Duże zmiany w Androidzie. O co chodzi z certyfikacją?
Wygląda na to, że rynek androidowych smartfonów wkrótce dotkną zmiany. Odczują je szczególnie ci producenci, którzy wprowadzają do sprzedaży urządzenia wątpliwej jakości.
07.02.2017 | aktual.: 08.02.2017 17:12
Koniec z "niedziałającymi" androidami?
Katarzyna (@KatarzynaPura) we wpisie na łamach Tabletowa poinformowała o restrykcjach, które gigant z Mountain View może wprowadzić względem producentów chcących korzystać z jego mobilnych usług.
Konsekwencją tej decyzji mogą być zmiany na rynku mobilnym. Ograniczenia dotkną bowiem przede wszystkim mniejsze firmy, które wprowadzają na rynek potencjalnie niebezpieczny sprzęt. Zanim przejdę jednak do nich postaram się nieco rozjaśnić kwestie związane z licencjonowaniem mobilnych usług Google'a i samym procesem certyfikacji smartfonów.
Co kryje się pod nazwą "Google Mobile Services"?
Zmiany, jakie ma wprowadzić Google, dotyczą dostępu do Google Mobile Services (GMS). Jest to pakiet usług amerykańskiej firmy, do których użytkownicy mają dostęp za pomocą aplikacji mobilnych i webowych. W jego skład wchodzą takie rozwiązania jak m.in.:
- Google Search;
- Gmail;
- Google Chrome;
- Hangouts;
- Google+;
- Google Drive (Google Docs);
- Google Maps;
- Google Street View;
- Google Backup and Restore;
- Google Play;
- Google Play Movies;
- Google Play Music;
- Google Play Books;
- Google Play Newsstand;
- Google Play Games;
- YouTube.
Usługi te często błędnie uważane są za integralną część systemu Google'a, o czym wspominałem we wpisie poświęconym określeniu "czysty Android". To autorskie rozwiązania amerykańskiej firmy, które nie są częścią AOSP (Android Open Source Project), więc wymagana jest licencja na korzystanie z nich.
Czym jest certyfikacja Androidów?
Licencję tę nabywają firmy po uiszczeniu odpowiedniej opłaty lub w inny sposób dogadując się z Google'em, co wywołało wątpliwości ze strony Unii Europejskiej. Teraz ważne jest to, że to nie wystarczy firmom, by mogły instalować w swoich smartfonach sklep Google Play czy Gmaila.
Wymagane jest również przejście procesu tzw. certyfikacji GMS. W jego ramach Google sprawdza konkretne smartfony pod kątem zgodności zainstalowanego w nich oprogramowania z zastosowanymi przez producenta podzespołami. Celem jest określenie tego, czy na danym urządzeniu usługi GMS działają poprawnie.
Jeżeli sprzęt przejdzie stosowne testy, dostaje certyfikat. Ważne jest to, że opcja ta jest płatna - producent musi pokryć koszt całego procesu badania urządzenia i licznych testów, co kosztuje nawet kilkadziesiąt tysięcy dolarów.
Jakie realne korzyści daje certyfikat GMS?
Często pojawia się opinia, że urządzenie z certyfikatem GMS to takie, które ma działać poprawnie. Google rzeczywiście sprawdza to, jak działa dany smartfon i czy spełnia nałożone na firmę wymagania. Dotyczą one tak wydajności, jak i np. tego, czy producent nie dodaje reklam w sekwencji startowej programów GMS.
Należy mieć na uwadze jedną kluczową kwestię - gigant sprawdza przede wszystkim to, jak na danym telefonie działają jego usługi, a nie to, jak działać będą wszystkie aplikacje. Na certyfikowanym sprzęcie nie powinno dochodzić do nagłego wyłączania się sklepu Google'a czy aplikacji Gmaila, ale nie jest powiedziane, że wymagająca gra będzie na tym smartfonie działać płynnie.
Z certyfikacją GMS związana jest jeszcze jedna - ważniejsza - kwestia. Google jest bowiem zobligowane do testów nowych wersji oprogramowania dla urządzeń z certyfikatem. Gigant dba przy tym, aby producenci starali się przygotowywać soft oparty na nowszych wydaniach Androida.
