Zabronili wnieść aparat, więc zabrałem smartfon. Roland Garros w obiektywie OPPO Find X5 Pro
Robienie zdjęć smartfonem na turnieju French Open uświadomiło mi, że lada moment branża fotograficzna stanie przed bardzo poważnym problemem.
09.06.2022 | aktual.: 09.06.2022 17:41
OPPO po raz drugi zostało oficjalnym sponsorem French Open. Na zaproszenie firmy udałem się na Stade Roland Garros, by sfotografować 1/8 finałów smartfonem Finx X5 Pro.
Na Roland Garros nie można wnieść aparatu, ale organizatorzy przymykają oko na smartfony
Zakazem objęte są nie tylko aparaty, ale i akcesoria, nawet małe statywy. Powód? Tego typu imprezy obstawione są przez wielkie agencje fotograficzne, a biznes mógłby się posypać, gdyby dobre zdjęcie była w stanie zrobić każda osoba na trybunach.
Dlaczego zatem można wnieść smartfon? Cóż, w XXI wieku zapewne ciężko byłoby wymagać od odwiedzających, by telefony zostawili w domu. Ponadto organizatorzy wychodzą zapewne z założenia, że zdjęcie ze smartfonu i tak nie nadawałoby się do żadnego bardziej profesjonalnego zastosowania.
Koniec końców sprzęt używany przez obecnych na imprezie fotografów wygląda tak:
Ciężko rywalizować z czymś takim korzystając z urządzenia, które mieści się w kieszeni. Ale czy na pewno?
OPPO Find X5 Pro na French Open. Na pierwszy ogień poszedł teleobiektyw i tryb portretowy
Do fotografii sportowej wykorzystuje się długie obiektywy, które generują duże przybliżenie, ciasne kadry i miłe dla oka rozmycie tła. Smartfony są na tym polu na przegranej pozycji.
OPPO Find X5 Pro nie miał łatwego zadania tym bardziej, że uzbrojony jest w aparat z teleobiektywem o raptem 2-krotnym przybliżeniu optycznym. A na rynku nie brakuje już telefonów z soczewkami 3x, 5x oraz 10x.
Mimo wszystko postanowiłem spróbować. Fotografując Igę Świątek przełączyłem się na teleobiektyw i włączyłem tryb portretowy. 2-krotne przybliżenie okazało się za małe, by zawodniczka wypełniła kadr, ale ze zdjęcia 13 Mpix wyciąłem 3-megapikselowy kadr, który wciąż wygląda dobrze. Oto efekt:
Widać drobne niedoskonałości, ale - biorąc pod uwagę okoliczności - OPPO Find X5 Pro zaskakująco dobrze poradził sobie z odseparowaniem tła i stopniowaniem rozmycia. Od Igi Świątek byłem oddalony o kilka metrów, a ta nie pozowała do zdjęć, lecz znajdowała się w ciągłym ruchu. Oba te czynniki źle wpływają na działanie trybu portretowego, a jednak flagowiec dał radę.
A niżej trudniejszy do przetworzenia kadr idącej zawodniczki, która dodatkowo była odwrócona plecami. Algorytmy rozmywające tło preferują nieruchome ujęcia na twarz, więc w tym przypadku nie miały łatwo.
A tu bardziej złożone ujęcie zawierające nie tylko ludzi, ale i masę innych obiektów, które zostały zadziwiające skutecznie odcięte od drugiego planu.
Jeszcze ujęcie na sędziego:
W trakcie gry fotografowałem głównie teleobiektywem bez aktywnego trybu portretowego. Tylko wtedy OPPO Find X5 Pro pozwala bowiem robić zdjęcia seryjne.
W trybie seryjnym da się bez trudu uwiecznić idealny moment, np. zetknięcie piłki z rakietą.
Bez trybu portretowego iluzja profesjonalnie wyglądającego zdjęcia pryska. Obraz staje się płaski, więc na pierwszy rzut oka widać, że pochodzi z malej matrycy.
Szkoda też, że OPPO Find X5 Pro nie ma teleobiektywu o dłuższej ogniskowej. Fotografując zawodników oddalonych o kilkanaście metrów trzeba postawić na mieszankę przybliżenia optycznego i cyfrowego, przez co zdjęcia tracą na szczegółowości.
W OPPO Reno X5 Pro spodobał mi się tryb 50 Mpix z podbitą szczegółowością
Aparat główny OPPO Find X5 Pro pozwala na robienie zdjęć w trzech trybach: 12,5 Mpix, 50 Mpix oraz 50 Mpix z funkcją AI. Ta ostatnia wykorzystuje pełną rozdzielczość matrycy, a dodatkowo łączy kilka klatek w celu zwiększenia ilości szczegółów. Działa to naprawdę dobrze.
Tak wygląda pełny kadr zrobiony w trybie domyślnym:
A tu wycinki zdjęć zrobionych w różnych trybach:
Widać, że AI faktycznie robi robotę, bo wzrost szczegółowości jest ogromny. Realnie nie trzeba korzystać z zoomu, bo niewielki fragment kadru można wyciąć już po zrobieniu zdjęcia.
Branża fotograficzna powoli staje przed bardzo poważnym problemem
Na French Open nie można wnieść bezlusterkowca czy nawet taniej lustrzanki, bo organizatorzy najpewniej boją się, że fotografowie - za którymi stoją wielkie kontrakty - straciliby pracę. Smartfony są bagatelizowane, co jednak z roku na rok ma coraz mniej sensu.
Oczywiście ogromna matryca i długi teleobiektyw wciąż wygrywają nawet z flagowym smartfonem, ale w ostatnim czasie dzielący je dystans został drastycznie skrócony. Dziś telefonem da się zrobić zdjęcie, o jakim jeszcze 3-4 lata temu można było jedynie pomarzyć.
Mam wrażenie, że jesteśmy naprawdę bliscy momentu, gdy każdy kibic na trybunach będzie mógł wrzucić na Instagrama fotki o jakości bliskiej tym, które oglądamy na łamach serwisów sportowych.
I tu pojawia się pytanie: co wtedy? Zabronić dziesiątkom tysięcy kibiców wniesienia telefonów na imprezę trwającą od rana do wieczora? Biegać po trybunach i prosić o nierobienie zdjęć? Oj, organizatorzy tego typu wydarzeń będą mieli zagwozdkę.
Telefony już dawno zeżarły rynek fotografii konsumenckiej, a w niezbyt odległej przyszłości mogą zacząć wbijać gwoździe do trumny fotografii profesjonalnej. Nas - ludzi korzystających ze smartfonów - czekają ciekawe czasy.
Zobacz również:
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii