Czas się z nimi pożegnać. Dla kart pamięci w smartfonach nie ma już ratunku
03.03.2021 13:56, aktual.: 03.03.2021 14:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
I to z kilku powodów.
Samsung Galaxy S21 pozbawiony jest slotu na kartę pamięci, co obiło się szerokim echem wśród recenzentów i klientów. Wiele wskazuje jednak na to, że flagowiec największego producenta smartfonów na świecie nie jest na tym polu odosobnionym przypadkiem, lecz początkiem (a może raczej nasileniem się) całego trendu.
Miłośników kart microSD muszę zmartwić - ich dni są już policzone. Dlaczego?
Po pierwsze - rozwój kart pamięci nie nadąża za rozwojem smartfonów
Przeczesałem stronę popularnego elektromarketu w poszukiwaniu najdroższej dostępnej karty pamięci. Terabajtowy Sandisk microSDXC Extreme Pro V30 kosztuje 1749 zł (!) i ma przy okazji najlepsze parametry spośród wszystkich kart, które udało mi się odnaleźć.
W przypadku tej karty producent deklaruje "ekstremalne prędkości" odczytu/zapisu sięgające 170/90 MB/s. Zaznacza przy tym na swojej stronie, że mowa o testach laboratoryjnych, a faktyczna prędkość może być niższa i zależy od wielu czynników.
Tymczasem wziąłem do ręki Galaxy S21 i sprawdziłem, jak jego wbudowana pamięć spisuje się nie w laboratorium, lecz warunkach domowych. Prędkość odczytu/zapisu sięga 1845/1293 MB/s.
Innymi słowy - po umieszczeniu takiej karty w smartfonie urządzenie odczytywałoby z niej dane ponad 10-krotnie wolniej niż z własnej pamięci. A to przełożyłoby się na spowolnienie pracy całego smartfonu.
Tego argumentu używał zresztą Samsung, gdy tłumaczył, dlaczego 6 lat temu nie zastosował slotu na microSD w Galaxy S6. Ruch ten mimo wszystko spotkał się z falą krytyki, dlatego karty pamięci wróciły do późniejszych modeli, ale - jak widać - tylko tymczasowo.
A przypominam, że mówimy o wypasionej karcie, na którą i tak mało kto może sobie pozwolić
Karty microSD znajdujące się w zasięgu finansowym większości konsumentów mają jeszcze niższe parametry.
Organizacja SD Association wprowadziła w 2016 roku certyfikat A świadczący o stopniu kompatybilności karty pamięci ze smartfonami. Określa on kilka kluczowych parametrów, którymi musi cechować się akcesorium, aby otrzymać stosowne oznaczenie.
Najwyższa aktualnie klasa kart microSD to A2. Wbudowana pamięć Galaxy S21 przebija jej minimalne wymagania, w zależności od parametru, 21-, 37- lub nawet 130-krotnie.
Po drugie - rośnie ilość pamięci w smartfonach, więc jej rozszerzanie przestaje być niezbędne
W 2010 roku wysoką popularnością cieszył się HTC Desire. Choć był to telefon z górnej półki - kosztował 2199 zł - miał raptem 512 MB wbudowanej pamięci. Korzystanie z karty microSD było więc w zasadzie obligatoryjne; bez tego ciężko było zainstalować choćby garść niezbędnych aplikacji.
Dziś nawet wśród najprostszych smartfonów za mniej niż 200 zł coraz trudniej znaleźć taki, który ma mniej niż 16 GB pamięci. Najpopularniejsze modele z segmentu 700-1500 zł oferują przynajmniej 64, a zazwyczaj 128 GB. A taka ilość wystarcza już do swobodnego korzystania ze wszystkich dobrodziejstw urządzenia.
Po trzecie - coraz mniej danych ląduje na smartfonach, a coraz więcej w chmurze
Jeszcze kilka lat temu internet był wolny i drogi, więc wszystkie ważne pliki trzeba było trzymać w pamięci telefonu. Dziś smartfony same zachęcają do trzymania zdjęć, filmów i innych plików w chmurze.
Dzięki chmurze nie tylko trudniej o utratę danych, ale i żyje się wygodniej. Wygodny dostęp do plików ma się z dowolnego urządzenia.
Do tego dochodzi rosnąca moda na streaming. Bez zapisywania danych w pamięci smartfonu można już nie tylko słuchać muzyki i oglądać filmy, ale i grać w gry wideo. Wraz z rozwojem sieci 5G trend ten będzie z pewnością postępować.
Mnie jeszcze 4 lata temu ledwo wystarczało 256 GB pamięci w smartfonie. Dziś 128 GB zadowoliłoby mnie w zupełności. Wszystko dzięki chmurze i streamingowi.
Po trzecie - brak slotu na kartę pamięci to dla producenta potencjalny wzrost przychodów
Mało który producent smartfonów produkuje własne karty pamięci, więc implementacja slotu na microSD otwiera rynek innym firmom. Z biznesowego punktu widzenia ma to niewiele sensu.
Apple nie umożliwiał rozszerzenia pamięci w iPhone'ach nigdy. Za to chętnie zgarnia kilkaset złotych za dopłatę do wyższej wersji pamięciowej. I tak między wersjami 128 i 256 GB iPhone'a 12 jest aż 500 zł różnicy. Jest wiele dobrych smartfonów, które kosztują mniej.
Możemy być pewni, że podobną drogą będzie podążać coraz więcej producentów. Rynek smartfonów nasycił się już dawno i utrzymuje się na stabilnym poziomie ok. 1,3-miliarda urządzeń rocznie. Skoro nie można sprzedawać więcej, trzeba sprzedawać drożej, a usunięcie slotu na kartę pamięci temu sprzyja.
Po czwarte - użycie kart pamięci w smartfonach i tak spada
Według danych zgromadzonych przez serwis Statista, w 2019 roku w Niemczech rozeszło się 14,7 mln kart pamięci. To wynik najniższy od 2006 roku.
Oczywiście 14,7 mln kart to niezły wynik jak na 83-milionowy kraj, ale niekoniecznie jest on zasługą smartfonów.
Hiroyuki Sakamoto - prezes organizacji SD Association - zwraca uwagę na to, że na wciąż dużą sprzedaż kart pamięci duży wpływ ma rosnąca popularność dronów, kamer przemysłowych czy wideorejestratorów samochodowych. Znamienne jest to, że w długim artykule poświęconym nadchodzącym trendom, słowo "smartfony" pada tylko raz.
Oczywiście karty microSD nie znikną ze smartfonów od razu, ale od tego trendu nie ma już odwrotu
Tak jak w przypadku niemal wszystkich trendów, zaczyna się od górnej półki cenowej. Karty pamięci nie umieścimy już we flagowcach Samsunga czy Xiaomi, a Huawei porzucił standard microSD na rzecz autorskich kart NM Card. Skoro taki kierunek obrała cała czołówka producentów, z pewnością pójdą za nimi kolejni.
Z czasem - co może potrwać kilka lat - możliwość rozszerzania pamięci zapewne będzie znikać z coraz to tańszych smartfonów. Pora więc powoli się z wysłużonymi kartami pożegnać.