Politycy chcą, byśmy rzadziej wymieniali smartfony. Ich wymagania są odrealnione

Komisja Europejska chce, by konsumenci byli zadowoleni ze swoich smartfonów przez wiele lat. Brzmi wspaniałomyślnie, prawda? Problem w tym, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.

Politycy chcą, byśmy rzadziej wymieniali smartfony. Ich wymagania są odrealnione
Miron Nurski

07.09.2021 | aktual.: 06.03.2024 22:14

Trwa krystalizacja unijnych przepisów, które - w założeniu - mają ograniczyć ilość generowanych elektrośmieci. Ciężar wydłużenia żywotności smartfonów ma spaść na ich producentów.

Według wstępnego projektu przepisów - które mają wejść w życie w 2023 roku - producenci mieliby m.in.:

  • wypuszczać funkcjonalne aktualizacje oprogramowania przez przynajmniej 3 lata;
  • wypuszczać łatki zabezpieczeń przez przynajmniej 5 lat;
  • zapewniać dostęp do części serwisowych przez przynajmniej 5 lat;
  • stosować baterie, które zachowują przynajmniej 80 proc. wydajności po 1000 cyklów ładowania lub są łatwo wymienne;
  • stosować obudowy, które wytrzymują 100 upadków z wysokości 1 metra i są odporne na zachlapania wodą;
  • umieszczać na opakowaniach etykiety energetyczne, które informują m.in. żywotności baterii i czasie pracy na jednym ładowaniu.

Takie przepisy wymagałyby całkowitego przebudowania strategii biznesowej przez wszystkich producentów. Aktualnie po prostu nie istnieje telefon, który spełniałby wszystkie normy. iPhone'y są blisko, bo Apple wypuszcza aktualizacje oprogramowania wyjątkowo długo, ale nawet one mają baterie o żywotności dwukrotnie niższej niż ta, która marzy się politykom.

Niemcy chcą jeszcze surowszych przepisów

Już w takiej formie przepisy zdają się być oderwane od rzeczywistości. Ciężko oczekiwać od producentów budżetowych smartfonów, by ci zapewniali im wieloletnie wsparcie aktualizacyjne. Nie mówiąc już o tym, że nie zawsze jest to możliwe, bo bywa, że nowe wersje oprogramowania po prostu nie są kompatybilne ze starymi podzespołami.

A jednak Ministerstwo Gospodarki i Energii Niemiec chce, by Unia Europejska jeszcze bardziej zaostrzyła przepisy i wymusiła na producentach wypuszczanie łatek zabezpieczeń nie przez 5, ale przez 7 lat.

Na przejście przepisów w takiej formie raczej nie ma szans

Zdaniem organizacji DigitalEurope, która reprezentuje 61 największych firm technologicznych, proponowane przepisy są zbyt daleko idące.

Twierdzi ona, że optymalne byłoby wprowadzenie przepisów, które wymuszają wypuszczanie aktualizacji oprogramowania przez 2 lata, a łatek bezpieczeństwa przez 3 lata.

Jeśli chodzi o dostęp do części zamiennych, stowarzyszenie twierdzi, że przez 5 lat dostarczana powinna być jedynie część kluczowych komponentów jak wyświetlacze i baterie, gdyż inne podzespoły są mniej awaryjne.

DigitalEurope zwraca również uwagę na to, że aktualnie jest niewielu dostawców, którzy byliby w stanie produkować baterie spełniające proponowane normy wydajnościowe (80 proc. wydajność po 1000 cyklów ładowania). Padła sugestia, by w ramach okresu przejściowego obniżyć wymóg do 800 cyklów.

Oczywiście jako konsumenci powinniśmy troszczyć się przede wszystkim o dobro swoje i środowiska, a nie korporacji. Pamiętajmy jednak, że jeśli producenci zostaną siłą zmuszeni do podjęcia kroków, które im się nie kalkulują, na koniec dnia i tak zapłacimy za to my. Nie ma bowiem szans na to, by wywrócenie panujących na rynku zasad do góry nogami nie przełożyło się na wzrost cen.

Zobacz również:

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)