Dobre wieści dla użytkowników iPhone'ów. Apple otwiera się na niezależne serwisy naprawcze

Apple zmienia swoją politykę naprawczą o 180 stopni. Naprawa sprzętu Apple'a z użyciem oryginalnych części i narzędzi może stać się tańsza.

Dobre wieści dla użytkowników iPhone'ów. Apple otwiera się na niezależne serwisy naprawcze
Miron Nurski

12.07.2020 | aktual.: 12.07.2020 18:59

Apple zdążył się osławić rzucaniem niezależnym serwisom naprawczym kłód pod nogi. Nietypowe mocowania, konieczność korzystania z niestandardowych narzędzi czy nieudostępnianie dokumentacji naprawczej to w przypadku tej marki chleb powszedni. Z tego powodu firma znalazła się na celowniku rządzących.

Efekt? W ubiegłym roku Apple - niekoniecznie z własnej, nieprzymuszonej woli - uruchomił w Stanach Zjednoczonych program Niezależny dostawca usług naprawczych, w ramach którego firma wyciągnęła rękę w stronę niezależnych serwisów.

Podobne naciski ze strony rządzących pojawiły się także w Unii Europejskiej, co przez niektóre media zostało błędnie zinterpretowane jako "Unia chce powrotu wymiennych baterii". Tak naprawdę chodziło jedynie o ułatwienie konsumentom procesu m.in. wymiany baterii, chociażby poprzez udostępnienie dokumentacji technicznej urządzeń niezależnym podmiotom.

Prawdopodobnie właśnie ze względu na coraz silniejsze naciski ze strony rządzących Apple zdecydował się na rozszerzenie swojego programu o kolejne kraje.

Apple otwiera się na zewnętrzne serwisy także w Polsce

Apple informuje, że program Niezależny dostawca usług naprawczych, realizowany dotychczas wyłącznie w USA, został właśnie rozszerzony o Kanadę oraz 32 kraje europejskie. W tym Polskę.

Niezależne serwisy, po uzyskaniu stosownego certyfikatu, mogą liczyć na dostęp do:

  • oryginalnych części;
  • certyfikowanych narzędzi;
  • szkoleń;
  • podręczników serwisowych;
  • narzędzi diagnostycznych;
  • innych zasobów firmy Apple niezbędnych do przeprowadzenia naprawy.

Dodatkowo adresy punktów naprawczych biorących udział w programie zostaną wyszczególnione na stronie Apple'a, co potencjalnie może pozwolić na łatwiejsze dotarcie do nowych klientów.

Apple wymaga, by firmy ubiegające się o certyfikat miały "ugruntowaną pozycję" i "łatwo dostępną (pieszo) lokalizację handlową". Do programu nie zostaną ponadto dopuszczone podmioty, które - wyjąwszy garść wyjątków - "w nazwie firmy lub na stronach internetowych używają zastrzeżonych terminów Apple".

Realnie może to oznaczać, że znaczna część serwisów ubiegających się o udział w programie będzie musiało zmienić swoje nazwy. W większych miastach jak grzyby po deszczu wyrastają przecież małe serwisy z nazwami pokroju "iPhone Doktor" czy "Apple Naprawy".

Co to wszystko oznacza dla użytkowników iPhone'ów?

Przede wszystkim program Apple'a może znacząco poprawić jakość usług oferowanych przez część niezależnych serwisów. Nie jest tajemnicą, że wielu techników uczy się choćby wymiany baterii w iPhone'ach z poradników na YouTubie (na czym skądinąd wyrósł gigantyczny serwis internetowy iFixit).

Rynkowym standardem jest też korzystanie z nieoficjalnych części zamiennych, co może skutkować choćby zamontowaniem wątpliwej jakości baterii czy podmianą ekranu OLED na gorszy panel LCD.

Program zwiastuje też szerszą dostępność usług wysokiej jakości. Obecnie autoryzowane serwisy iDream, Cortland czy iSpot dostępne są w pojedynczych lokalizacjach w największych miastach w Polsce. Z kolei szersza dostępność usług może się przełożyć na wojnę cenową.

Nie liczyłbym jednak na to, że wszystkie serwisy zajmujące się naprawą sprzętu Apple'a wyrażą chęć uczestnictwa w programie. Część zapewne nadal będzie wolała korzystać z nieoficjalnych części zamiennych i narzędzi, by oferować swoje usługi jak najtaniej.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)