Jakie zmiany ma teraz wprowadzić Google?
We wpisie na Tabletowie zasugerowano, że amerykańska firma ma zamiar zaostrzyć politykę związaną z licencjonowaniem Google Mobile Services. Powołując się na kilka różnych źródeł, Katarzyna wskazuje, że nastąpi to od trzeciego kwartału tego roku - pakiet GMS będzie mógł działać tylko na tych urządzeniach, które otrzymały certyfikat GMS.
Dotyczy to nowych produktów. Katarzyna dodaje, że nie powinny dotknąć urządzeń, które producenci wprowadzili już do sprzedaży. Telefony bez certyfikatu będą obsługiwać aplikacje GMS, gdy dana firma ma wykupioną na nie licencję. Wątpię jednak, że sprawy będą tak wyglądać na dłuższą metę.
Można spodziewać się, że gigant z Mountain View przewidział okres przejściowy, po upływie którego smartfony bez stosownego certyfikatu będą zdalnie "odpinane" od usług GMS. Użytkownicy od drugiego kwartału mają być informowani, że nie korzystają z certyfikowanego sprzętu.
Ciężko określić na razie, jak będą wyglądać ramy czasowe. Można jedynie liczyć, że Google wybierze odległy termin, aby nie zmuszać użytkowników do kupna nowego smartfona brakiem możliwości pobierania aplikacji na starym modelu.
Co konkretnie zmieni się na rynku?
Przejdźmy do najważniejszego, czyli tego, co zmieni się na rynku, gdy sugestie Katarzyny znajdą potwierdzenie w rzeczywistości. Może zaskoczę was, ale w życiu zdecydowanej większości użytkowników nie zmieni się absolutnie nic.
Znani producenci, jak Samsung, LG, Huawei, HTC, Sony, Lenovo czy ZTE od zawsze mają licencje GMS, a każde ich urządzenie przechodzi proces certyfikacji. To samo dotyczy zresztą wielu producentów z Państwa Środka, którzy wybijają się obecnie na rynku - Xiaomi, OnePlus, Oppo, vivo czy Meizu.
Ujmując to krótko - wybierając sprzęt "sprawdzonej marki" nie musicie i nie będziecie musieli martwić się tym, że nie będziecie mogli pobierać aplikacji z Google Play. Inaczej sprawy mają się jednak ze sprzętem mniejszych graczy, którzy określani są często mianem b-brandów.
W Polsce certyfikat GMS mają urządzenia kilku producentów, w tym myPhone'a, Kruger&Matza czy Kiano. Pozostali polscy gracze oraz cała masa mało znanych producentów z Państwa Środka będą musieli nie tylko zadbać o stosowną licencję, ale i dogadać się z gigantem w sprawie testów nowych urządzeń.
Listę, która zawiera większość producentów poddających swój sprzęt certyfikacji (partnerów GMS), można znaleźć na oficjalnej stronie Androida.
Nowa strategia giganta może odbić się również na bardziej zaawansowanych użytkownikach, którzy korzystają ze zmodyfikowanych wydań Androida. Dotyczy to m.in. systemu Lineage OS, który jest duchowym następcą bardzo popularnego CyanogenModa. Jego twórcy będą musieli współpracować z producentami, aby konkretne urządzenia z tą platformą oficjalnie otrzymały certyfikat.
Jakie korzyści płyną z nowej polityki Google'a?
Licencja GMS nabywana jest przez daną markę, ale certyfikaty przyznawane są poszczególnym urządzeniom, a za każde z nich firmy muszą płacić. Obostrzenia powinny spowodować, że mniejsze firmy nie będą wprowadzać na rynek całej masy niemal niczym nieróżniących się urządzeń, a będą musiały skupić się na dobrym przygotowaniu kilku produktów.
