Android Jelly Bean [test]

Android Jelly Bean [test]
Michał Brzeziński

20.09.2012 10:09, aktual.: 20.09.2012 12:09

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na kolejne danie Google zaserwowało swoim fanom żelki. Nowa iteracja Androida została przedstawiona przy okazji premiery Nexusa 7, czyli pierwszego urządzenia (na równi z Galaxy Nexusem) z nowym systemem. Po spędzeniu sporej ilości czasu ze smartfonem i tabletem wyposażonymi w Jelly Beana, mogę opisać jak nowe funkcje sprawdzają się w praktyce.

Project Butter, Animacje, Aparat i galeria

Lista zmian jest wam dobrze znana, ale ona sama zbyt wiele nie mówi.Wszystko wychodzi w trakcie korzystania z systemu, a różnice w porównaniu do poprzedniej wersji są naprawdę znaczące. Galaxy Nexus po aktualizacji to zupełnie nowy telefon.

Google Project Butter Android 4.1 Jelly Bean

Czy w tym aspekcie Android doścignął iOS-a? Na urządzeniach z najwyższej półki prawdopodobnie tak. Jednak przy nieco gorszych układach (np. Galaxy Nexus), w porównaniu ciągle odrobinę lepszy pozostaje iOS. Przykład? Google nie może sobie poradzić z siatką widżetów, przy której urządzenie często nie reaguje tak szybko jak powinno.

Animacje

Ten element jest bezpośrednio związany z Project Butter - w końcu animacje miały stać się o wiele płynniejsze. I tak jest, ale nie w tym sęk.

To, o czym niewielu wspomina, to wszystkie przejścia między ekranami i okienkami, które wreszcie mają sens! I znowu, chociaż nie brzmi to przełomowo, a 90% osób pewnie świadomie tego nie zauważy, to z systemu korzysta się o wiele przyjemniej.

Jelly Bean App Opening Animation

Po dotknięciu ikonki na pulpicie, nie pokazuje się po prostu nowe okno - obraz aplikacji wychodzi z tej ikonki. To samo dotyczy przywoływania programów z widoku multitaskingu, co wygląda jeszcze bardziej efektownie.

Przemyślano także przechodzenie między widokami kolejnych aplikacji. W Androidzie mówimy o stosie (z ang. stack), gdzie każda nowo otwarta aplikacja (lub aktywność) ustawiana jest na jego szczycie. W zależności od tego czy pokazuje się nowe okno, czy przywracamy na wierzch to, co było pod spodem, interfejs wlatuje na ekran odpowiednio z góry lub z dołu.

Takich animacji z pewnością jest więcej, ale chcę przedstawić ogólny zamysł designerów Androida, który mnie bardzo cieszy. Naturalne przejścia zwiększają intuicyjność a do tego są przyjemne dla oka.

Aparat i galeria

Rzucająca się w oczy świetna animacja następuje po zrobieniu zdjęcia - sugestywnie odchodzi ono na bok, poza ekran. Sugestywnie, ponieważ przeciągając palec w odwrotnym kierunku, możemy szybko podejrzeć ostatnie fotografie. Wykonując dwoma palcami gest oddalania obrazu, zdjęcia zmniejszają się, układając jeden obok drugiego, co pozwala je szybciej przewijać.

Ale to co najbardziej podoba mi się w tym widoku, to szybkie usuwanie. Podobnie jak z powiadomieniami i aplikacjami działającymi tle, wystarczy przesunąć element poza ekran - Android staje się bardziej spójny. W przypadku pomyłki użytkownik ma szansę przywrócić ostatnio usunięte zdjęcie.

Google Now i wyszukiwanie głosowe Google Now i wyszukiwanie głosowe

Zintegrowane z nim jest wyszukiwanie głosowe, ale dla wielu osób będzie skreślone na starcie, ponieważ nie obsługuje języka polskiego. I nie wystarczy mówić po angielsku, trzeba zmienić język całego systemu.

Ale gdy ktoś się poświęci, może zadać pytanie i jest spora szansa, że dostanie adekwatną odpowiedź. Rozpoznawanie mowy jest oczywiście sprawą indywidualną i zależy od wielu czynników. Co ciekawe, jeśli nie wszystkie słowa zostały dobrze zrozumiane, system potrafi je poprawić patrząc na kontekst.

