Zapomnijmy o Samsungu. Apple ma coraz większe problemy z bateriami

Zapomnijmy o Samsungu. Apple ma coraz większe problemy z bateriami

Słaba bateria
Słaba bateria
Źródło zdjęć: © Thomaspajot / depositphotos.com
Łukasz Skałba
23.12.2016 16:09, aktualizacja: 23.12.2016 17:47

Każda wpadka firmy Apple jest nagłaśniana w mediach branżowych i nie tylko. Ciężko wymienić je wszystkie, ale prasa pisała już o #antenagate, #yellowgate, #scratchgate, #bendgate, #chipgate. Teraz przyszła pora na #batterygate. O co chodzi?

Zaczęło się niewinnie

Miesiąc temu Apple ogłosił program wymiany baterii w niektórych modelach iPhone’a 6s. Mowa była o egzemplarzach z pierwszej fali, czyli tych sprzedanych we wrześniu i październiku ubiegłego roku. Co było z nimi nie tak?

Smartfony padały, gdy wskaźnik naładowania baterii wskazywał na przykład 20 proc. Tak się składa, że ja również doświadczyłem tego problemu. Mój iPhone w temperaturze pokojowej nigdy nie schodził poniżej 10 proc., a na zewnątrz, przy niższych temperaturach, gasł nawet przy 30-40 proc. Jako że miałem sprzęt na gwarancji, został on po prostu wymieniony na nowy egzemplarz.

Niedawno jednak okres gwarancyjny obejmujący pierwszą partię dobiegł końca, więc Apple był zmuszony do uruchomienia programu wymiany baterii. Kilka dni później dowiedzieliśmy się, co było przyczyną wadliwego działania sekcji energetycznej modelu 6s. Okazuje się, że ogniwa były zbyt długo wystawione na bezpośredni kontakt z powietrzem, co w pewnym stopniu je uszkodziło i znacząco zmniejszyło ich żywotność. Był to więc problem natury hardware’owej.

Sprawa jest jednak dużo poważniejsza

Okazuje się, że po pierwsze, problem dotyczy nie tylko modeli wyprodukowanych w pierwszej serii, ale również innych generacji telefonów Apple. Na gasnące przedwcześnie iPhone’y skarży się coraz większa rzesza użytkowników. Tym razem jest to jednak problem związany bardziej z oprogramowaniem niż ze sprzętem samym w sobie.

iOS 10 wprowadza co prawda kilka fajnych nowości, ale stabilnością to on nie grzeszy. Również zarządzanie energią przebiega w tym przypadku raczej kiepsko. Bardzo duża część iPhone’ów po aktualizacji do iOS-u 10 zaczęła mieć podobne problemy, które do tej pory dotyczyły tylko użytkowników jednej partii produkcyjnej iPhone’a 6s.

Z problemu dotykającego “kilku” użytkowników zrobiła się ogromna afera, która zyskała nazwę "#batterygate" lub - jak kto woli - "30% bug". Niektóre iPhone’y z najnowszymi wersjami systemu iOS wyłączają się wtedy, kiedy nie powinny. Część użytkowników narzeka również na to, że wskaźnik naładowania totalnie wariuje i pokazuje absurdalne wartości.

Aktualizacje tylko pogarszają sytuację!

Skoro problemy z zasilaniem nie występowały w poprzednich odsłonach systemu Apple’a, można je usunąć, aktualizując system po raz kolejny. W teorii brzmi prosto, ale ekipa Tima Cooka nie potrafi sobie z tym poradzić.

Lawinę niezadowolenia wywołała aktualizacja do iOS-u 10.1, która znacząco zwiększyła liczbę urządzeń, których dotyczy problem. Apple chcąc wyjść jak najszybciej na prostą wpakowało się w jeszcze większe tarapaty. Aktualizacja do iOS 10.2 jeszcze bardziej pogorszyła sytuację i spowodowała, że wskaźnik naładowania zaczął wariować w jeszcze większym stopniu.

Obraz

Najgorsze jest to, że użytkownicy, których sprzęt działa na iOS 10.2 jeszcze gorzej, nie mogą już cofnąć się do iOS 10.1. Jabłkowy koncern wyjątkowo szybko usunął w tym przypadku opcję downgrade’u.

W jaki sposób Apple rozwiąże problem z bateriami?

