Unia chce, by wszystkie smartfony miały USB‑C? [AKTUALIZACJA]

Temat planów Unii Europejskiej dotyczących wymuszenia na producentach smartfonów stosowania portu USB-C powraca jak bumerang. Nie wszystkim się to podoba i ja to rozumiem.

USB-C może zastąpić wszystkie inne standardy ładowania
USB-C może zastąpić wszystkie inne standardy ładowania
Miron Nurski

17.01.2020 | aktual.: 18.01.2020 14:42

[b]WAŻNA AKTUALIZACJA[/b]Pojawiły się wątpliwości, czy politycy Parlamentu Europejskiego stwierdzając "chcemy, żeby do lipca bieżącego roku Komisja Europejska przedstawiła konkretne propozycje w celu wprowadzenia jednolitej ładowarki do wszystkich przenośnych urządzeń elektronicznych" nie wyrazili się nieprecyzyjnie. Mogli mieć na myśli same zasilacze, niezależnie od podłączanych do nich przewodów zasilających.

Niemniej posłanka Róża Thun - która jako pierwsza wyszła z inicjatywą wprowadzenia nowych przepisów - [url=https://twitter.com/rozathun/status/1217055217038041090]udostępnia na Twitterze[/url] artykuły, w których mówi się wprost o portach ładowania, a nie zasilaczach.

Staramy się ustalić szczegóły. Gdy dowiemy się czegoś więcej, przeczytacie o tym na łamach Komórkomanii.

W 2014 Komisja Europejska podjęła działania mające na celu "zachęcenie" producentów elektroniki do utworzenia wspólnego standardu ładowania, co ma się przełożyć na zmniejszenie ilości generowanych elektrośmieci. Po sześciu latach europosłowie przyznają, że plan nie wypalił, więc proponują bardziej rygorystyczne rozwiązanie.

Politycy chcą, by na terenie Unii Europejskiej wprowadzono nakaz stosowania jednolitych ładowarek, co - biorąc pod uwagę rynkowe realia - w praktyce oznaczałoby większe rozpowszechnienie standardu USB-C. I uważam, że wprowadzenie takich przepisów byłoby złe.

Tak, świat zdominowany przez USB-C byłby piękny

Nie zrozumcie mnie źle - podoba mi się wizja "jednego przewodu, by wszystkimi rządzić". USB-C to złącze na tyle uniwersalne, że w teorii może zastąpić złącza ładowania w praktycznie wszystkich domowych urządzeniach.

USB typu C może też służyć do transmisji danych (w tym obrazu i dźwięku), będąc tym samym alternatywą dla standardu HDMI.

I ja naprawdę chciałbym żyć w świecie, w którym jeden przewód mógłby zastąpić dziesiątki innych. Ale.

Nie uważam, by o takich cechach produktu powinni decydować urzędnicy

Apple od lat protestuje przeciwko wymuszeniu stosowania tego samego złącza przez wszystkich producentów. W ubiegłym roku firma podniosła argument, że takie podejście "zamraża innowacyjność". I moim zdaniem Apple nie jest bez racji.

Lightning, USB-C i microUSB to najpopularniejsze standardy ładowania
Lightning, USB-C i microUSB to najpopularniejsze standardy ładowania

Jasne, korzystanie z kilku standardów jest upierdliwe, ale Lightning ma kilka przewag nad USB-C. Port Apple'a jest chociażby mniejszy, dzięki czemu pozwala na stosowanie większych baterii. Jest licencjonowany przez Apple'a, więc firma ma kontrolę nad rynkiem akcesoriów, mogąc tym samym ograniczyć liczbę produktów kiepskiej jakości i potencjalnie niebezpiecznych. A akcesoriów ze złączami Lightning zdążyły już trafić na rynek tysiące.

Z kolei USB typu C - jakkolwiek niepozbawione licznych zalet - ma swoje minusy. Dość wspomnieć o nieprzyjaznej nomenklaturze, w której ciężko się połapać.

Wymuszenie jednego standardu ładowania sprawi, że praca nad lepszymi alternatywami przestanie się komukolwiek opłacać. Tak właśnie wygląda "zamrażanie innowacyjności", o którym mówił Apple.

Jasne, Apple'owi chodzi głównie o pieniądze, ale z jakiej racji urzędnicy mieliby mu utrudnić zarabianie?

