Motorola Atrix - smartfon dla gadżeciarzy [pierwsze wrażenia]
Motorola Atrix nie jest smartfonem pierwszej świeżości. Urządzenie zadebiutowało na ubiegłorocznym CES (styczeń 2011), ale do Polski weszło ze sporym opóźnieniem, bo dopiero w październiku. Jednak Motorola zaprezentowała wtedy coś, co wciąż wzbudza zainteresowanie. Zapraszam do przeczytania moich pierwszych wrażeń.
13.02.2012 | aktual.: 13.02.2012 20:30
Atrix w styczniu 2011 roku zebrał pozytywne opinie i został określony jako najpotężniejszy smartfon targów CES. Dodatkowo zachwycił nietypowymi akcesoriami. "Najpotężniejszym" nie nazwano go bezpodstawnie. Smartfon bowiem wyposażony jest w dwurdzeniowy procesor, sporą ilość pamięci RAM, a także ekran o rozdzielczości qHD. Czy to wystarczy, aby wciąż zachwycać?
Wygląd i wykonanie
Przedni panel niemal w całości zajmuje dotykowy wyświetlacz. Poniżej zostały ulokowane 4 dotykowe przyciski odpowiedzialne za nawigację w systemie Android. U góry przedniej części telefonu, ponad logo producenta, są także: głośnik rozmów, kamera wideopołączeń (VGA), zielona dioda powiadomień oraz czujniki (zbliżeniowy, oświetlenia).
Obudowa Atrix została niemal całkowicie pozbawiona ostrych zakończeń. Zaokrąglone rogi telefonu oraz krawędzie tylnego panelu sprawiają, że telefon wygodnie leży w dłoni i pomimo dość dużych gabarytów 117,8 x 63,5 x 11 mm korzystanie z niego nie jest uciążliwe.
Niestety, pokrywa baterii wykonana jest z lekko matowego plastiku ozdobionego srebrnym wzorem. Całość wygląda dobrze, ale gorzej sprawdza się to w praktyce. Korzystając z Atrixa, można odnieść wrażenie, że telefon za chwilę wysunie się z dłoni.
Zastosowanie połyskującego plastiku z pewnością poprawiłoby komfort użytkowania, choć zostawałyby dokuczliwe ślady palców. Idealnym rozwiązaniem byłaby gumowa powłoka, tak chętnie wykorzystywana przez wielu producentów.
Rozdzielczość to nie wszystko
Motorola Atrix ma 4-calowy ekran o rozdzielczości 540 x 960 pikseli (qHD). Niestety coś, co świetnie prezentuje się na broszurze czy w specyfikacji technicznej, nie zawsze tak samo wypada w praktyce. Wyświetlacz wykonany został na bazie tradycyjnej matrycy TFT. Co gorsza, wykorzystuje on technologię PenTile, w której na jeden punkt przypadają tylko 2 subpiksele (zamiast 3 w tradycyjnej RGB). W praktyce zmniejsza to rozdzielczość efektywną.
Użyta technologia sprawiła, że ekran, mimo świetnego stosunku rozdzielczości do przekątnej, nie wyświetla tak ostrego obrazu, jakiego można by się spodziewać po takich parametrach. Co prawda nie są widoczne pojedyncze piksele, lecz wprawne oko zauważy charakterystyczną siatkę wyróżniającą wszystkie matryce PenTile.
Od tego ekranu nie można też oczekiwać tak żywych kolorów i idealnej głębi czerni jak od ekranów OLED-owych. Występuje tutaj także efekt smużenia, widoczny szczególnie podczas dynamicznego ruchu elementów w kolorze czerwonym. Nic złego nie można natomiast powiedzieć o kątach widzenia, które w tym modelu są bardzo dobre.
Oprogramowanie i wydajność
Testowany przeze mnie egzemplarz pracuje pod kontrolą Androida w wersji 2.3.4 wraz z nakładką MOTOBLUR. Nakładka przygotowana przez amerykańskiego producenta nie ingeruje tak mocno w system jak rozwiązania konkurencji (tj. Sense, TouchWiz). MOTOBLUR ma kilka ciekawych dodatków ułatwiających korzystanie ze smartfona:
- segregowanie aplikacji w menu według własnych grup;
- profile – możliwość skorzystania z jednego z trzech profili – każdy z nich zawiera zestaw 7 pulpitów.
MOTOBLUR pod względem wydajności i funkcjonalności nieznacznie ustępuje interfejsom HTC i Samsunga. Standardowy zestaw widżetów swoją nieciekawą kolorystyką raczej nie zachęca.
Największy problem stanowi jednak sama wydajność interfejsu. Wewnątrz urządzenia drzemie dwurdzeniowy układ NVIDIA Tegra 2 o taktowaniu 1 GHz, którego obecności nie odczułem podczas sprawdzania poszczególnych elementów MOTOBLUR-a. Nie ma co prawda klatkowania, ale ekrany przesuwają się dość topornie, co po pewnym czasie nieco zniechęca do dalszego użytkowania nakładki producenta.
Lapdock
Dodatkiem, bez którego Atrix nie byłby urządzeniem wyjątkowym, jest Motorola Lapdock. Czym właściwie jest ten nietypowy gadżet do złudzenia przypominający netbooka? We wnętrzu Lapdocka znajdują się: ekran, klawiatura, głośniki, wewnętrzna bateria i para portów USB. Lapdock zwiększa możliwości smartfona i sprawia, że praca na nim staje się jeszcze wygodniejsza.
Lapdock to dodatek, który działa wyłącznie po połączeniu z Motorolą Atrix, nie pracuje jako osobne urządzenie. Gadżet nie ma nawet włącznika – uruchamia się i wyłącza automatycznie po podłączeniu/odłączeniu telefonu.
Stacja dokująca typu laptop wyposażona jest w wyspową klawiaturę, trackpad, ale przed wszystkim 11,6-calowy ekran pracujący w rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. Wewnętrzna bateria, według producenta, zapewni 6 godzin nieustannej pracy.
Podsumowanie
Motorola Atrix z pewnością wyróżnia się na tle konkurencji dzięki gadżetowi w postaci Lapdocka. Połączenie smartfona i laptopa wydaje się pomysłem genialnym i rozwiązującym wiele problemów. Niestety i w tym przypadku rzeczywistość okazuje się bardzo okrutna.
Dlaczego tak interesujący smartfon nie robi w Polsce kariery? Jednym z powodów był bardzo długi czas wprowadzania go na polski rynek. Urządzenie trafiło do nas dopiero 10 miesięcy po oficjalnej prezentacji w Stanach - w tym czasie pojawiło się wiele ciekawych modeli konkurencji. Kolejną przyczyną jest słaba dostępność Lapdocka w Polsce. Znalezienie nowego produktu w naszym kraju graniczy z cudem, a jeśli już się to uda, to trzeba się przygotować na wydatek rzędu 1000 zł.
Więcej informacji na temat Motoroli Atrix z Lapdockiem znajdziecie w pełnym teście obu urządzeń. Jak Wam się podoba sprzęt Motoroli? Czy jest wart swojej ceny? Komentarze tradycyjnie są do Waszej dyspozycji.