Funky Smugglers [recenzja]
11 Bit Studios znane jest dzięki przebojowej grze Anomaly Warzone Earth. Ten świetnie wyglądający tower offense podbił z zeszłym roku App Store i przyniósł niemałe zyski polskiej firmie. Prace nad kolejną odsłoną już trwają. Tymczasem notowana na New Connect spółka uraczyła swoich fanów nieco prostszą produkcją. Panie i panowie, poznajcie Funky Smugglers.
13.10.2012 | aktual.: 13.10.2012 22:58
11 Bit Studios znane jest dzięki przebojowej grze Anomaly Warzone Earth. Ten świetnie wyglądający tower offense podbił z zeszłym roku App Store i przyniósł niemałe zyski polskiej firmie. Prace nad kolejną odsłoną już trwają. Tymczasem notowana na New Connect spółka uraczyła swoich fanów nieco prostszą produkcją. Panie i panowie, poznajcie Funky Smugglers.
W cyklu produkcyjnym wielu firm nastaje taki moment, w którym zapada decyzja o stworzeniu gry nieco prostszej od flagowych produktów. Takie projekty pochłaniają mniej czasu i pozwalają odetchnąć załodze od głównych produkcji.
Kolorowa podróż do lat siedemdziesiątych
Funky Smugglers jest właśnie tego typu projektem dla 11 Bit Studios. To pierwsza gra, którą twórcy Anomalny Warzone Earth opublikowali w App Store od premiery swojego wielkiego hitu. Jest to również gra, która musi zaspokoić głód graczy, zanim zobaczymy Anomaly Korea. Na co postawiło warszawskie studio?
Pomysł na realizację Funky Smugglers jest dość prosty. Gracz wciela się w bezimiennego pracownika lotniska, który sprawdza skanerem, czy podróżni nie szmuglują (stąd nazwa gry) na pokład samolotu niebezpiecznych przedmiotów. Dziwnym trafem babcie potrafią chować w swoich torebkach uzi, a przeciętnie wyglądające typy przemycają ostre narzędzia. Pracy jest mnóstwo.
Od strony technicznej gra również nie jest niczym szczególnym. W zasadzie patrząc na screenshoty, można odnieść wrażenie, że Funky Smugglers jest mało interesującą pozycją w App Store. Zapewniam jednak, że po zagraniu kilku partyjek przypadnie Wam do gustu.
Sukces tkwi w pomyśle na sterowanie oraz klimatach lat siedemdziesiątych. Stylistyka gry oraz podkład muzyczny nawiązują do tego kolorowego okresu w dziejach ludzkości. Gdzieniegdzie zalatuje kiczem, ale zabiegi te są zamierzone. Całość jest spójna, łącznie z charakterystyczną czcionką oraz niecodziennym poczuciem humoru grafika.
Na lotnisku też może być wesoło
W głównym i jedynym trybie gry jest gigantyczny skaner, przez który przewijają się kolejne postacie. Widać, co pod ubraniem oraz w podręcznym bagażu przenosi podróżny. Elementy oznaczone zielonym kolorem się zostawia, a czerwone trzeba wyrzucić poza skaner, przesuwając palcem po ekranie.
Za każdy wyrzucony przedmiot otrzymuje się punkty. Pasażerowie pojawiają się falami, których współczynnik punktowy rośnie wraz z liczbą odprawionych osób. Naturalnie liczba fal jest nieograniczona, rośnie tylko szybkość i liczba elementów do wyrzucenia. Uwadze mogą umknąć tylko dwa przedmioty, przy trzeciej wpadce gra się kończy, a wynik trafia na globalną tablicę w usłudze Game Center.
Dobry wyniki osiąga się tylko wtedy, gdy czerwone przedmioty łączy się w kombosy. Zadanie to nie jest proste. Trzeba tak rysować palcem po ekranie, aby łapać czerwone przedmioty i unikać dotknięcia przedmiotów zielonych. Co ciekawe jednak, grupę przedmiotów pod palcem można trzymać tylko przez określony czas. Co chwilę więc trzeba podrzucać przedmioty do góry i ponownie je łapać, aby zresetować licznik czasu. Im więcej przedmiotów zbierzemy w kombo, tym więcej punktów trafi na nasze konto.
