iPhone'a 6 - (bardzo wstępne) pierwsze wrażenia
Dzięki uprzejmości Piotrka Grabca, który w drodze z Drezna zahaczył dosłownie na pół godziny o Wrocław, miałem okazję pobawić się iPhone'em 6. Jaki na pierwszy rzut oka prezentuje się nowy sprzęt z Cupertino?
Podstawowe pytanie jakie zadał mi Piotrek (m.in. bloger spidersweb.pl) brzmiało:
Jak leży w ręce?
Taką zagwozdkę mogą mieć tylko najbardziej zatwardziali fani smartfonów Apple. Cała reszta wie mniej więcej czego się spodziewać po telefonie o takiej przekątnej ekranu. Odpowiadam więc - "iPhone 6 leży w ręce naprawdę nieźle". Jest nieznacznie dłuższy od One (M7), ale jednocześnie sporo lżejszy i cieńszy, co bardzo pozytywnie wpływa na walory użytkowe. Obłe krawędzie to - jak słusznie zauważył zresztą sam właściciel - zwycięstwo ergonomii. Tej wielkości urządzenie o bryle iPhone'a 5S byłoby po prostu niewygodne. Co ważne - iPhone 6 nie jest śliski, nie bałem się, że wypadnie mi z rąk, co jest moim nieodzownym lękiem jako posiadacza One M7.
Czy jest tak brzydki jak na zdjęciach?
Nie, jest ładniejszy, ale nie tak ładny jak chcielibyście by był. Piotrek kupił sobie złoty model, który prezentuje się nieźle, ale według mnie pod względem designu iPhone 6 to krok w tył. Złoty 5S ślicznie się mienił, był niczym kawałek biżuterii okalający technologię. Tym wszystkim “szóstka” nie jest i to jej główny problem. To bardzo ładne urządzenie, ale nie tak ładne jak chociażby One (M8).
iPhone 6 jest wykonany wzorowo. Spasowanie elementów, sztywność urządzenia, zimne aluminium oraz zaokrąglona tafla szkła na bokach potwierdzają jedno - konstrukcja tego telefonu to majstersztyk.
Pozostaje jeszcze kwestia tych nieszczęsnych anten. Tu nie będę ukrywał - niedopracowanie ze strony Apple'a jest ewidentne, chociaż na żywo nie wyglądają one aż tak tragicznie, jak na renderach. W pełni zrozumiałe dla mnie jest, że jest to cena zastosowania obudowy unibody. Nie neguję tego - jednak jak wspominałem wcześniej - w ogólnym rozrachunku w kwestii wzornictwa jest to krok w tył.
Wojtek Pietrusiewicz, autor bloga MakoweABC napisał, że rewelacyjne wrażenie robi teraz ekran. Nie chodzi o rozdzielczość, ale o odwzorowanie barw, lepsze kąty widzenia, oraz coś, na co testy pod mikroskopem nie zwrócą uwagi. Otóż, treści na iP6 nie wyglądają jak wyświetlane na ekranie, ale jak malowane na szkle. Panel niezwykle precyzyjnie reaguje na dotyk, a sposób w jaki wyświetla zawartość pozwala poczuć się jakbyśmy palcem faktycznie bawili się systemem.
Bez efektu WoW
Jak ostatecznie iPhone 6 wypada po pierwszych minutach zabawy? Od samego początku czuć, że trzymamy w ręce topowe urządzenie. To efekt pracy mistrza swojego rzemiosła, jednak brakuje tego efektu WoW, który występował gdy pierwszy raz braliśmy do ręki “czwórkę” czy 5S. Doskonale czuć, że to porządny sprzęt, czołówka wśród czołówki, ale sam iPhone zaczyna powszechnieć. Jest jak z MacBookami - biorąc do ręki Aira wiesz, że trzymasz w rękach mały cud techniki, ale to wciąż “tylko” ultrabook. Podobnie jest z “szóstką”. Co prawdopodobnie nie odbiera jej tego, jak dobrym i kompletnym smartfonem jest.