Czy w Google Play można zarobić?
Według najnowszych danych blisko 75% wszystkich aplikacji mobilnych najpierw powstaje na platformę iOS, a dopiero później trafia do Google Play. Dlaczego tak się dzieje? Czy w sklepie Google’a można zarobić godziwe pieniądze? Jak z problemem piractwa na Androidzie radzą sobie światowi oraz rodzimi deweloperzy?
07.08.2012 | aktual.: 07.08.2012 19:00
Na rynku niepodzielnie żądzą dwie platformy, reprezentujące dwa różne systemy: iOS z App Store, oraz Android z Google Play. W ogólnych założeniach te systemy i sklepy są podobne, jednak deweloperzy zarabiają więcej w sklepie Apple’a.
Dwa zupełnie różne ekosystemy
Powodów dysproporcji nie należy upatrywać w liczbie opublikowanych aplikacji. W obydwu sklepach znajdują się setki tysięcy różnych programów oraz gier. To, że któryś z nich zawiera 100 lub 200 tysięcy programów więcej, nie ma znaczenia, skoro znakomita większość z nich nie jest pobierana ani razu.
[solr id="komorkomania-pl-108694" excerpt="0" image="0" _url="http://komorkomania.pl/7180,google-powalczy-z-rzetelnoscia-recenzji-w-google-play" _mphoto="fakereviewjpg-108694-270-6e69c50.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2472[/block]
Istotne są natomiast złożoność platformy i przyzwyczajenia klientów. System operacyjny Apple’a jest zamknięty. Zwykły użytkownik nie ma możliwości ingerowania w niego. Dopiero przeprowadzenie jailbreaku daje szersze pole manewru, pozwala też na instalowanie pirackiego oprogramowania.
W przypadku Androida wszystko jest znacznie prostsze. Wystarczy podpiąć telefon do komputera i wrzucić na dysk smartfona pobrany z Internetu plik. Po szybkiej instalacji aplikacja jest gotowa do użytku. Piractwo na dużą skalę to prawdziwa zmora tej platformy.
Osoby kupujące w App Store od początku funkcjonowania sklepu musiały rejestrować karty kredytowe w systemie Apple'a. Procedura zakładania konta bez takich danych nie była prosta, dzięki czemu ekipa z Cupertino stworzyła bazę klientów gotowych do zakupów.
Otwarty system nie sprzyja zakupom
W Google Play jest odwrotnie. Konto zakłada się szybko i bezboleśnie, wystarczy mieć e-mail w usłudze Google’a, aby pobierać aplikacje ze sklepu. Wprawdzie użytkownik może przypisać dane karty kredytowej do konta, ale jest to tylko opcja, z której mało kto chce korzystać.
Trzecim i ostatnim powodem, dla którego programiści wolą tworzyć gry najpierw na iOS, a dopiero później na Androida, jest fragmentacja. Pod tym zawiłym pojęciem kryje się ogromna liczba urządzeń o różnych parametrach sprzętowych, nierzadko pracujących pod kontrolą różnych wersji Androida.
W przypadku telefonów Apple’a programiści tworzą swoje produkty tylko dla jednej wersji systemu (najnowszej) i tylko trzech różnych rozdzielczości (iPhone, iPhone 4/4S oraz iPad). Przygotowanie kilkudziesięciu różnych wersji gry dla Androida pochłania znacznie więcej czasu.
Skoro w App Store łatwiej opublikować aplikację i szansa na zarobek jest większa, to producenci najpierw wybierają iOS jako bazową platformę wydawniczą. Najlepsze gry i aplikacje najpierw pojawiają się w sklepie Apple’a, a co za tym idzie - baza użytkowników staje się coraz większa i bardziej lojalna.
Darmowe programy sprawdzają się lepiej
Sygnał do ataku dało fińskie Rovio. Twórcy Angry Birds postanowili opublikować swój największy hit w Google Play za darmo. Za grę w App Store cały czas żądali jednego dolara. Różnica polegała na tym, że wersja androidowa zawierała reklamy.
