Diabeł, PlayBook i szczegóły, czyli jak działają androidowe aplikacje na tablecie RIM
BlackBerry PlayBookTablet RIM można już kupić za około 700 zł. W tej cenie otrzymamy solidny sprzęt pozwalający na uruchamianie części programów pisanych dla Androida. Brzmi wspaniale, jednak nie sięgajcie jeszcze do portfeli, ponieważ diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach.
Plusy i minusy PlayBooka, dotyczące zarówno sprzętu, jak i oprogramowania, przedstawiłem wcześniej w kilku obszernych wpisach. W tamtym czasie jednak możliwość emulacji programów stworzonych z myślą o platformie Google'a była jedynie mglistą obietnicą, dziś jest faktem.
Wraz z drugą edycją systemu dedykowanego tabletowi firmy RIM jego użytkownicy dostali możliwość uruchamiania aplikacji pierwotnie stworzonych z myślą o systemie operacyjnym Google'a. Zgodnie z zapowiedziami przeportowanie programu stworzonego dla Androida miało być tak proste, że żadnemu deweloperowi nie opłacałoby się tego nie zrobić. Rzeczywiście, od czasu udostępnienia Android Playera sklep AppWorld rozrósł się o kilka procent, ale wciąż daleko mu do popularności Google Play czy App Store.
System z numerkiem 2.1, którego premiera odbyła się w minionym miesiącu, dostarczył narzędzia jeszcze bardziej usprawniające użytkowanie programów z androidowym rodowodem. Od teraz programy przeportowane z Google Play mogą uruchamiać się w osobnych, niezależnych oknach, korzystając tym samym z dobrodziejstw multitaskingu, jaki zapewnia system PlayBooka.
RIM zezwolił, by programy te używały kamery tabletu, dał też dostęp do systemu płatności wewnątrz aplikacji, tak by deweloperzy mogli zarabiać na swoich produktach.
By nie było jednak zbyt różowo, aktualizacja oprogramowania zamknęła możliwość instalacji androidowych aplikacji spoza AppWorld. Ruch ten miał zatrzymać piractwo programów stworzonych dla Androida, a przenoszonych do PlayBooka.
Brzmi wspaniale, tylko czy to działa?
Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, ale po kolei. Programy dostosowane do działania na tablecie firmy RIM znajdują się w AppWorld. Wygląd ich ikon i opis w zasadzie nie odbiegają od wyglądu aplikacji pisanych wyłącznie dla PlayBooka. Różnice widać, gdy przyjrzymy się zrzutom ekranu stanowiącym część prezentacji aplikacji. Każdy, kto używał telefonu z systemem Android na pokładzie, nie powinien mieć wątpliwości, jaki jest rodowód danej aplikacji.
Aplikacje rodem z Google Play mają swoje ograniczenia. Brak dostępu do paska powiadomień, widżetów czy niemożność wykorzystania usług opartych na Google Maps to najważniejsze z nich. Być może to właśnie te ograniczenia zniechęciły twórców androidowych aplikacji do przenoszenia swoich produktów do sklepu RIM, może przyczyna była inna.
Faktem jest, że głównie słabo dopracowane programy niezależnych twórców przechodzą z Google Play do AppWorld. Próżno w nim szukać aplikacji najbardziej popularnych wśród użytkowników sprzętu z Androidem. W czasie gdy używałem PlayBooka, natknąłem się tylko na jeden program, z którego stale korzystam na sprzęcie z Androidem, a który był dostępny w AppWorld.
Tym programem była aplikacja Polskiego Radia, która - niestety - nie działała jak należy. Po uruchomieniu był jedynie tryb pionowy, co nie jest szczególnie uciążliwe podczas słuchania muzyki, ale już podczas oglądania strumienia wideo, w jakim nadawany jest program czwarty Polskiego Radia, orientacja pionowa stanowiła pewien problem. Poza tym by w ogóle odtworzyć jakikolwiek materiał, musiałem przetrząsnąć fora internetowe, a następnie zmienić standardowy format odtwarzania muzyki z AAC na MP3. Po tych zabiegach aplikacja zaczęła spełniać swoją funkcję.
Aplikacja Polskiego Radia jest tylko przykładem.
Podczas używania komunikatora IM+, przy próbie zmiany awatara konta, następuje przeniesienie do znanej wszystkim właścicielom sprzętu z Androidem androidowej galerii zdjęć. Galeria zdjęć systemu Android jest najwyraźniej częścią oprogramowania do emulacji aplikacji wywodzących się z Google Play, ponieważ na pewno w żadnej formie nie została ona przeze mnie zainstalowana.
Te wszystkie drobne niedogodności ostatecznie składają się na spory dyskomfort odczuwany podczas używania przeportowanych z Google Play programów. Z drugiej strony nie można powiedzieć, że nie działają. Wypada jednak zapytać, czy RIM dobrze zrobiło, dopuszczając do swojego sklepu aplikacje, które w większości są produktami wybrakowanymi.
RIM, rozwijając system operacyjny PlayBooka, stworzyło kompozycję polotu i elegancji, której nie powstydziłby się sam Steve Jobs. Czy warto było zepsuć ten obraz kilkoma dodatkowymi programami w AppWorld? Moim zdaniem nie.
Nawet udoskonalony emulator androidowych aplikacji nie zaowocował wzrostem sprzedaży tabletu RIM. Każdy, kto się na niego zdecydował, zapewne doskonale wiedział, jakie ograniczenia są związane z jego używaniem. Pozostali, którym zależy na androidowych programach, powinni kupić tablet z Androidem.