Czas ucieka. Google ma już tylko dwa lata na wstrząśnięcie rynkiem smartfonów
W innym wypadku będziemy mogli oficjalnie uznać, że Pixele to niewypał.
30.09.2022 | aktual.: 03.10.2022 14:16
Seria smartfonów Pixel zadebiutowała w październiku ubiegłego roku. Google w produkcję smartfonów zaangażowany był od lat, ale wcześniej rozwijał linię Nexus w ścisłej współpracy z takimi firmami jak HTC, Samsung, Huawei czy LG. Pixel to jego marka własna.
Było wówczas widać, że Google ma bardzo ambitne plany związane ze swoją serią. Pytanie tylko, czy nie zbyt ambitne.
Google wierzył, że do 2023 Pixele okażą się hitem
"Zaprezentowaliśmy pierwszą wersję Androida 8 lat temu. Mam przeczucie, że za 8 lat będziemy rozmawiać o 4 października 2016" - tweeta o takiej treści opublikował jesienią 2016 Hiroshi Lockheimer. Wiceszef działu Google'a odpowiedzialnego m.in. za rozwój Androida odniósł się oczywiście do daty premiery linii Pixel.
Żeby przepowiednia się spełniła, klienci realnie musieliby walić drzwiami i oknami po smartfony z linii Pixel 7. Dwa pierwsze mają ujrzeć światło dzienne już 6 października.
Na razie Pixele stanowią rynkową niszę. Nawet w USA
Ciężko stwierdzić, ile Pixeli sprzedaje Google na całym świecie, bo większość firm analitycznych uwzględnia w swoich raportach jedynie pięciu największych graczy. A Google globalnie nigdy się do pierwszej piątki nie załapał.
Jak jednak wynika z raportu Canalys, w drugim kwartale 2022 firma poprawiła jednak swoją pozycję w Ameryce Północnej. Dzięki dostarczeniu 800 tys. smartfonów w trzy miesiące, Google zgarnął 2 proc. rynku i wskoczył na piątą pozycję. Zaraz za TCL-em.
Zaznaczę, że mowa o rodzimym i - prawdopodobnie - największym rynku dla Google'a. Nawet na własnym podwórku firma jest ponad 11 razy mniejsza niż koreański Samsung i 23 razy mniejsza niż Apple, więc w innych regionach może być tylko gorzej.
Pozostałych rynków nie ma zresztą aż tak wiele. Wyjąwszy USA i Kanadę, Pixele dostępne są jeszcze tylko w Australii, Francji, Hiszpanii, Indiach, Irlandii, Japonii, Niemczech, Singapurze, Tajwanie, Wielkiej Brytanii oraz Włoszech. Przy tak ograniczonej dystrybucji ciężko nawiązać równą walkę z markami obecnymi w dziesiątkach krajów na świecie.
Warto przy tym wszystkim podkreślić, że nie mówimy o małym startupie, który musi stawać na rzęsach, by zdobyć finansowanie na rozwój. Google to moloch o wręcz nieograniczonych środkach, który jednocześnie odpowiada za rozwój najpopularniejszego na świecie systemu na smartfony. Ciężko o łatwiejszy start.
To jak, myślicie, że Google dopnie swego i za dwa lata świat będzie wspominał pierwszego Pixela?
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii