iPhone 13 Pro Max: test. Godny konkurent dla flagowców z Androidem
iPhone 13 Pro Max to jeden z najbardziej wyczekiwanych smartfonów ostatnich miesięcy. Czy warto go kupić? Sprawdźmy.
08.10.2021 | aktual.: 06.03.2024 22:15
Za wypożyczenie iPhone'a 13 Pro Max do testów dziękujemy sieci Orange.
iPhone 13 Pro Max od modelu 13 Pro różni się jedynie wielkością ekranu i pojemnością baterii. Z naszym testem możecie się więc zapoznać nawet jeśli jesteście zainteresowani mniejszym modelem. A może zwłaszcza wtedy.
iPhone 13 Pro to fotograficzny wymiatacz. Ten aparat niemal nie ma słabych stron
Apple chwali się, że 12-megapikselowy aparat główny ma teraz większą, stabilizowaną matrycę (która w serii 12 była zarezerwowana dla modelu Max) oraz jaśniejszą przysłonę. Firma podkreśla, że nowa soczewka "przepuszcza nawet 2,2x więcej światła", co brzmi imponująco, ale tak naprawdę aparat główny nie wnosi drastycznej poprawy względem poprzedniej generacji.
Wynika to w dużej mierze z tego, że nie bardzo było co poprawiać. iPhone 13 Pro robi fantastyczne zdjęcia w dosłownie każdych warunkach oświetleniowych. Fotki są ostre, mają wiernie odwzorowane kolory i bardzo, bardzo mało szumu.
[b][url=https://mega.nz/folder/UEZhlK5B#BX4JR-aQ1KtW5FJBHxJa6Q]Zobacz zdjęcia w pełnej rozdzielczości[/url][/b]
Flagowiec Apple'a wyróżnia się także jednym z najlepszych trybów nocnych. Gdy sztucznego światła jest dużo, skutecznie niweluje przepalenia i wyciąga detale z cieni w zauważalny, ale nieprzesadzony sposób. Gdy światła jest mało, iPhone 13 Pro potrafi zrobić dobre zdjęcie nawet w kompletnej ciemności, zachowując przy tym naturalne kolory. Coś pięknego.
Trzeba mieć jednak na uwadze, że Apple stoi niejako w opozycji dla fotograficznych standardów ze smartfonów. Wielu producentów stawia na bardzo agresywny HDR, przez co finalne fotki - choć mogą się podobać - wyglądają jak po obróbce w Lightroomie. iPhone 13 Pro stawia na naturalność. I tutaj nie ma podejścia lepsze/gorsze. Wszystko rozbija się o osobiste preferencje.
Ważnym usprawnieniem aparatu są Style
Jak wspomniałem, domyślnie aparat skalibrowany jest pod jak najbardziej naturalne efekty. Jeśli jednak komuś takie podejście nie pasuje, można je zmienić za pomocą funkcji Style.
Style to coś więcej niż kolorystyczne filtry nakładane na zdjęcie. Algorytmy zmieniają sposób, w jaki matryca interpretuje wpadające przez obiektyw światło. Dzięki temu można zdecydować, by iPhone robił zdjęcia z bardziej nasyconymi kolorami, wyższym kontrastem lub/i cieplejszą bądź chłodniejszą temperaturą barwową.
Apple przygotował kilka wstępnych ustawień, które działają tak:
Oprogramowania pozwala także pobawić się suwakami i utworzyć własny schemat. Raz ustawiony Styl aktywowany jest we wszystkich robionych od tego momentu zdjęciach.
Bardzo fajna sprawa. Jeśli komuś nie odpowiada ikoniczna dla iPhone'a naturalność i preferuje samsungową saturację, może zmienić specyfikę aparatu jednym kliknięciem.
Apple szczyci się, że Style iPhone'a 13 działają inteligentnie i nie ingerują chociażby w kolorystykę skóry. Z moich obserwacji wynika jednak, że jest to akurat bujda na resorach, bo filtry jak najbardziej modyfikują także kolor skóry.
iPhone 13 Pro ma też doskonały obiektyw ultraszerokokątny z trybem makro
Ultaszerokokątny obiektyw był piętą achillesową poprzednich iPhone'ów. Apple stosował mikroskopijne matryce i kiepskiej jakości soczewki. Efekt? Aparat jakościowo mocno ustępował sensorowi głównemu, a w trudniejszych warunkach oświetleniowych był praktycznie nieużywalny.