Można pytać o informacje dotyczące sławnych ludzi, popularnych miejsc, pogody i wiele innych. Zasada jest prosta: jeśli na pytanie można odpowiedzieć liczbą lub bardzo prostym zdaniem, szansa na sukces rośnie. Google także zintegrował z wyszukiwarką mapę, więc w razie potrzeby dowiemy się, gdzie jest najbliższy bankomat/sklep/cokolwiek.

Zarządzenie głosowe samym telefonem jest niedostatecznie rozwinięte. Można włączyć alarm, ustawić przypomnienie, włączyć konkretnego artystę lub utwór, zadzwonić do kogoś, wysłać wiadomość (o ile uda się wymówić polskie imię po angielsku), zanotować i niewiele ponadto. Nietypowe jest notowanie, ponieważ w ten sposób wysyła się maila do samego siebie, gdzie w treści jest notatka, a w załączniku plik dźwiękowy z nagraniem.

Ale pojawi się więcej funkcji. Gdy spróbujemy włączyć Wi-Fi lub napisać coś na Twitterze, usługa poinformuje nas, że na razie jest to niemożliwe. Wnioskuję, że wkrótce powinno być.

Cała funkcjonalność długo by opisywać, więc poniżej umieściłem przykładowe zastosowania:

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/14]

Porównań z Siri było już mnóstwo i każde z rozwiązań ma swoje wady i zalety. Na pewno elementem, w którym Google ma przewagę jest szybkość działania.

Samo Google Now można z powodzeniem używać w naszym ojczystym języku. Usługa ma być inteligentnym asystentem i automatycznie pokazywać karty, które mogą się okazać przydatne. Aplikacja pokazuje następujące przykładowe karty:

  • Ruch - pojawia się przed wyjazdem lub po wyszukiwaniu lokalnym;
  • Pogoda - pokazuje prognozę pogody;
  • Transport publiczny - pojawia się w pobliżu stacji transportu publicznego;
  • Loty - pojawia się przed wyszukanym lotem;
  • Sport - pokazuje wyniki rozgrywek dla zespołów wpisanych w wyszukiwarkę;
  • Następne spotkanie - pokazuje wydarzenia z kalendarza zsynchronizowane z urządzeniem, plus czas dojazdu;
  • Tłumaczenie - pokazywana podczas podróży jako pomoc przy tłumaczeniu;
  • Waluta - pokazywana w podróży jako pomoc przy przeliczaniu walut;
  • Godzina w domu - pojawia się podczas podróży w innej strefie czasowej;
  • Miejsca - pokazuje ciekawe miejsca w pobliżu.

W moim przypadku najczęstszymi kartami były Pogoda oraz Ruch. Informacje opcjonalnie pojawiają się na pasku powiadomień - ich priorytet można dowolnie zmieniać. Google Now samo się uczy, gdzie jest dom użytkownika (tam, gdzie najczęściej śpi) oraz jego miejsce pracy (najwięcej czasu w ciągu dnia), ale i tak zawsze prosi o potwierdzenie tej informacji.

Już na tym etapie pojawiło się wiele kontrowersji związanych z prywatnością. A to jeszcze nie koniec...

O kolejnej funkcjonalności każdy się prędzej czy później dowiaduje, najczęściej z zaskoczenia. Jeśli na dowolnym urządzeniu wyszukamy jakieś miejsce niedaleko nas i będziemy zalogowani na konto Google, dowie się o tym także smartfon. Przy najbliższej okazji powiadomi czy na drodze do tej lokalizacji są korki, albo zwyczajnie powie jak tam trafić. To się nazywa mocna integracja.

Oczywiście, zaraz pojawią się narzekania osób, które nadmiernie dbają o swoją prywatność, ale na szczęście Google Now jest tylko opcjonalne.

A jak to wszystko sprawdza się na co dzień? Tak samo jak Siri - fajny gadżet, ale w praktyce po 2 tygodniach przestałem go używać. Obecnie moje wykorzystanie Google Now sprowadza się do rzadkiego sprawdzania pogody i ustawiania przypomnień. To mogłoby się zmienić, gdyby wprowadzono język polski, ale kiedy to nastąpi - nie wie nikt.

