Redmi Note 9 Pro i 9 Pro Max oficjalnie. Xiaomi ma murowany hit

Zacznijmy od omówienia lepszego przedstawiciela serii.

Redmi Note 9 Pro Max został wyposażony w ekran IPS 6,67 cala o rozdzielczości FHD+. Podobnie jak tył i oczka aparatu, chroniony jest szkłem Gorilla Glass 5. Czytnika w ekranie nie znajdziemy - przesunięto go na boczną krawędź.

Na samym środku u góry znajdziemy obiektyw aparatu selfie o przekątnej 32 MP. Chwała dla firmy za to, że nie umieściła go gdzieś z boku jak w modelu Xiaomi Mi 10.

Redmi Note 9 Pro Max napędzany jest procesorem Snapdragon 720G. Wspomaga go 6 lub 8 GB RAM w zależności od wersji. Pamięć wewnętrzną o pojemności 64 lub 128 GB można rozszerzyć do 512 GB.

Redmi Note 9 Pro Max ma na pokładzie poczwórny tylny moduł fotograficzny, w którym znajdziemy:

• aparat główny 64 MP z sensorem Samsung ISOCELL Bright GW1 i przysłonie f/1,9,
• ultraszerokokątny 8 MP o przysłonie f/2,2 i polu widzenia 119 stopni,
• makro 5 MP,
• czujnik głębi 2 MP.

Telefon jak na średniaka został sowicie wyposażony pod względem funkcji fotograficznych oraz wideo. W oprogramowaniu znajdziemy:

• elektroniczną stabilizację wspomaganą żyroskopem,
• tryb Pro Color wzbogacający kolory,
• tryb nocny,
• tryb manualny działający przy fotografowaniu, jak i filmowaniu
• tryb RAW i profil LOG pozwalające na ręczną obróbkę zdjęć i wideo.

Dodatkowo Xiaomi chwali się, że aparat tworzy zdjęcia, wykorzystując MFNR, czyli redukcję szumu opierającą się o przetwarzanie wielu klatek.

Redmi Note 9 Pro Max wykonuje serię 8 ujęć w rozdzielczości 64 MP. Właśnie dlatego minimalna dostępna ilość pamięci RAM w tym wariancie to 6 GB - tyle wymagają algorytmy.

Redmi Note 9 Pro Max wibruje dzięki silnikowi Z-Axis, zapewniającym - według producenta - wibracje rodem z najlepszych modeli. W oprogramowaniu zaszyto różne wzory dla różnych akcji - inne wibracje dostaniemy przy przełączaniu aparatów, a inne przy pisaniu. Z pewnością wzbogacą one doświadczenia użytkownika.

Smartfon działa pod kontrolą systemu Android 10 z nakładką MIUI 11. Całość zasilana jest ogniwem o pojemności aż 5020 mAh. W połączeniu z energooszczędnym procesorem wykonanym w 8 nm możemy spodziewać się genialnych przebiegów na baterii. Baterię naładujemy maksymalną mocą 33 W za pomocą ładowarki o tej samej mocy dołączonej do zestawu.

Redmi Note 9 Pro Max wyposażono też w Bluetooth 5.0 i USB typu C. Xiaomi nie zapomniało o diodzie IR oraz gnieździe jack 3,5 mm.

Telefon wyposażono w potrójny slot (2 x SIM + microSDXC) i pokryto powłoką P2i, która chroni go przed działaniem wody i wilgoci. Ponadto wzmocnieniu uległy rogi urządzenia.

Redmi Note 9 Pro Max nie obsługuje sieci 5G i technologii NFC (choć europejski wariant może się w tym aspekcie różnić).

Zmian jest zaledwie kilka. Redmi Note 9 Pro wyposażono w matrycę główną o niższej rozdzielczości 48 MP i gorszą przednią kamerkę (16 MP zamiast 32 MP). Nie będzie też wariantu z pamięcią RAM 8 GB, jednak pojawiła się opcja z 4 GB RAM na pokładzie. Zmniejszyła się też moc ładowania z 33 W do 18 W.

Sami widzicie, że specyfikacja zbytnio nie ucierpiała. Jeśli nie zależy Wam na rozdzielczościach zdjęć i RAM-ie, to nie ma sensu przepłacać za lepszy model.

Dlaczego tanie wino jest dobre? Bo jest tanie i dobre. I to samo mógłbym powiedzieć o opisywanych smartfonach. Ceny przedstawiają się następująco:

Redmi Note 9 Pro

4 GB / 64 GB - 12 999 rupii indyjskich (ok. 677 złotych),

6 GB / 128 GB - 15 999 rupii indyjskich (ok. 844 złotych).

Redmi Note 9 Pro Max

6 GB / 64 GB - 14 999 rupii indyjskich (ok. 781 złotych),

6 GB / 128 GB - 16 999 rupii indyjskich (ok. 886 złotych),

8 GB / 128 GB - 18 999 rupii indyjskich (ok. 990 złotych).

Telefony kupimy w kolorach niebieskim, białym i czarnym na platformach. Wersja Pro będzie dostępna w Indiach 17 marca 2020 roku, natomiast Pro Max 25 marca. Nie znamy jeszcze cen w Polsce ani daty premiery smartfonów nad Wisłą.

Redmi Note 9 Pro i Pro Max okazały się świetnie zapowiadającymi się smartfonami ze średniej półki. Symetryczny, bezramkowy wyświetlacz, ogromna bateria i bogate wyposażenie fotograficzne zainteresują nie tylko zwykłych Kowalskich.

Być może zaciekawią też wideoblogerów i fotografów szukających taniego i dobrego telefonu do tworzenia treści. Szczerze mówiąc to sam, zacząłem się nad nim zastanawiać - chociaż poczekam na to, co przeniesie Redmi K30 Pro.

A co Wy myślicie o najnowszych smartfonach Redmi? Dajcie znać w komentarzach.