W iPhone'ach 13 Pro i 13 Pro Max poprawa jest ogromna. Ultraszerokie kadry są teraz ostrzejsze i mniej zaszumione nawet po zmroku. Różnicę względem aparatu głównego widać dopiero w głębokiej ciemności, choć i wówczas smartfon potrafi wygenerować niezłą fotkę.
Dzięki dodaniu autofokusu, iPhone 13 Pro potrafi ostrzyć z odległości 2 cm. Dzięki temu świetnie nadaje się do robienia zdjęć makro.
O ile aparat główny wnosi względem poprzedniej generacji tylko lekkie usprawnienia, o tyle ten dodatkowy to zupełnie nowa liga.
iPhone 13 Pro dostał też sensowny teleobiektyw
Apple przez wiele lat trzymał się teleobiektywów generujących skromne, 2-krotne przybliżenie optyczne. W modelach 13 Pro i 13 Pro Max wartość przybliżenia wzrosła do bardziej użytecznego poziomu 3x.
iPhone wreszcie jest w stanie zrobić dobrej jakości zdjęcie z 5-krotnym zoomem cyfrowym, a i fotki 10x na ekranie telefonu wyglądają znośnie. Oprogramowanie pozwala dobić do poziomu 15x, ale wówczas widać już sporą pikselozę.
Na uwagę zasługuje jednak fakt, że flagowiec Apple'a zachowuje zbliżoną kolorystykę ze wszystkich obiektywów.
Choć teleobiektyw został poprawiony, oczywiście iPhone 13 Pro w dalszym ciągu nie ma startu do konkurencyjnego Samsunga Galaxy S21 Ultra, który generuje 10-krotne przybliżenie optyczne.
Tryb filmowy iPhone'a 13 Pro spisuje się zaskakująco dobrze
Tryb filmowy - sztandarową funkcję iPhone'ów 13 - szczegółowo opisałem już w osobnym materiale. Pokrótce przypomnę jedynie, że mowa o funkcji, która pozwala na nałożenie efektu rozmycia i zmianę punktu ostrości na już nagranym filmie.
iPhone 13 Pro: Tryb filmowy / Cinematic Mode
Efekty na wczesnym etapie rozwoju trybu filmowego nie są może super naturalne, ale przyjemne dla oka. Na pewno działa to lepiej niż się spodziewałem, głównie za sprawą tego, że iPhone 13 Pro potrafi odseparować kilka planów zupełnie niezależnie.
Po nagraniu filmu mogę np. skupić ostrość na mojej twarzy...
... na drewnianej wiewiórce za mną...
... na krzakach za wiewiórką...
... lub tłem za krzakami.
Edycja filmu jest bajecznie prosta, a jeśli rezultaty kogoś nie zadowalają, zawsze może wyłączyć je jednym kliknięciem.
Brakuje mi tylko wisienki na torcie w postaci lepszej stabilizacji
iPhone 13 Pro pod względem jakości kręci bezkonkurencyjne wideo, a tryb filmowy to nowe rozdanie. Ze stabilizacją jest jednak ciut gorzej.
Smartfony Apple'a świetnie stabilizują wideo, gdy użytkownik stara się ograniczać gwałtowne ruchy - wówczas film płynie jak z gimbala. iPhone 13 Pro nie radzi sobie jednak z niwelowaniem bardziej agresywnych poruszeń.
Przyczepiłem iPhone'a 13 Pro Max do Galaxy S21 Ultra i przebiegłem się kilka metrów. Różnice w stabilizacji prezentują się tak:
Pod względem całokształtu iPhone 13 Pro ma jednaj jeden z najlepszych aparatów na rynku, który niewiele ustępuje najlepszym rywalom (głównie zoom i stabilizacja), a w wielu aspektach albo ich deklasuje, albo im dorównuje.
A do tego wszystkie trzeba jeszcze doliczyć wsparcie dla formatu ProRes, czy sensor LiDAR do precyzyjnego skanowania otoczenia w 3D.
iPhone 13 Pro Max ma mocno poprawiony wyświetlacz, ale mogło być jeszcze lepiej
Apple od lat stosuje bardzo dobre OLED-y i nie inaczej jest w tym przypadku. Jakość obrazu jest znakomita, czerń oczywiście idealna, a barwy nie zmieniają nasycenia nawet pod dużym kątem. Apple zatroszczył się także o wysoką jasność, o zapewnia bardzo dobrą widoczność w słońcu.
