Argentyna banuje iPhone'a i BlackBerry w trosce o... gospodarkę! [aktualizacja]

Zwykle jeśli państwo wprowadza zakaz sprzedaży, jest on sensownie uzasadniony. Argentyna zablokowała właśnie na swoim rynku produkty BlackBerry oraz iPhone'y, a tłumaczy to troską o gospodarkę.

iPhone'y i jeżynki zakazane w Argentynie (fot. GSMArena)
iPhone'y i jeżynki zakazane w Argentynie (fot. GSMArena)
Kamil Homziak

30.12.2011 | aktual.: 30.12.2011 15:15

Latynoski kraj ma ostatnio problemy ekonomiczne, ale skąd tego typu pomysły? Blokada jest o tyle dotkliwa, że RIM i Apple kontrolują około 60% argentyńskiego rynku smartfonów. Nie została ona jednak wprowadzona na stałe.

W zasadzie Argentyna nie zabrania sprzedaży produktów RIM i Apple'a, ale w zmyślny sposób znacząco ją ogranicza: do standardowego, 21% podatku VAT dodawany jest kolejny, w wysokości 20,48%. To kara za to, że Apple i RIM (w przeciwieństwie do Nokii, Motoroli, LG czy Samsunga) nie mają w Argentynie fabryk czy innych placówek badawczych.

To niejedyna forma nacisku na spółki: wprowadzając nowe urządzenie na tamtejszy rynek, firmy muszą czekać od 2 do 6 miesięcy, aż urząd celny wyda stosowne zezwolenie. Łatwo sobie zatem wyobrazić, że np. premiera iPhone'a 5 w Argentynie będzie mocno opóźniona, na czym stracą głównie Bogu ducha winni konsumenci.

Przedstawiciele rządu informują, że powzięte decyzje są podyktowane troską o wspólne dobro (powstrzymanie rosnącej inflacji, wzmocnienie kursu peso w stosunku do dolara). Ale to tylko jedna strona medalu. Gdyby RIM lub Apple zdecydowały się zainwestować w argentyńską gospodarkę (nawet w kooperacji z jakąś lokalną firmą), "zakaz" przestanie obowiązywać. Podobno producent jeżynek szuka już odpowiedniego partnera, zamiary Apple'a nie są znane.

Na decyzji argentyńskich władz najwięcej zyskają prywatni importerzy, którzy w podziemiu zaczną handlować zakazanymi smartfonami. Odpływ klientów odczują natomiast argentyńscy operatorzy, pozbawieni możliwości sprzedaży popularnych telefonów. Kiedyś rządzący pójdą pewnie po rozum do głowy i wymyślą inny sposób na radzenie sobie z kryzysem. Inwestycje w nowe technologie z pewnością poprawiłyby kondycję gospodarki, ale kraju nie uratują.

Aktualizacja

Krystian słusznie zauważył błąd: informacja nie jest prawdziwa, to żart z okazji argentyńskiego święta będącego odpowiednikiem prima aprilis. Jak widać, nawet Electronista i Phone Arena (i nie tylko oni) dały się nabrać. Wpis wyjaśniający sprawę opublikował też Cellular News.

Komentarze (0)