Już to powinno przełożyć się na poprawę sytuacji na rynku, chociaż nie jest równoznaczne z tym, że nagle słabsze urządzenia zaczną dobrze radzić sobie z wymagającymi grami i aplikacjami. Warto wspomnieć ponadto m.in. o:
- ograniczonym dostępie do rynku nowych firm, które myślą jedynie o zalewaniu go tanimi i niezbyt dobrze działającymi androidami - obecnie niemal każdy producent może wypuścić sprzęt z dostępem do Google Play;
- zwiększonych udziałach w rynku urządzeń z nowszymi wydaniami Androida - Google przy certyfikacji GMS zwraca uwagę na wykorzystaną wersję systemu (nie zatwierdzi sprzętu na zbyt starym wydaniu), a do tego wpływa na firmy, aby - oczywiście w miarę możliwości - szybko przygotowywały aktualizacje;
- zniechęceniu użytkowników do korzystania z potencjalnie niebezpiecznych produktów, które przygotowują mało znane firmy - brak dostępu do Google Play zmniejszy ich atrakcyjność.
Nowa polityka Google'a powinno też wpłynąć na wzrost świadomości użytkowników - szczególnie mniejsi gracze będą wyraźnie komunikować, że ich smartfony są certyfikowane i jakie korzyści z tego płyną. W przyszłości może przełożyć się to na bardziej świadome podejmowanie decyzji zakupowych, a nie kierowanie się jedynie niską ceną (bywa to w wielu przypadkach zgubne).
Jak sprawdzić, czy dany telefon ma certyfikat?
Certyfikat GMS nie jest bezpośrednio powiązany z systemem Android, więc informacje o nim zazwyczaj nie były łatwo dostępne. Zmieniło się to 1 lutego - Google wprowadził możliwość sprawdzenia, czy dany sprzęt jest certyfikowany.
W tym celu należy wykonać kolejne kroki:
- otworzyć sklep Google Play i wybrać Ustawienia;
- zjechać na dół i sprawdzić pole \Certyfikacja urządzenia.
W przyszłości sam fakt, że w danym telefonie preinstalowany jest pakiet GMS powinien być równoznaczny z otrzymaniem certyfikatu.
Czy każda firma będzie musiała mieć certyfikat, aby oferować smartfony z preinstalowanymi usługami GMS?
Certyfikat GMS odnosi się głównie do tych firm, które same produkują lub zlecają produkcję smartfonów. Na rynku działają również firmy, które określa się mianem ODM (Original Design Manufacturer). Te produkują urządzenia, które później brandowane są przez inne marki - ten sam smartfon może być w sprzedaży pod dwoma różnymi nazwami.
Każdy ODM sam dogaduje się nie tylko z producentami układów mobilnych, na których opiera swoje smartfony, ale i gigantem z Mountain View. Firmy te we współpracy z Google'em przygotowują oprogramowanie dla poszczególnych smartfonów i ich aktualizacje, które udostępniane są w kanałami danej marki.
Z ODM-ów korzysta m.in. polski Goclever, który już teraz zaklina się, że Google Play nie zniknie z jego telefonów. Wszystkie formalności z pakietem GMS załatwiać ma w końcu ODM. Można spodziewać się, że podobne partnerstwa wkrótce będą cieszyć się jeszcze większą popularnością.
Wkrótce nowy lepszy rynek andoidów?
Zaostrzenie kwestii związanej z licencjonowaniem Google Mobile Services wydają się dobre dla użytkowników. Ich konsekwencją może być ograniczenie dostępu do niebezpiecznych urządzeń na starszych wydaniach Androida i skierowanie wzroku producentów na korzystanie ze świeżych wydań systemu.
Niesprawdzony sprzęt nie będzie miał dostępu do Google Play, więc użytkownicy dostaną jasny komunikat, że nie warto się nim interesować. Zmniejszy się też z pewnością liczba budżetowych i niezbyt dobrze działających urządzeń, które teraz może wprowadzić każdy.
Nie ma co jednak liczyć na to, że zmiany na rynku będą widoczne niebawem. Nowa strategia wymaga czasu, zanim zacznie przynosić wymierne efekty. Rygorystyczne przyglądanie się smartfonom, które mają korzystać z GMS, to krok w dobrą stronę. Szkoda jedynie, że nieco ucierpieć mogą na tym bardziej zaawansowani użytkownicy, którzy korzystają z nieoficjalnych wydań Androida...