Logo zostaje, idea umiera. Kilka słów o BlackBerry w rękach Chińczyków
Jeśli myśleliście, że przejęcie BlackBerry przez chińską firmę TCL będzie dla fanów marki nieodczuwalne, pora zrewidować poglądy.
Przed kilkoma dniami BlackBerry oficjalnie ogłosiło, że nie będzie się już zajmować produkcją sprzętu. Licencję na używanie nazwy, logotypu i autorskich rozwiązań BlackBerry wykupiło chińskie TCL - przedsiębiorstwo, w którego rękach znajduje się już m.in. Alcatel.
Choć z oficjalnego komunikatu wynika, że stara ekipa wciąż będzie odpowiadać za rozwój oprogramowania, zabezpieczeń i funkcji biznesowych, wygląda na to, że jej zadanie sprowadzać się będzie nie do szukania najlepszych rozwiązań, lecz wykonywania poleceń nowego właściciela.
Smartfony TCL z logo BlackBerry są niezgodne z filozofią Kanadyjczyków
Parę tygodni temu swoją premierę miał BlackBerry DTEK60 - lekko zmodyfikowany i przebrandowany TCL 950.
Wkrótce do portfolio Chińczyków dołączyć ma także BlackBerry Mercury, o którym wczoraj pisał Mateusz.
Co łączy te smartfony? Oba mają czytniki linii papilarnych. Czy jest w tym coś nadzwyczajnego? Jest.
Zauważyliście, że BlackBerry - firma tak bardzo skupiona przecież na bezpieczeństwie - nie używała w swoich smartfonach czytników biometrycznych? Nie bez powodu.
Temat ten został poruszony w wywiadzie, który w listopadzie 2015 roku serwis VentureBeat przeprowadził z Dave'em Kleidermacherem - szefem działu BlackBerry zajmującego się bezpieczeństwem .
Minął rok i pojawił się nowy właściciel marki, którego argumenty o "stosunkowo słabej metodzie uwierzytelniania" nie przekonują. Sami Kanadyjczycy w kwestii bezpieczeństwa - jak widać - nie mają już za dużo do gadania, bo najważniejsze decyzje podejmowane są w Chinach.
Dowodów na to, że skanery odcisków palców nie są idealnym zabezpieczeniem, nie trzeba długo szukać
Tylko w tym tygodniu media pisały o mamie 6-letniej Ashlynd Howell, która użyła palca śpiącej matki do odblokowania telefonu, po czym zrobiła zakupy za 250 dolarów.
Czytniki linii papilarnych zdobyły popularność na rynku konsumenckim głównie ze względu na wygodę; przyłożenie palca do skanera zajmuje nie więcej czasu niż przeciągnięcie ekranu, a zawsze to jakieś zabezpieczenie. Ciężko jednak wyobrazić sobie, by wysoko postawiony urzędnik państwowy czy biznesmen chronił w taki sposób ważne dane. A przecież głównie do takich ludzi produkty BlackBerry były swego czasu kierowane. O wiele sensowniejszym zabezpieczeniem zdają się być skanery tęczówki oka.
Oczywiście nie krytykuję TCL za to, że diametralnie zmienia strategię, skoro stara się nie sprawdziła. Zwracam tylko uwagę na to, że część idei stojących za BlackBerry jest już martwa, nawet jeśli samo logo przetrwało.