Nowością jest zmienna częstotliwość odświeżania sięgająca 120 Hz, dzięki czemu iPhone'y wreszcie dogoniły androidową konkurencję. Animacje systemu iOS 15 w 120 kl./s wyglądają zjawiskowo, a smartfon nie ma najmniejszych problemów z utrzymaniem wysokiej płynności nawet pod dużym obciążeniem. Podczas testów ani razu nie przyłapałem go choćby na minimalnym klatkowaniu.
Minusy ekranu iPhone'a 13 Pro Max widzę jednak cztery.
Po pierwsze - wcięcie. Co prawda jest ono o 20 proc. mniejsze niż w poprzednich generacjach, ale wciąż dużo większe i bardziej inwazyjne niż niewielkie otworki stosowane przez konkurencję. W dodatku Apple w żaden sposób nie wykorzystał zaoszczędzonej przestrzeni. Na pasku stanu wciąż nie ma procentowego wskaźnika naładowania baterii, choć spokojnie by się zmieścił.
Po drugie - barwy. Ekran iPhone'a 13 Pro Max skalibrowany jest pod maksymalnie naturalne kolory. Większość rywali implementuje w oprogramowaniu alternatywne tryby, które pozwalają opcjonalnie zwiększyć saturację. Osobiście lubię z tego trybów korzystać, przez co po przesiadce z Galaxy S21 Ultra ekran iPhone'a wydaje mi się zbyt wyblakły.
Po trzecie - brak AOD. Zmienna częstotliwość odświeżania w teorii pozwala na implementację energooszczędnego trybu Always On Display. iPhone 13 Pro nie potrafi jednak wyświetlać treści na wygaszonym ekranie, więc potencjał tak zaawansowanego panelu jest marnotrawiony.
Po czwarte - brak trybu multi-window. Wielki ekran aż się prosi o możliwość korzystania z kilku aplikacji jednocześnie, ale iPhone 13 Pro Max na to nie pozwala.
Jeśli zatem chodzi o wyświetlacz, jest dobrze, ale mogło być lepiej.
Głośniki stereo iPhone'a 13 Pro Max są natomiast REWELACYJNE
iPhone'y od lat mają głośniki będące niedoścignionym wzorem dla większości rywali. Tym razem Apple przeszedł sam siebie.
Dźwięk generowany przez iPhone'a 13 Pro Max cechuje się imponującą mięsistością i głębią. To już brzmienie, które ociera się o nie najgorszych głośników Bluetooth. Oglądanie filmów, granie w gry czy nawet słuchanie muzyki daje dzięki temu masę frajdy.
Wzornictwo iPhone'a 13 Pro Max jest antyludzkie
Lubię wielkie wyświetlacze. Lubię płaskie wyświetlacze. Lubię ociosane obudowy z płaskimi krawędziami. Lubię szkło z matowym wykończeniem. Nie przeszkadza mi wysoka waga. Te wszystkie cechy w jednym smartfonie sprawiają jednak, że z iPhone'a 13 Pro Max korzystało mi się fatalnie.
Ten smartfon jest toporny i ciężki, a jego kanciasty kształt sprawia, że źle leży w dłoni. Nie pomaga tutaj matowe, gładkie szło, które cechuje się kiepską przyczepnością do skóry.
Sieć Orange wypożyczyła mi na potrzeby testów wariant 1 TB za 8199 zł, więc starałem się obchodzić z nim jak z jajkiem, by nie popaść w długi. A i tak iPhone 13 Pro Max wyślizgnął mi się z dłoni w ciągu godziny po rozpakowaniu i cudem złapałem go przed kontaktem z podłożem. Zaprzyjaźniony youtuber Robert Nawrowski nie miał tyle szczęścia i uszkodził prywatny egzemplarz 3 dni po rozpakowaniu.
Dodatkowo - jak wspomniałem wcześniej - iOS 15 nie potrafi nawet sensownie wykorzystać potencjału tak dużego ekranu. Ba - śmiem twierdzić, że jest do niego nieprzystosowany. Gdy na pulpicie znajduje się tylko jedna ikona, automatycznie ląduje w górnym lewym rogu, czyli najtrudniej dostępnym miejscu i nie da się jej przesunąć.
Gdzieniegdzie systemowe aplikacje poza zasięgiem kciuka wyświetlają także kluczowe elementy interfejsu.