Swego czasu Rovio pochwaliło się, że na darmowej wersji Angry Birds zarobiło więcej niż na płatnych pobraniach. Miesięczne zyski z wyświetlanych reklam sięgały miliona dolarów! Im więcej czasu gracze spędzali na zabawie, tym więcej zielonych banknotów wpływało na konto dewelopera.
Inne firmy zdecydowały się odważniej wejść w model freemium. Wysokiej jakości gry oferowane są za darmo, ale zawierają mikropłatności, które pozwalają dokupować za pieniądze dodatkowe plansze, przedmioty lub wirtualną walutę w grze.
Freemium – prawdziwa żyła złota w Google Play
Obecnie największym zwolennikiem tego typu zarabiania jest firma Gameloft. Francuski gigant branży mobile we wszystkich swoich nowych produkcjach korzysta z funkcji in app purchase. Nie wszystkim się to podoba - gracze gardzą produkcjami płatnymi, w których deweloper zastosował mikrotransakcje.
Trend ten doskonale przyjął się również w App Store. Według najnowszych badań przeprowadzonych przez firmę analityczną Distimo blisko 69% zysków deweloperów w App Store pochodzi właśnie z iAppów.
Android przez wiele miesięcy był bojkotowany przez wielu poważnych graczy. Na początku działalności ani Electronic Arts, ani Gameloft nie publikowały swoich gier w sklepie Google’a. Każda z firm promowała własny sklep z grami. Od kiedy jednak model freemium zyskał na popularności, coraz więcej produkcji tych firm ląduje w Google Play.
Niestety, nie ma zbyt wielu dobrych wieści. Wszyscy nasi twórcy podkreślają w wywiadach, że Android jest dla nich tak samo ważny jak iOS. Niemniej jednak podążają tym samym kursem co reszta branży.
Jak radzą sobie Polacy w Google Play?
Na wynik ten miała jednak wpływ międzynarodowa społeczność. Natomiast typowo polskie aplikacje, jak Gadu-Gadu lub ipla, pobrano już ponad pół miliona razy. Wszystkie wymienione produkcje to aplikacje darmowe. W przypadku programów płatnych nie odnotowaliśmy do tej pory spektakularnego sukcesu.
Topowe polskie produkcje rozchodzą się w nakładzie 50 tysięcy, co dla pojedynczego dewelopera jest zastrzykiem gotówki, ale dla średniej firmy zatrudniającej dziesięć osób to jedynie dodatek do przychodów generowanych przez sklep Apple’a.
Należy jednak pamiętać, że Android to nie tylko Google Play. Na rynku jest sporo mniejszych sklepów, które zajmują się sprzedażą aplikacji. Największym konkurentem Google’a na tym polu jest Amazon App Store, który w odróżnieniu od firmy z Mountain View może pochwalić się bazą użytkowników przyzwyczajonych do płatności online.
Inne rozwiązania dla Androida
Gdzieś na horyzoncie widać też rozwiązania oferowane przez operatorów sieci komórkowych. Na przykład koncern Vodafone coraz śmielej promuje swój App Select, czyli sklep z wyselekcjonowanymi aplikacjami dla wybrednych użytkowników. Operator sam kontaktuje się w wybranymi producentami z ofertą umieszczenia ich programów lub gier w ofercie.
Dokąd zmierza rynek gier na Androida? Czy Google poradzi sobie z piractwem? Czy producenci zaczną traktować Google Play na równi z App Store? Odpowiedź otrzymamy już w najbliższych miesiącach.
Firma z Mountain View robi porządki w swoim sklepie, co zwiastuje wiele dobrego. Chociaż kto wie, może pojawi się ktoś trzeci (czyt. Microsoft) i zmieni status quo? Dajcie znać w komentarzach, co myślicie o obecnej i przyszłej sytuacji w branży aplikacji mobilnych.