Apple - jak każda firma na świecie - chce zarabiać. W przypadku protestów przeciw USB-C firma zasłania się m.in. ekologią i tym, że setki milionów przewodów musiałyby trafić na śmietnik, ale - nie oszukujmy się - nie o to tak naprawdę chodzi.

Apple dzięki temu, że rozwija autorski standard, zbija kokosy na akcesoriach. Metrowy przewód Lightning - 99 zł. Słuchawki ze złączem Lightning - 149 zł. Po przesiadce na USB-C nikt nie miałby powodu, by sięgnąć po oficjalne akcesoria Apple'a, co odcięłoby firmę od ważnego źródła dochodu.

Zdzierstwo? Być może. Tylko czy naprawdę to urzędnicy mają decydować o modelu biznesowym firmy? Jeśli komuś nie pasuje korzystanie ze złącza Lightning, niech nie kupuje iPhone'a. Tak powinien działać wolny rynek.

Jeśli to politycy zdecydują o tym, jakie złącze ładowania mają stosować producenci, to co będzie następne? Zakaz produkcji pączków z nadzieniem waniliowym wydany przez urzędnika, który uzna, że powinno się stosować wyłącznie czekoladowe, by klient mógł kupić w dowolnym miejscu tak samo smakujący produkt? Naprawdę do tego poziomu niewiele brakuje.

Spójrzmy na całą sytuację obiektywnie, przyjmując punkt widzenia Apple'a

Jeśli wspomniane przepisy wejdą w życie, Apple będzie miał dwa wyjścia: albo zmodyfikować złącza ładowania we wszystkich iPhone'ach, albo przygotowywać osobne warianty z myślą o rynku europejskim.

Opcja nr 2 wprowadziłaby spore zamieszanie i pociągnęłaby za sobą ogromne koszta, które ostatecznie zostałyby zrzucone na klientów. Wysoce prawdopodobne, że bardziej opłacalne byłoby wprowadzenie nowego standardu globalnie.

Porozmawiajmy o liczbach

Według IDC, w I kwartale 2019 na rynek trafiło 310,8 mln smartfonów, z czego 36,4 mln to iPhone'y. W tym samym czasie w EMEA (regionie obejmującym Europę, Bliski Wschód i Afrykę) trafiło 53,5 mln smartfonów i 7,8 mln iPhone'ów.

Widzicie już ten absurd?

Rynek odpowiadający za mniej niż 17 proc. globalnej sprzedaży smartfonów i mniej niż 20 proc. globalnej sprzedaży iPhone'ów próbuje dyktować producentom, w jaki sposób mają projektować swoje urządzenia. Dodajmy, że mówimy o udziale zapewne dużo mniejszym, bo opieramy się o nieprecyzyjne dane obejmujące Europę i dwa inne kontynenty.

Pójdźmy dalej. Według StatCountera, 56 proc. aktualnie używanych smartfonów w Stanach Zjednoczonych to iPhone'y. To oznacza, że port Lightning jest tam bardziej popularny niż USB-C i microUSB razem wzięte.

Wyobraźcie sobie teraz, że europejscy politycy inicjują ciąg wydarzeń doprowadzający do tego, że większość Amerykanów musi wymienić swoje akcesoria. Alternatywnie port USB-C pojawi się tylko w Europie, ale - jak już wspomniałem - nie sądzę, by przygotowanie alternatywnych egzemplarzy było Apple'owi na rękę.

Sorry, ale nikt mnie nie przekona, że to jest zdrowa sytuacja

Raz jeszcze - tak, chciałbym by wszystkie smartfony - włącznie z iPhone'ami - można było naładować tym samym przewodem. Nie podoba mi się tylko to, że ma to być efekt widzimisię polityków.

iPad Pro ma port USB-C
iPad Pro ma port USB-C

Przepisy wprowadzone w 2014 roku nie przyniosły skutku nie bez przyczyny - wprowadzenie jednego standardu nie wszystkim się opłaca. W sytuacji, gdy producenci zostaną zmuszeni do podjęcia nieopłacalnych działań, będą musieli zrekompensować sobie straty w inny sposób. Po wejściu nowego prawa w życie przygotujcie się więc na wzrost cen.

Apple stosuje już złącze USB-C w MacBookach i iPadach, więc niewykluczone, że ostatecznie i tak trafi ono do iPhone'ów. Myślę jednak, że lepiej dla wszystkich, by wynikało to z woli jego, a nie urzędników.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (90)