Apple zabije się o własne nogi?
Większy iPhone 5 już jest, a wraz z nim sporych rozmiarów rozczarowanie. Pytanie tylko czy Apple w ogóle jest jeszcze zdolne do rewolucji.
12.09.2012 | aktual.: 12.09.2012 23:00
Apple ze swym iPhone’em wydaje się być obecnie w tym samym miejscu w którym kiedyś znalazła się Nokia z Symbianem czy Microsoft z Windows Mobile. Obie te firmy, pewne że ich rozwiązania nie mają sobie równych, zlekceważyły konkurencję nie chcąc zauważać faktu, że kto nie idzie do przodu ten się cofa. Jak skończyła się ta lekkomyślność dla obu gigantów nie trzeba nikomu przypominać. Czy Apple pójdzie tą samą drogą?
Pamiętajmy, świat nie jest już taki jak podczas premiery iPhone’a 4, zaś sam iPhone w tym czasie niewiele się zmienił. Jego edycja z numerkiem 5 nie wniosła niczego nowego, nawet tak mało ekscytującego jak choćby Siri, usługa będąca gwoździem programu podczas prezentacji iPhone’a 4S. Wypada zapytać, co przez ten czas robili szefowie Apple, czyżby przez pół roku zastanawiali się o ile milimetrów powiększyć ekran?
Zaś konkurencja wykorzystała ten czas wzorowo, prymusem ponownie okazał się Samsung, który po bardzo dobrym Galaxy S II, stworzył doskonały technologicznie i bardzo dopracowany software’owo Galaxy S III. Samsung zrobił to co powinna zrobić firma Apple (gdyby ta nie spała). A Samsung to nie jedyny uczeń który pilnie przysiadł do odrabiania lekcji zadanych wiele lat temu przez Jobsa, w czasach gdy Apple miała siły i chęci by zmieniać świat. HTC stara się zawojować rynek telefonami z serii One, Sony, po porzuceniu Ericssona, złapało wiatr w żagle i staje się poważnym graczem na rynku, a takie chińskie ZTE bądź Huawei na poważnie myślą o tworzeniu mocnych marek.
No i oczywiście Google. Android Ice Cream Sandwich przyniósł pójną, elegancką szatę graficzną dla tabletów i komórek, a jego kolejna odsłona wiele rozwiązań wpływających na płynność dziania i komfort pracy z systemem. Nie zapominajmy również o Microsofcie, którego związek z Nokią, owocuje coraz bardziej urodziwym potomstwem. I choć nie zanosi się obecnie by telefony pracujące pod kontrola Windows Phone'a zatrzęsły komórkowym światem, to tablet Microsoftu Surface, zdaniem wielu, może wyrwać sporą część rynku z rąk Apple’a.
Gdzie w tym wszystkim jest iPhone 5? Powiększony 4-calowy wyświetlacz oferuje przyzwoitą rozdzielczość 1136 x 640. Wyłącznie przyzwoitą, bo jak inaczej można ją nazwać w porównaniu z IPS LCD Lumii 920 czy ekranem HD Super AMOLED Samsunga Galaxy S III (oba o rozdzielczości 1280 x 768 pikseli). Aparat iPhone’a, mimo że został nieco ulepszony, zarówno pod kątem wykonania, jak też oprogramowania, najprawdopodobniej nie będzie w stanie konkurować z kamerami montowanymi w najnowszych komórkach Nokii z serii Lumia. Inne “nowości” to LTE, WiFi w standardach a/b/g/n, szybszy procesor czy nieco ulepszone Siri, można skwitować co najwyżej krótkim, nareszcie.
Apple drepcze według mnie w miejscu. cCyni to już od premiery iPhone’a 4, lecz w czasach w których Steve Jobs prezentował iPhone’a z wyświetlaczem Retina nawet małe kroczki dawały firmie z Cupertino wielką przewagę. Konkurencja bowiem była bardzo daleko w tyle. Ale czasy się zmieniły, co najwyraźniej umknęło uwadze szefostwa Apple.
Kto czytał biografię Steva Jobsa ten wie, że Steve dzielił świat, ludzi i produkty na dwie kategorie, świetne i (za przeproszeniem) gniane. iPhone 5 to gniany telefon.