Mam nadzieję, że w miarę jasno to wytłumaczyłem. Tego typu rozgrywki nie widziałem w żadnej grze na iPhone’a. Pomysł jest oryginalny, a jego implementacja mistrzowska. Uwzględnia ona poziomy trudności oraz pojawiające się kolejne fale podróżnych. Po kilku partyjkach zasady gry powinny być jasne dla każdego.
Wytrzymaj najdłużej, jak tylko się da
Podczas zabawy gracz otrzymuje różne zadania do wykonania. Czasami jest to zebranie odpowiedniej liczby przedmiotów w kombo, innym razem przetrwanie określonej liczby sekund. Zadań są urozmaicone i jest ich dość sporo. Po ukończeniu jednego pojawia się następne. Warto zwracać na nie uwagę, ponieważ pozwalają uzyskać dodatkowe pieniądze.
Skoro jestem przy pieniądzach, czas zaprezentować sklep. Zarobione w grze monety można wydawać na dobra konsumowane (mnożniki punktów, przejście wybranej planszy), ulepszenia rentgena oraz na upiększacze, czyli nowe pokłady muzyczne, tekstury, przedmioty oraz pasażerów. Naturalnie, nie mogło zabraknąć również zestawu mikrotranskacji, które pozwalają dokupić monety za prawdziwe pieniądze.
Jak już wspomniałem wcześniej, oprawa graficzna jest specyficzna i bardzo klimatyczna. Szczególną uwagę należy zwrócić na postacie, które przechodzą przez skaner. Wyglądają prześlicznie, a poczucie humoru grafika jest godne odnotowania.
Oprawa muzyczna to istny majstersztyk. Główny podkład (ukłony dla Piotra Musiała) w rytmach funky powinien rozbujać każdego. Co ciekawe, za udźwiękowienie gry odpowiada sam Adam „Scorpic” Skorupa. Z jego twórczością mogliście spotkać się już w takich produkcjach, jak Clash, Wiedźmin, Painkiller lub Bulletstorm.
Ta muzyka wprawi Cię w dobry nastrój
Szkoda tylko, że tak mało podkładów muzycznych zaimplementowano. Oprócz głównego w sklepie można dokupić dodatkowe dwa. Moim skromnym zdaniem powinno być ich znacznie, znacznie więcej. Mimo wszystko to, co znajduje się w grze, prezentuje bardzo wysoki poziom.
Funky Smugglers to solidna pozycja dla wszystkich tych, którzy lubią grać po kilka lub kilkanaście minut. Rozgrywka sama w sobie jest wtórna i z pewnością w końcu się znudzi. Pomimo że w swoich założeniach przypomina takie pozycje jak Fruit Ninja, to liczba wariacji trybów gry jest dość skromna. Można było pokusić się o jakieś urozmaicenia lub dodatkowe tryby do zabawy.
Wprawdzie co jakiś czas pojawiają się walki zespołów – gracz może dołączyć do zespołu i wraz z innymi zbierać punkty do wspólnej puli – ale nadal gromadzi je w jedynym dostępnym trybie rozgrywki. To niestety za mało, aby wystawić grze maksymalną ocenę.
Chciałbym jednak podkreślić, że Funky Smugglers jako jedna z nielicznych polskich gier jest w pełni zlokalizowana. Oznacza to, że wszystkie teksty w grze są w rodzimym języku. Dla nieco młodszych użytkowników urządzeń z logo nadgryzionego jabłka to z pewnością duży plus.
Czy warto kupić? Oczywiście że tak! Aplikacja już teraz pojawiła się na szczycie (2. miejsce w chwili, gdy piszę te słowa) polskiego App Store’a. Płacąc najniższą z możliwych cen – 0,79 euro – otrzymujecie uniwersalną aplikację na tablet oraz telefon Apple’a. Warto wspierać rodzime produkcje, tym bardziej że jeszcze wiele fajnych projektów tego producenta czeka w kolejce.
[plus] Fenomenalna oprawa muzyczna
[plus] Ciekawy pomysł na sterowanie
[plus] Polska lokalizacja
[plus] Uniwersalna aplikacja
[plus] Idealna na krótkie posiedzenia
[minus] Tylko jeden tryb rozgrywki
[minus] Niewiele utworów
[minus] W dłuższej perspektywie szybko się nudzi