Powiadomienia, Rozmieszczanie widżetów, podsumowaniePowiadomienia

Najważniejszą nowością są rozszerzane powiadomienia. W notyfikacjach Google od zawsze był na przodzie stawki i gdy większość systemów w końcu zastosowała podobne rozwiązania, Android znowu im odskoczył. Od teraz powiadomienia nie tylko pokazują co się wydarzyło, ale także pozwalają łatwo podjąć akcję z tym związaną.

Przykłady widać poniżej:

Wyjątkami są powiadomienia z Gmaila oraz SMS. W nich możemy tylko zobaczyć więcej treści, ale i to jest dużą zaletą. Do tej pory dostając kilka wiadomości/e-maili trzeba było wejść w aplikację, żeby zobaczyć szczegóły, a teraz dobry podgląd daje rozwinięcie powiadomienia.

Jak to w świecie Androida bywa, deweloperzy niezbyt szybko dostosowują się do nowych trendów i tylko nieliczne programy zaimplementowały rozszerzone powiadomienia. System jest gotowy, teraz potrzeba czasu.

Ostatnim i najmniejszym dodatkiem jest blokowanie powiadomień z danego programu. Do tej pory zdarzało się, że na pasku pojawiały się reklamy i nie wiedzieliśmy, kto jest winny. Teraz po przytrzymaniu palca na powiadomieniu i kliknięciu "O aplikacji" można łatwo odnaleźć winowajcę i odebrać dostęp do górnej belki.

To jest jedna z tych funkcji, których używa się raz na miesiąc i dopiero wtedy w pełni docenia. Wbrew pozorom nie tylko śmieciowe aplikacje próbują ingerować w pasek powiadomień. I chociaż Google ostatnio zakazał takich praktyk, to dostosowanie się wszystkich deweloperów jest złudnym marzeniem.

Rozmieszczanie widżetów

Podczas prezentacji wychwalano inteligentne rozmieszczanie elementów na pulpitach. W przypadku gdy zabraknie miejsca na skrót lub widżet, to te obecne tak się przemieszają, żeby miejsce się zawsze znalazło. Przy przemieszczeniu widżetu, on sam zmienia rozmiar tak, żeby się zmieścić.

Ten z pozoru skomplikowany proces działa naprawdę dobrze i jeśli jest szansa na znalezienie miejsca, to na pewno się ono znajdzie. Problem pojawia się, gdy chcę przenieść ikonkę do folderu. Często folder ucieka, chcąc zrobić miejsce. Wychodzi z tego zabawa w kotka i myszkę, i dopiero po kilku próbach osiągam zamierzony efekt.

Google mogłoby przemyśleć ten jeden specjalny przypadek, ponieważ poza tym, całe rozwiązanie spisuje się bardzo dobrze. Pomimo tego, nie uważam go za bardzo przydatne, raczej kolejny ciekawy gadżet.

Podsumowanie

Chyba nie muszę pisać, że wymieniłem tylko największe zmiany i nowe funkcje, ale są też dziesiątki/setki innych poprawek.

Zmieniono widok wybierania aplikacji do wykonania czynności, wygląd ustawień i wiele innych. Wraz z nowym Androidem lifting przeszły aplikacje Google'a, nawet ich ikonki.

Jedno jest pewne - Jelly Bean jest krokiem we właściwym kierunku. Nie widzę żadnego powodu, dla którego ktoś mógłby nie chcieć nowego systemu - wszystkie nowości wprowadzają pozytywne zmiany i/lub nie będą nikomu przeszkadzać.

To, co jest najważniejsze w Androidzie 4.1 to płynność, spójność, lepsze animacje, rozszerzone powiadomienia oraz większa przyjemność z użytkowania.

Oczywiście przed inżynierami Google'a ciągle dużo pracy, system nagle nie stał się idealny. Spójność interfejsu się polepszyła, ale ciągle może być lepiej, warto też byłoby coś zrobić z tą nieszczęsną siatką widżetów. Dodatkowo, płynność drastycznie spada, gdy pojawia się na nim nowe okienko pop-up (toast notification). A jest tego więcej.

Jednak w tym wszystkim najgorsze jest to, że z powodu opieszałości producentów, najlepsza wersja Androida stanie się popularna dopiero za rok.

Jeśli macie jakieś pytania dotyczące Jelly Beana, piszcie je w komentarzach.

Źródło: AndroidPolice

Źródło artykułu:WP Komórkomania
testysmartfonyprzeglądy
Komentarze (0)