacji urządzeń wiele z nich nie ma jednak praktycznie żadnego znaczenia. Przynajmniej bez innych cyferek.

Przekątna ekranu

iPhone X ma ekran 5,8-calowy. iPhone 8 Plus ma ekran 5,5-calowy. Który z tych smartfonów ma większy wyświetlacz? Wierzcie lub nie, ale... iPhone 8 Plus.

iPhone 8 Plus ma powierzchniowo większy ekran niż iPhone XS Max
iPhone 8 Plus ma powierzchniowo większy ekran niż iPhone XS Max

Z jakiegoś powodu przyjęło się, że do określania wielkości ekranu używa się przekątnej. 5-calowy smartfon. 60-calowy telewizor. Problem jednak w tym, że to nie ma sensu. Już w podstawówce uczono nas przecież, że pole prostokąta oblicza się mnożąc długość przez szerokość. Przekątna jest informacją zbędną.

Dwa ekrany o identycznej przekątnej mogą być różne wielkości. Wszystko za sprawą proporcji. Im bardziej ekran jest zbliżony do kwadratu tym - przy tej samej przekątnej - większa jego powierzchnia.

Oba prostokąty mają przekątne o jednakowej długości, a jednak ten po prawej jest wyraźnie większy
Oba prostokąty mają przekątne o jednakowej długości, a jednak ten po prawej jest wyraźnie większy

iPhone X ma ekran o proporcjach 19,5:9. W przypadku iPhone'a 8 Plus jest to 16:9. Wyświetlacz drugiego smartfonu - mimo krótszej przekątnej - jest powierzchniowo większy. 5,8-calowy ekran iPhone'a X ma 82,58 centymetrów kwadratowych, a 5,5-calowy panel iPhone'a 8 Plus 83,39 centymetrów kwadratowych.

Dlatego bardziej logicznym parametrem określającym wielkość ekranu byłaby powierzchnia. Długość przekątnej nie dość, że jest niemiarodajna, to jeszcze może wprowadzać w błąd.

Rozdzielczość ekranu

Na przekątnych absurdy związane z wyświetlaczami się nie kończą. Kolejnym niezbyt miarodajnym parametrem jest rozdzielczość.

Na ulotkach promocyjnych jesteśmy bombardowani informacjami na temat rozdzielczości. FullHD. 2K. 4K. Niestety ten parametr sam w sobie ma niewielkie znaczenie.

Rozdzielczość mówi nam, z ilu pikseli matryca zbudowana jest w pionie oraz w poziomie. Teoretycznie ma to świadczyć o ostrości obrazu, ale sama rozdzielczość - bez uwzględnienia wielkości ekranu - nie wystarcza. Dość wspomnieć, że 5-calowy ekran 1920 x 1080 wyświetla o 17 proc. ostrzejszy obraz niż 6-calowy. Jeszcze większe różnice da się odnotować w przypadku telewizorów, które znacznie różnią się gabarytami.

Gotowe rozwiązanie tego problemu znane jest ludzkości od dekad. Do określania jakości wydruku używa się przecież nie rozdzielczości, lecz liczby punktów na cal.

Dlatego też na Komórkomanii, opisując parametry telefonów, zawsze uwzględniamy bardziej miarodajny parametr - ppi, czyli zagęszczenie pikseli. Oczywiście na różnych typach matryc z innym układem subpikseli to samo ppi może się przekładać na inną czytelność, ale i tak jest to informacja nieporównywalnie cenniejsza niż sama rozdzielczość.

Skupianie się na ppi zamiast na rozdzielczości ma sens
Skupianie się na ppi zamiast na rozdzielczości ma sens

Na szczęście ostatnio coś w tym temacie ruszyło. Apple podczas prezentacji iPhone'a XS oraz XS Max podkreślał, że oba modele - mimo ekranów o różnych gabarytach - mają takie samo ppi. Kto wie, może w przyszłości również inne marki skupią się bardziej na tym parametrze.

Pojemność całej pamięci na dane

Przed zakupem telefonu zaglądasz do tabeli ze specyfikacją i widzisz, że ma 64 GB wbudowanej pamięci. Co ci to mówi? Jeśli się tak głębiej zastanowić - niewiele. Nie jesteś w stanie przeliczyć tej ilości pamięci na liczbę filmów czy zdjęć, które będziesz w stanie przechować. Z jednego prostego powodu - nieznaną część tej przestrzeni zajmuje system operacyjny.

Różnica między faktyczną ilością pamięci dla użytkownika a tą deklarowaną może być znacząca. Mobilne systemy operacyjne zajmują obecnie od kilku do nawet kilkunastu GB.

Wszystkim żyłoby się lepiej, gdyby producenci jasno informowali, ile pamięci pozostaje do dyspozycji po wyjęciu urządzenia z pudełka.

Rozdzielczość matrycy aparatu

OK, ten aparat nie jest do końca nieistotny. Nie jest jednak najważniejszy, a jednocześnie jest najbardziej eksponowany przez producentów sprzętu.

Obraz

Liczba megapikseli nie tylko nie przekłada się na samą jakość zdjęć, ale i może niewiele mówić o rozdzielczości samej fotografii. Huawei chwali się, że P20 Pro i Mate 20 Pro mają 40-megapikselowe aparaty, ale zdjęcia zrobione w trybie automatycznym mają 10 Mpix. "Nadwyżka" danych wykorzystywana jest po prostu do poprawy jakości zdjęcia.

Gdyby pokusić się o sprowadzenie jakości matrycy do cyferek, sensowniejsze byłoby komunikowanie nie tylko liczby, ale i wielkości pojedynczych pikseli.

Oczywiście producenci sprzętu karmią nas nieistotnymi parametrami nie bez przyczyny

Jeśli jakieś dane są nielogiczne, łatwiej jest nimi manipulować. Marki troszczą się o to, by pojedyncze cyferki same w sobie robiły wrażenie, by później bombardować nimi konsumentów.

W efekcie mało kto zwraca uwagę na szerszy kontekst danych technicznych. Na to, że 4K może być gorsze od 2K. Że 5,8 cala może być mniejsze od 5,5 cala. Że z deklarowanych 16 GB do dyspozycji zostanie mu połowa.

Warto mieć więc świadomość, że wielu aspektów nie da się sprowadzić do jednej liczby. A nawet jeśli się da, producentom niekoniecznie jest to na rękę.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)