Detoks zakończony. Bez smartfona można żyć, ale...
Pora na nieco spóźnione podsumowanie tygodnia bez smartfona, które kończy akcję detoks. Pewnie niektórym trudno w to uwierzyć, ale bez smartfona można żyć!
Tylko po co się męczyć...
Nie jestem uzależniony
Od kilku lat stale korzystam ze smartfonów z dostępem do Internetu. Człowiek szybko przyzwyczaja się do wygody, więc sądziłem, że przesiadka na Nokię 1616 będzie problematyczna. Rzeczywiście szybko odczułem brak kilku funkcji, z których codziennie korzystałem, ale nie było to tak bolesne, jak mogłoby się wydawać. Głównie dlatego, że stale używałem Internetu przez komputer. Rzeczy, które przeglądałem w drodze na smartfonie, sprawdzałem przed wyjściem z domu lub biura. Było to trochę upierdliwe, ale przyzwyczaiłem się. Prowadzi to do ważnej, choć mało odkrywczej konkluzji.
Internet!
Wielkie ekrany, potężne podzespoły i gigabajty pamięci w telefonie nie są tak ważne jak dostęp do Sieci. Bez niego wartość użytkowa smartfona jest zdecydowanie mniejsza. Nie chodzi oczywiście o strony WWW - dane z Internetu są wykorzystywane przez nawigacje, mapy, czytniki wiadomości, komunikatory i gry. Bez dostępu do Internetu smartfon jest po prostu nieco bardziej zaawansowanym, ale mało poręcznym telefonem. Smartfonowa rewolucja to tak naprawdę rewolucja mobilnego, nieograniczonego dostępu do Sieci.
Gdybym zrezygnował nie tylko z korzystania ze smartfona, ale także przeszedł całkowicie w tryb offline, byłbym zapewne zdecydowanie bardziej sfrustrowany. Ale do rzeczy.
Za czym tęskniłem najbardziej?
- []Za automatyzacją. Za tym, że w smartfonie wiele rzeczy dzieje się całkowicie bezobsługowo. Wspominałem wcześniej , że szybko zaczęło mi brakować zupełnie banalnej funkcji, jaką jest synchronizacja. Wystarczy połączyć smartfona z Siecią, by kontakty, lista zadań, maile i notatki automatycznie zostały pobrane z chmury. Prosty telefon trzeba konfigurować od podstaw, ręcznie wprowadzając większość danych.[]Za pamięcią. Terminy spotkań, urodziny znajomych, ważne wydarzenia, zadania - smartfon pamięta o nich za mnie. Doceniłem to dopiero wtedy, gdy wszystko - tak jak przed laty - musiałem ogarniać sam.[]Za wiedzą. Za wszystkimi informacjami, które w każdej chwili mogę uzyskać. Zdążyłem już zapomnieć, jak bardzo się irytuję, gdy przez kilkadziesiąt minut próbuję sobie coś przypomnieć i nie jestem w stanie podpiąć się do żadnego źródła. Nokia 1616 odświeżyła moją pamięć.[]Za przewodnikiem. Po tygodniu zdałem sobie sprawę, że po trzech latach mieszkania w Warszawie wcale nie znam miasta tak dobrze, jak bym tego chciał. Gdy podróżuję samochodem i komunikacją miejską, zwykle zerkam na nawigację Google lub JakDojadę. To superprzydatne aplikacje, choć używanie ich zdecydowanie pogarsza ogarnianie przestrzeni. Za ludźmi. Wszystkie komunikatory i portale społecznościowe służą budowaniu i utrzymywaniu relacji. Choć nie jestem hiperaktywnym użytkownikiem Facebooka czy Twittera, po tygodniu zaczęło mi brakować wirtualnych interakcji.
Czego mi nie brakowało?
[*]Kabli. Czasami mam wrażenie, że przez wiszący z gniazda USB kabel smartfon jest urządzeniem bardziej stacjonarnym niż mobilnym.
[*]Rozpraszaczy. Miło jest czytać książkę bez zerkania co chwilę na ekran urządzenia, który potencjalnie może wyświetlić pilne informacje (choć robi to bardzo rzadko).
[*]Smyczy. Smartfon pozwala być blisko znajomych, ale sprawia też, że stajemy się niewolnikami komunikacji. Brak skrzynki firmowej w telefonie? Można z tym żyć.
[*]Błyskotek. Cieszę się jak głupi do sera, gdy mam okazję pobawić się jeszcze pachnącymi chińską fabryką, nowymi urządzeniami. Prawda jest jednak taka, że producenci wciskają nam mnóstwo zbędnych bajerów, a liczba naprawdę użytecznych funkcji jest niewielka (ale można się do nich bardzo łatwo przyzwyczaić).
Powrót do smartfona
Smartfon łączy ze światem wirtualnym, rozszerza możliwości i ułatwia komunikację. Moim zdaniem sama elektronika nie jest najważniejsza. Kluczowa jest możliwość schowania Internetu do kieszeni. Na pewno nie chciałbym z niej teraz rezygnować, dlatego chętnie wracam do nieporęcznego, wytrzymującego góra kilkanaście godzin na ładowaniu smartfona.