Uwielbiam ponad 6,5-calowe ekrany, ale gdybym miał kupować iPhone'a, unikałbym Maksa jak ognia. To najmniej ergonomiczny smartfon jakiegokolwiek używałem.
Szkoda też, że Apple nie zaimplementował czytnika linii papilarnych
Apple po raz piąty postawił na skaner twarzy Face ID, co w dobie pandemii i maseczek samo w sobie nie jest najfortunniejszą decyzją.
Rozpoznawanie twarzy działa szybko i skutecznie nawet wtedy, gdy telefon jest mocno odchylony, co robi wrażenie. Byłbym więc w stanie Face ID przeboleć, gdyby nie to, że niezmiennie irytuje mnie absurdalny sposób implementacji tej funkcji.
Odblokowanie iPhone'a wymaga przesunięcia palca od dolnej krawędzi, a autoryzacja płatności dwukrotnego wciśnięcia klawisza zasilania. Skoro i tak co chwilę muszę coś klikać i przesuwać, dlaczego w tych miejscach po prostu nie ma czytnika linii papilarnych, który zniósłby konieczność jednoczesnego gapienia się w telefon z odsłoniętą twarzą?
Bateria iPhone'a 13 Pro Max jest znakomita
Któregoś dnia odłączyłem telefon od ładowarki późnym wieczorem. Obejrzałem 1,5-godzinny film na Netfliksie i poszedłem spać. 7 godzin później wskaźnik naładowania pokazywał jeszcze 90 proc.
Bateria iPhone'a 13 Pro Max jest praktycznie nie do zajechania w jeden dzień. Dobra pracy z 10 godzinami aktywnego ekranu jest spokojnie na wyciągnięcie ręki. Ja nawet intensywnie katując go na potrzeby testów po ładowarkę sięgałem co 2 dni.
Jeśli jest więc jeden powód, dla którego w ogóle warto rozważyć zakup 13 Pro Max zamiast 13 Pro, może być to bateria. Choć osobiście i tak wolałbym mniejszy wariant.
Minusem jest jedynie nie najszybsze ładowanie. Napełnienie akumulatora zajmuje ok. 1 godzinę i 45 minut, co jest kiepskim wynikiem. Brakuje też bezprzewodowego ładowania zwrotnego, które jest już w zasadzie standardem we flagowcach z Androidem.
iPhone 13 Pro nie pozwala narzekać na wydajność
Układ A15 Bionic w połączeniu z 6 GB RAM-u stanowi mocarne połączenie. iPhone 13 Pro ma zapas mocy, który wystarczy mu na długie lata wydajnej pracy.
To, że iPhone szybko uruchamia apki i wyświetla płynne animacje, to już norma. Tym razem Apple mocno podniósł poprzeczkę w kwestii bardziej wymagających zadań. Renderowanie filmów 4K czy obrobionych zdjęć RAW przebiega nieprawdopodobnie szybko.
A przy tym wszystkim smartfon nie jest podatny na osiąganie wysokich temperatur. Nawet po kilku minutach nagrywania w 4K robi się co najwyżej lekko ciepły.
Czy warto kupić iPhone'a 13 Pro Max?
Czy iPhone 13 Pro Max jest bezapelacyjnie najlepszym smartfonem na rynku? Raczej nie. Ale dystans względem konkurencji został w tym roku znacznie skrócony, a to dużo jak na firmę, która żyje swoim własnym życiem, rzadko oglądając się na rywali.
Jeśli ktoś lubi iPhone'y, tegoroczne portfolio daje mu niewiele powodów do spoglądania z zazdrością na ofertę konkurencji. Mnie do pełni szczęścia brakuje peryskopowego teleobiektywu, ekranu z otworem zamiast wcięcia czy czytnika linii papilarnych, ale są to rzeczy, bez których osobiście byłbym w stanie się obejść. Poprzednia generacja miała dużo większe braki.
Działa to za to w drugą stronę. Jako użytkownik Androida będę tęsknił za trybem filmowym, nieskazitelną płynnością, niezawodnością i przyjazną obsługą aparatu czy bardzo praktycznym złączem MagSafe.
Tylko raz jeszcze: każdemu polecam poważnie się zastanowić, czy na pewno potrzebuje 6,7-calowego ekranu, bo dla mnie iPhone 13 Pro Max z takim wzornictwem jest praktycznie nieużywalny. Mniejszy iPhone 13 Pro leży w dłoni dużo, dużo lepiej.
Zobacz także: