CAT B15 – pancerny żelek [test]
Przy nim wodoodporne Xperie Z i wzmacniane Galaxy Active wyglądają jak zabawki. Jest wielki, ciężki i bez uszczerbku wyjdzie niemal z każdej opresji. Nie imponuje specyfikacją i możliwościami, ale bardziej liczy się wytrzymałość. A o to w przypadku CAT-a B15 raczej można być spokojnym. Raczej…
19.08.2014 | aktual.: 19.08.2014 18:28
Wygląd i jakość wykonania
Podobnie jak w przypadku testowanego przeze mnie CAT-a B100, w modelu B15 trudno doszukać się designerskiego polotu i lekkości znanej z aktualnych flagowców. Smartfon wyposażony w 4-calowy ekran waży aż 170 gramów, a więc tyle samo, co Galaxy S5 Active z 5,1-calowym wyświetlaczem i niemal o połowę większą baterią. CAT B15 jest jednocześnie znacznie grubszy od chyba wszystkich ostatnio wydawanych smartfonów i tabletów – jego obudowa ma aż 15 mm grubości. Aluminiowe, przytwierdzone solidnymi śrubami listwy boczne sprawiają, że konstrukcja jest idealnie sztywna i odporna na zgniatanie.
CAT B15, dzięki gumowanym wstawkom i wyżłobieniom w pokrywie tylnej, dość pewnie leży nawet w mokrej dłoni. Nie zmienia to jednak faktu, że pokaźne rozmiary (zwłaszcza grubość) i użyte materiały sprawiają, że konstrukcja jest dość toporna, a całość nie jest zbyt miła w dotyku. Naturalnie coś, za coś. Obudowa jest solidna, ale oczywiście nie tak bardzo, jak w przypadku CAT-a B100. Wątpliwości budzi przede wszystkim mechanizm mocowania tylnej pokrywy. Nie mamy tutaj mocnych śrub, a jedynie wykonaną z tworzywa sztucznego zasuwkę. Spasowanie tylnej pokrywy, które powinno być idealne, też pozostawia nieco do życzenia.
W górnej części klapka nie przylega idealnie, a w centralnej wyraźnie ugina się pod naciskiem. Co więcej, ściskając CAT-a B15 rękami jesteśmy w stanie „wypychać” powietrze znajdujące się pod pokrywą, co objawia się wyraźnie słyszalnym syczeniem. Niemal natychmiast kształt klapki powraca do normy, co budzi zrozumiałe wątpliwości o szczelność konstrukcji. Panel LCD jest pokryty pierwszą generacją szkła Corning Gorilla Glass. Możemy zatem liczyć na niezłą odporność na zarysowania i to, że w razie upadku raczej nie trzeba będzie go wymieniać. Nie jest ono bowiem tak twarde jak kolejne generacje, co pozytywnie przekłada się na jego wytrzymałość na uderzenia.
Standardowo wszystkie porty w smartfonie CAT B15 są przesłonięte gumowymi zaślepkami, o których zamykaniu należy pamiętać.
Wytrzymałość
CAT B100, którego miałem przyjemność testować jakiś czas temu, od pierwszych chwil dawał mi poczucie solidności. Nie miałem żadnych oporów przed topieniem go, zamrażaniem, graniem nim w piłkę czy przejeżdżaniu go ważącym ponad 1,5 tony autem. CAT B15 to jednak zupełnie inna bajka. Moje wątpliwości budziła od początku tylna pokrywa i, jak się okazuje, nie były one całkowicie nieuzasadnione. Po wrzuceniu do wanny pełnej wody, ku górze zaczęły raźno wędrować pęcherzyki powietrza wydobywające się z obudowy, choć wcześniej upewniłem się kilkukrotnie, że wszystkie zaślepki są zamknięte, a pokrywa poprawnie założona i zabezpieczona.
Przerwałem próbę, smartfon przeżył, ale na powtórkę z rozrywki nie miałem ochoty, a wnioski każdy może wyciągnąć sam. Upadki, czy to na panele, terakotę czy kostkę brukową, CAT B15 na szczęście zaliczył bez szwanku, całonocny pobyt w lodówce (1 stopień Celsjusza) również. W zamrażarce (-18 stopni Celsjusza) zamarzł po kilku godzinach, ale cudów nie ma – ogniwa litowo-jonowe nie najlepiej znoszą ekstremalne temperatury. Przejechanie autem CAT B15 również przeżył bez uszczerbku, choć tym razem do akcji wkroczył ważący (razem ze mną) tonę z lekkim okładem Yaris. Po prostu wolałem nie ryzykować z Volvo po tym, jak zobaczyłem na jednej z aukcji B15 z popękaną szybką.
Specyfikacja
CAT B15 kosztuje ok. 1200 zł. Za tę kwotę otrzymujemy urządzenie zdolne sporo znieść, ale parametrami konkurencyjne jedynie dla Androidów kosztujących góra 500 zł i najtańszych Windows Phone’ów. Zresztą zobaczcie sami.
- procesor MediaTek MT6577 (2 rdzenie oparte na architekturze Cortex A9, taktowane z częstotliwością 1 GHz, układ graficzny PowerVR SGX531);
- 512 MB pamięci RAM;
- 4 GB pamięci wewnętrznej;
- slot na karty pamięci microSD (maks. 32 GB);
- obsługa 2 kart SIM;
- 4-calowy panel LCD TFT o rozdzielczości 800 x 480 pikseli, pokryty szkłem Corning Gorilla Glass;
- kamera tylna o rozdzielczości 5 Mpix;
- kamera przednia o rozdzielczości 0,3 Mpix;
- łączność: jednozakresowe WiFi 802.11b/g/n, Bluetooth 3.0
- GPS z A-GPS;
- Radio FM;
- czujniki: akcelerometr, zbliżeniowy, światła;
- akumulator litowo-jonowy o pojemności 2000 mAh (wymienny);
- system operacyjny Google Android 4.1;
- wymiary: 125 x 69,5 x 15 mm;
- waga: 170 g;
- certyfikaty: IP67 (odporność na kurz i pełne zanurzenie w wodzie do 1 m głębokości na 30 minut); MIL-STD-810G (odporność na sól, kurz, wilgoć, deszcz, promieniowanie słoneczne, transport i szok termiczny, wstrząsy i upadki, wysokie (55 st. C.) i niskie (-20 st. C.) temperatury); upadek z wysokości 1,8 m bez uszkodzeń.
Ekran
Podobnie jak w przypadku modelu B100, ekran jest jedną ze słabszych stron CAT-a B15. Pomijam fakt, że ma on niską (800 x 480) jak na obecne standardy rozdzielczość, w związku z czym obraz na nim nie jest tak ostry jak by się chciało. Większym problemem jest niezbyt mocne podświetlenie, które w połączeniu ze słabym kontrastem jest zwyczajnie niewystarczające. W słoneczne dni czytelność treści na CAT B15 jest praktycznie zerowa i bez odrobiny cienia korzystanie ze smartfona jest mocno utrudnione. Nie pokuszono się nawet o jakiekolwiek filtry polaryzacyjne. Nie ma po prostu nic, co mogłoby wesprzeć wzrok użytkownika, gdy ostre słońce pada na wyświetlacz.
Sam ekran jakością również nie grzeszy. Kolory są wyprane i przeciętnie odwzorowane, czerń mleczna. Jedynie kąty widzenia, jeśli przymknąć oko na pożółkłą biel i - niekiedy - odchylenia kolorów, można uznać za zadowalające. Zastosowany panel dotykowy pozwala na obsługę z użyciem maksymalnie 2 palców. CAT B15 reaguje na dotyk całkiem precyzyjnie i poprawnie nawet, gdy obsługujemy go mokrymi rękami. Sporadycznie zdarza się, że trzeba powtórzyć gest, gdyż telefon nie zareaguje. Tafla ochronnego szkła zapewnia dobry ślizg palca i jest stosunkowo odporna na zabrudzenia oraz zarysowania, jak na Gorilla Glass przystało.
Łączność i jakość rozmów
CAT B15 nie ma zbyt wiele do zaoferowania w kwestiach łączności. Wbudowany moduł Wi-Fi pracuje wyłącznie na paśmie 2,4 GHz, Bluetooth występuje w starszej wersji 3.0. GPS działa, aczkolwiek zdarza się, że łapanie fixa trwa długo albo sygnał jest w niezbyt odpowiednim momencie gubiony (podczas szybkiej jazdy samochodem). Transmisja danych z wykorzystaniem HSDPA może odbywać się z maksymalną prędkością 7,2 Mb/s. Szału zatem nie ma, ale z drugiej strony nikt raczej nie będzie wykorzystywał CAT-a B15 do streamingu wideo, a w innych scenariuszach takie tempo transmisji powinno wystarczyć.
Pod względem zasięgu i jakości rozmów telefonicznych CAT B15 nie wyróżnia się ani na plus, ani ma minus. Jakość jest zadowalająca, rozmówcy słyszą nas wyraźnie, a i my nie mamy problemów z ich zrozumieniem. Smartfon nie ma dedykowanego mikrofonu odpowiedzialnego za redukcję szumów (a przynajmniej nie zauważyłem jego działania), dlatego w trudnych warunkach (np. na placu budowy) trzeba się przyłożyć, aby oprócz hałasu do rozmówcy dotarły nasze słowa. Zasięg nie jest lepszy niż w przypadku innych smartfonów. Tam, gdzie „gubiła się” moja Nokia, tam i CAT B15 przerywał.
Oprogramowanie
Poza dorzuceniem kilku aplikacji i skrótów do stron WWW, dodano również obsługę kilku kompozycji i motywów kolorystycznych. Lekkiemu liftingowi poddano pasek powiadomień – mamy do dyspozycji przesuwaną listę skrótów do najważniejszych ustawień. Więcej istotnych zmian nie zauważyłem. Podobnie jak w przypadku CAT-a B100, również nie przyłożono się do poprawnej lokalizacji systemu, w związku z czym część opcji jest wyświetlana w języku angielskim.
Wydajność
CAT B15 podczas testów działał całkiem nieźle, chociaż nie jest to równoznaczne z płynną pracą. Wolna wewnętrzna pamięć i relatywnie słaby SoC o niskim taktowaniu robią swoje i na zawrotne tempo działania nie ma co liczyć. Nawet mniej wymagające aplikacje uruchamiają się jakiś czas, a system potrafi nawet przez kilka sekund nie reagować na polecenia.
Benchmarki potwierdzają, że smartfonowi CAT B15 daleko nawet do 2-letnich flagowców. Jest to w zasadzie konkurencja dla Galaxy S2, a i to nie zawsze. Jeśli jednak ktoś potrzebuje smartfona wytrzymałego, ale niekoniecznie szybkiego, powinien ten stan rzeczy zaakceptować. Bardziej wymagający powinni natomiast zainwestować w inne urządzenie, na przykład dołożyć 300 zł do modelu B15Q, który ma już 1 GB pamięci RAM, 4-rdzeniowy procesor i nowszą wersję systemu operacyjnego Google Android (4.4), a przy tym jest równie wytrzymały jak B15.
Aparat i multimedia
Wyposażony w 5-megapikselowy aparat tylny CAT B15 nie rzuca na kolana jakością zdjęć. Nawet w niezłych warunkach oświetleniowych obraz jest ziarnisty i pozbawiony detali. Co prawda użytkownik może skorzystać z kilku filtrów i efektów, a nawet trybu HDR, ale nie na wiele się to zda, gdy optyka jest kiepska, a za oknem zachmurzenie. Filmy owszem, można nagrywać w 1080p (opcja HD), ale wówczas ich płynność przypomina pokaz slajdów (ok. 8 FPS).
Obsługa multimediów nie wykracza poza standard w systemach Android. Rozpoznawana jest całkiem pokaźna liczba formatów, można nawet odsłuchać utwory zapisane w formacie FLAC. Nie będzie to jednak miłe doświadczenie. Wbudowany przetwornik jest po prostu przeciętnej jakości i nawet najlepsze słuchawki i kawałki w bezstratnych formatach tego nie zmienią. Pasmo przenoszenia jest ograniczone, separacja dźwięków leży, dynamika również. To wszystko.
Bateria
Choć CAT B15 jest gruby i ciężki, jego wnętrze skrywa akumulator o pojemności zaledwie 2000 mAh. W praktyce zgromadzona w ogniwie energia wystarcza na cały dzień normalnego użytkowania (aktywne WiFi i transmisja 3G, kilkadziesiąt minut rozmów, ciągła synchronizacja 2 kont pocztowych i serwisów społecznościowych, godzina odtwarzania muzyki i mniej więcej tyle samo przeglądania stron internetowych). Jeśli ktoś potrzebuje obejść się bez ładowarki dłużej, to musi wyłączyć wszelkie moduły łączności, odinstalować Messengery, zawiesić synchronizację kont pocztowych i wyłączyć czujnik światła (ustawiając niezbyt wysoką jasność). Wówczas uda się przetrwać nawet 4 dni.
Podsumowanie
CAT B15 to konstrukcja adresowana do użytkowników, którzy potrzebują wytrzymałego telefonu, a jednocześnie nie chcą rezygnować z funkcji oferowanych przez smartfon. Za odporność na wodę, upadki czy zgniatanie producent każe sobie słono płacić. Czy warto? Jeśli komuś nie wystarcza to, co oferują Galaxy S4 Active (IP67) czy Xperia Z (IP57) kosztujące mniej więcej tyle samo, to pewnie tak. Sęk jednak w tym, że o wolności i beztroskim traktowaniu, na jakie pozwalał CAT B100, możemy co najwyżej pomarzyć. B15 nie jest już tak dokładnie spasowany i jest zdecydowanie bardziej podatny na uszkodzenia, o czym świadczą uszczerbki, jakie poniosły testowane w innych redakcjach sztuki.
Nasz egzemplarz co prawda przeżył, ale raczej tylko dlatego, że ostrzegawcze pęcherzyki powietrza skłoniły mnie do rychłego wyjęcia go z wody. Na spływ kajakowy raczej bym go nie zabrał. A chyba nie o to chodzi, bym wydając na pancerny smartfon ponad 1000 zł musiał nie tylko pogodzić się z jego kiepskimi osiągami i ubogim wyposażeniem (nie ma nawet latarki!), lecz także uważać, bo może jednak okazać się nieszczelny, a po spotkaniu z brukiem wymagać wymiany szybki. CAT B100 dawał mi poczucie, że mogę robić wszystko i nie martwić się o niego. CAT B15 co prawda powinien wytrzymać niemal tyle samo, ale mnie on nie przekonuje.
Jeśli już chciałbym kupić wytrzymałego smartfona, którego nie będzie mi szkoda, to wybrałbym Galaxy Xcover 2, którego specyfikacja jest bliźniaczo podobna. A w zasadzie to lepsza, bo dostajemy 1 GB pamięci RAM, szybszą transmisję danych (14,4 Mbps), nowszy Bluetooth (4.0), aparat z fleszem, który można wykorzystać jako latarkę i bardziej rozbudowane oprogramowanie. Całość opatrzona certyfikatem IP67 jest wyceniana na 650 zł i, jak mogłem się przekonać dzięki uprzejmości kolegi, bez zająknięcia zalicza spotkanie z kostką brukową i kąpiel w wannie. Przejazdu samochodem nie ryzykowałem, ale na razie nie zdarzyło mi się, bym któryś telefon unicestwił w ten sposób, a trochę ich miałem.