Efekt Trumpa. Tak dziś reklamuje się smartfony za 3000 zł

Efekt Trumpa. Tak dziś reklamuje się smartfony za 3000 zł

Efekt Trumpa. Tak dziś reklamuje się smartfony za 3000 zł
Miron Nurski
29.09.2020 11:16, aktualizacja: 29.09.2020 14:16

Myli się ten, kto myśli, że decyzje amerykańskiego rządu wpłynęły jedynie na Huaweia. Efekt widać nawet na pudełkach innych marek.

Jak wiemy, w skutek umieszczenia Huaweia na tzw. czarnej liście, amerykańskie firmy nie mogą współpracować z chińskim gigantem bez specjalnej licencji, w efekcie czego producent został odcięty m.in. od aplikacji Google'a. Tym samym na jego nowych smartfonach nie znajdziemy takich apek jak Gmail, Chrome czy Mapy.

To sprawiło, że dostęp do tych pospolitych przecież aplikacji, których liczba pobrań ze Sklepu Play liczona jest w miliardach, nagle stał się cenną kartą przetargową w rękach konkurencji.

Samsung chce, byś zmienił telefon na Galaxy, bo ma Gmaila

Przeglądając witrynę promocyjną nowego Samsunga Galaxy S20 FE zauważyłem ciekawą rzecz. Znaczną jej część poświęcono czemuś - wydawałoby się - tak trywialnemu jak preinstalowane aplikacje Google'a.

Byłem ciekaw, czy jest to jedynie widzimisię sklepu, ale nie. Analogiczną planszę znalazłem na stronie samego Samsunga. Co więcej, widnieje ona na stronie programu "Zmień na Galaxy", zachęcającej do przesiadki użytkowników smartfonów innych marek. Koreańczycy umieścili na witrynie 6 kluczowych cech swoich telefonów, a możliwość "cieszenia się w pełni aplikacjami Google" została wymieniona jako trzecia.

Co ciekawe, planszy tej nie ma na stronie amerykańskiego oddziału. Jest to jednak zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że nawet przed banem dostępność smartfonów Huaweia na tamtejszym rynku była mocno ograniczona, więc konsumenci z USA skutków restrykcji nie odczuli.

Zamieszanie wokół Xiaomi i "łatwego dostępu do aplikacji Google"

Na początku roku do sprzedaży trafił flagowy Xiaomi Mi 10. Uwagę pierwszych klientów przykuło jego opakowanie, na którym producent umieścił mocno wyeksponowany napis: "Z łatwym dostępem do aplikacji Google, których używasz najczęściej".

Xiaomi chwali się na opakowaniach swoich smartfonów aplikacjami Google'a
Xiaomi chwali się na opakowaniach swoich smartfonów aplikacjami Google'a© gizmochina.com

Xiaomi zostało zalane pytaniami o ten niecodzienny ruch. Firma wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że umieszczenie wspomnianego sloganu "wymusił" sam Google w ramach nowej umowy licencyjnej.

Później sprawa zaczęła się jednak komplikować. Na rynek trafiały kolejne smartfony zapakowane w pudełka, na których wspomnianego napisu nie było, co kazało powątpiewać w argumentację Xiaomi. W kwietniu serwis Android Authority skontaktował się ze swoimi powiązanymi z Google'em źródłami, dowiadując się, że umieszczenie w widocznym miejscu sloganu o "łatwym dostępie" nie jest wymogiem, a jedynie sugestią. W dodatku obowiązującą od dawna. Informacje te potwierdziło ostatecznie samo Xiaomi, przecząc tym samym wcześniejszym wyjaśnieniom.

Faktem jest jednak, że z jakiegoś powodu do wspomnianej sugestii zaczynają stosować się także inni producenci. Informację o dostępie do aplikacji Google'a znalazłem np. na opakowaniach nowszych smartfonów OPPO.

OPPO też chwali się aplikacjami Google'a
OPPO też chwali się aplikacjami Google'a

Choć żadna firma nie mówi wprost, skąd decyzja o chwaleniu się "łatwym dostępem", trudno nie powiązać tych działań z problemami, z którymi boryka się Huawei. Potencjalnie część klientów może się obawiać, że ban dotyczy także innych marek, głównie chińskich.

Donald Trump nieźle namieszał w strategii marketingowej producentów smartfonów

Zarówno witryny promocyjne, jak i opakowania stanowią cenny nośnik informacji o produkcie. Oczywistym jest więc, że marki nie poświęcają przestrzeni na zbędne dane, które nie mogą wpłynąć na decyzję zakupową.

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu łatwy dostęp do aplikacji Google'a dotyczył praktycznie wszystkich smartfonów z Androidem w naszej części świata. Zresztą nie tylko z Androidem, bo użytkownicy iPhone'ów także mogą z nich korzystać. Chwalenie się Gmailem moglibyśmy wówczas uznać za równie kuriozalne, co przechwałki o umieszczonym na obudowie przycisku wygaszającym ekran.

A jednak spór USA z Chinami doprowadził do tego, że dziś duże marki wolą się chwalić tym nieszczęsnym Gmailem niż liczbą aparatów czy ilością wbudowanej pamięci. Ciekawe czasy nastały.

Zobacz także:

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)