Mniejszy Samsung Galaxy Note 20 to telefon stworzony przez księgowych - Opinia
Takiego cięcia kosztów w przypadku tej serii się nie spodziewałem.
07.08.2020 | aktual.: 07.08.2020 07:15
Galaxy Note'y - wyjąwszy poboczne edycje Neo czy Lite - zawsze były najbardziej wypasionymi smartfonami Samsunga. I Galaxy Note 20 Ultra, którego skądinąd już testuję, w istocie taki jest.
Topowa jakość wykonania, bardzo dobry aparat, doskonały ekran, mocna specyfikacja, absolutnie bezkonkurencyjny rysik i tona funkcji skupionych na produktywności - na takiego Note'a czekałem.
A mniejszy Samsung Galaxy Note 20? Cóż...
Przypomnijmy różnice względem większego modelu. Note 20 ma:
- płaski ekran o krótszej przekątnej (6,7 zamiast 6,9 cala), innej matrycy (Super AMOLED Plus zamiast Dynamic AMOLED 2x), innych proporcjach (19:9 zamiast 19,3:9), niższej częstotliwości odświeżania (60 zamiast 120 Hz), niższej rozdzielczości (1080p zamiast 1440p), nieco większych ramkach i bardziej zaokrąglonych rogach;
- niższej klasy szkło pokrywające wyświetlacz (Gorilla Glass 5 zamiast Gorilla Glass Victus);
- plastikową obudowę zamiast szklanej;
- inne wersje kolorystyczne (szara, zielona i miedziana zamiast czarnej, białej i miedzianej);
- rysik S Pen z większym opóźnieniem (26 zamiast 9 ms);
- aparat główny 12 Mpix o wielkości 1/1,76 cala zamiast aparatu 108 Mpix;
- aparat 64 Mpix z przybliżeniem cyfrowym zamiast teleobiektywu z przybliżeniem optycznym;
- mniej pamięci operacyjnej (8 zamiast 12 GB RAM);
- brak slotu na karty pamięci;
- mniejszą bateria (4300 zamiast 4500 mAh).
Widać wyraźnie, że księgowi mieli tutaj więcej do powiedzenia niż inżynierowie czy nawet projektanci. Plastik w telefonie kosztującym - w zależności od wariantu 4349 lub nawet 4849 zł - to żart. Niespecjalnie śmieszny żart.
Żeby wybór tworzywa sztucznego w tańszym modelu był jakoś sensownie uargumentowany. Ale nie - w przygotowanym przez Samsunga wideo promocyjnym jeden z projektantów opowiada o procesach, którym poddano plastik, by uzyskać "taki sam wygląd i uczucie", jak droższy model.
Protip: jeśli ma się na celu uzyskanie takiego samego wyglądu i uczucia, najprościej użyć tego samego materiału.
Nawet ekran Galaxy Note'a 20 kompletnie do tej serii nie pasuje
Od czasu Galaxy S8 Samsung stosuje w swoich flagowcach (i nie tylko) ekrany z zaokrąglonymi rogami. W przypadku serii Note zaokrąglenia pozostawały jednak dużo mniejsze.
Ma to sens. Po pierwsze - takie podejście do projektowania pozwala wizualnie odróżnić dwie serie smartfonów. Po drugie - mówimy o smartfonie z rysikiem, a wszelkie zaokrąglenia odbierają cenną przestrzeń do notowania czy szkicowania.
Tymczasem rzućcie okiem na Note'a 20 i Note'a 20 Ultra.
Ultra jest wyraźnie kanciasty, jak to Note'y. Note 20 z tymi zaokrągleniami wygląda jak jajko.
Nikt mi nie wmówi, że to świadoma decyzja projektantów
Oba modele mają ekrany nie tylko o innej wielkości, rozdzielczości, częstotliwości odświeżania oraz innym rodzaju matrycy, ale i innym kształcie, a nawet proporcjach. Nie wierzę, że zespół projektantów z jakiegoś powodu uznał, że tak ma być.
Wygląda na to, że Samsung po prostu wpakował do Note'a 20 najtańszy przyzwoity panel, jaki udało mu się znaleźć w magazynie. Zresztą po rzucie oka na parametry wyświetlacza mam podejrzenie graniczące z pewnością, że to ten sam panel, który wcześniej trafił do Galaxy A71, S10 Lite i Note'a 10 Lite. Jeśli tak, byłby to bodaj pierwszy raz, gdy sztandarowy Note dostaje ekran użyty wcześniej w innym smartfonie, a nie zaprojektowany specjalnie dla niego.
Oby to była "zasługa" koronawirusa, a nie polityki nowego prezesa
Trwa pandemia i zaczyna się kryzys ekonomiczny. Większość firm na świecie - wliczając w to Samsunga - boryka się w związku z tym z licznymi problemami. Dlatego rozumiem, że producenci w tych ciężkich czasach szukają oszczędności, gdzie tylko się da.
Kto wie, może dzięki plastikowej obudowie i przycięciu kilku dolarów na egzemplarzu kilka tysięcy osób zachowa pracę.
Mam tylko nadzieję, że kastracja Note'a 20 to owoc kryzysu, a nie ambicji nowego prezesa, który chce jedynie pochwalić się przed inwestorami, że wykręcił na produkcie większą marżę niż jego poprzednik.