Aktualizacja oprócz poprawy stabilności energetycznej miała wnieść jeszcze jedną nowość - narzędzie diagnozujące baterię. System z numerkiem 10.2 ma zaszyte w sobie algorytmy, które monitorują działanie systemu pod względem energetycznym, zapisują wszelkie informacje i wysyłają je na serwery giganta z Cupertino. Wygląda więc na to, że Apple przed aktualizacją nie wiedział, w czym tkwi problem.

Wydaje się to absurdalne.Na szczęście pierwsze opinie beta-testerów iOS 10.2.1 są pozytywne i sugerują, że nachodząca aktualizacja poprawi stan rzeczy.

iPhone - wpadka za wpadką

Firma Apple testuje swoje iPhone’y w laboratoriach badawczych wartych miliardy dolarów i zatrudnia najbardziej utalentowanych naukowców świata. Mimo to, praktycznie każdy model smartfona z nadgryzionym jabłkiem na obudowie zaliczył jakąś spektakularną wpadkę. Nie taką jak Samsung z modelem Note 7, ale jednak.

#antenagate (2010)

iPhone 4 zaoferował użytkownikom zupełnie nowy design, w którym pierwsze skrzypce grała bryła telefonu wykonana ze szkła. Podczas premiery, Apple promował również rewolucyjny system anten, którego rolę pełniła boczna ramka urządzenia. Szybko okazało się jednak, że nie jest to optymalne rozwiązaniem, i że czwórka ma ogromne problemy z zasięgiem - do tego stopnia, że Apple rozdawał za darmo specjalne bumpery.

#yellowgate (2011)

iPhone 4s miał już poprawnie działającą antenę, ale Apple popsuł tym razem coś innego. Ekrany niektórych egzemplarzy nie potrafiły poprawnie wyświetlić bieli i generowały żółtawe przebarwienia. Była to wina kleju łączącego panel dotykowy z właściwym wyświetlaczem. Ponoć zasychał on zbyt wolno, w rezultacie czego problem znikał dopiero po kilku tygodniach użytkowania telefonu.

#scratchgate (2012)

iPhone 5 był bohaterem afery zadrapaniowej. Apple nie dopracował tym razem procesu anodyzacji czarnej wersji urządzenia, w rezultacie czego odpadał z niego “ciemny lakier” i powodował, że smartfon po kilku dniach użytkowania mógł wyglądać, jakby miał na karku już kilka dobrych lat. Ba, niektóre egzemplarze były porysowane już po wyjęciu z pudełka.

#bendgate (2014)

O wyginających się iPhone’ach szóstej generacji słyszał chyba każdy. Okazało się, że aluminiowa obudowa nie jest wystarczająco sztywna i wytrzymała. Szczególnie dolegliwe było to dla posiadaczy większego wariantu smartfona z dopiskiem Plus, który wyginał się na potęgę nawet podczas wiązania sznurówek z urządzeniem w kieszeni.

Obraz

#chipgate (2015)

W przypadku iPhone’a 6s Apple zastosował mocniejszy stop aluminium oraz dwie różne wersje pozornie tego samego procesora. Część iPhone’ów miała układ wyprodukowany przez Samsunga, a część przez TSMC. Nie byłoby żadnego problemu, gdyby działały one identycznie. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Samsungowe czipy były bardziej energochłonne i gorzej sprawowały się w codziennym użytkowaniu. Loteria.

W 2016 roku najbardziej jaraliśmy się (hehe) bateriami

Samsung do tej pory nie ujawnił, co było przyczyną samozapłonów Note’a 7. Wygląda więc na to, że problem jest poważny. Apple natomiast nie radzi sobie z zarządzaniem energią zgromadzoną w akumulatorku i nie potrafi tego sprawnie naprawić.

Na końcu tego przydługiego tekstu zadaję sobie (i Wam) dwa pytania:

  1. O co chodzi z #batterygate? Dlaczego Apple nie potrafi usunąć problemu, a tylko pogarsza i tak kiepską sytuację?
  2. Dlaczego Apple uznawany za markę premium nie dopracowuje swoich produktów do perfekcji i od wielu lat wypuszcza na rynek iPhone’y z poważnymi wadami?

Warto na koniec przypomnieć jeszcze tragiczną jakość wykonania słuchawek Apple AirPods. I teraz możemy zadać trzecie, ostateczne pytanie - może Apple nie powinien być traktowany jako marka premium? Ceny to przecież nie wszystko…

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)