Hit czy kit? “Doklejany” obiektyw Sony do smartfonów
Jedni nazywają ten gadżet abstrakcyjnym i kuriozalnym wynalazkiem, inni już otworzyli portfele i składają zamówienia. Jaki naprawdę jest “doklejany” obiektyw Sony do smartfonów? Mogę przekonać się o tym osobiście, ponieważ od ponad tygodnia korzystam z modelu Sony DSC-QX10.
12.09.2013 | aktual.: 12.09.2013 14:04
[solr id="komorkomania-pl-187658" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://komorkomania.pl/3046,xperia-z1-i-obiektywy-sony-do-smartfonow-pierwsze-wrazenia-wideo" _mphoto="sony-xperia-z1-1-187624--8f7a63b.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]4417[/block]
QX łączy się z telefonem za pośrednictwem sieci Wi-Fi. Tą drogą kopiowane są zdjęcia do pamięci smartfona, które mogą być w pełnej lub ograniczonej do 2 Mpix rozdzielczości. Za pomocą dedykowanej aplikacji Play Memories Mobile niemal natychmiast można podzielić się fotografiami ze światem na portalu społecznościowym lub poprzez wiadomości e-mail.
Opcja udostępniania niestety nie działa tak jak należy w przypadku iPhone'a. Smartfon Apple'a połączony z obiektywem nie ma dostępu do Internetu - należy rozłączyć telefon, by skorzystać z funkcji Share. W przypadku telefonów z Androidem takich kłopotów nie ma. Technologia NFC dodatkowo ułatwia parowanie urządzeń, nie trzeba bowiem ręcznie wklepywać unikatowego hasła (przypisanego przez producenta do każdego obiektywu).
Komfort, komfort i jeszcze raz komfort
Przez ostatni tydzień właściwie nie rozstaję się z gadżetem Sony. Cały czas mam go w plecaku. O ile nie mogę narzekać na jego wagę i możliwości, o tyle komfort używania takiego zestawu jest - moim zdaniem - przeciętny. Najbardziej przeszkadza mi to, że połączenie smartfona z QX10 trwa dość długo. Nawet przy wykorzystaniu NFC za każdym razem urządzenia potrzebują ponad 20 sekund, żeby były gotowe do pracy. To dość długo. Przykładowo podczas wycieczki po mieście, kiedy biega się za przewodnikiem lub resztą rodziny, część osób po prostu zrezygnuje ze zrobienia zdjęcia dopinanym obiektywem, aby oszczędzić czas.
We znaki dają się też ograniczenia technologiczne. Wi-Fi nie jest doskonałym protokołem, co więcej - jest wrażliwe na zakłócenia. W miejscach gdzie występuje dużo sieci, zdarzało się, że transfer obrazów między obiektywem a smartfonem zabierał nieco więcej czasu niż zwykle.
Do niedogodności zaliczyłbym również opóźnienia w podglądzie obrazu z obiektywu na ekranie smartfona. Przy dobrym świetle i bez zakłóceń Wi-Fi są one minimalne, ale sytuacja pogarsza się w słabym świetle, zwłaszcza w trybie wideo. Niektóre filmy kręciłem właściwie na wyczucie, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, jaki kadr udało mi się uchwycić. Choć ich jakość jest bardzo dobra, to dyskomfort pozostał. Mam też wrażenie, że obiektyw paradoksalnie - już po nawiązaniu połączenia - lepiej współpracuje z iPhone'em niż Androidem. Przesyłanie zdjęć i podgląd wideo są bardziej płynne.
Nie mogę za to narzekać na uniwersalny uchwyt, który utrzymuje QX na smartfonie. Choć wygodniej używa się gadżetu Sony ze specjalnym pokrowcem do Xperii Z1, który ma wyżłobione uchwyty i pozwala zamontować obiektyw nieco pewniej i stabilniej. Nie przesuwa się on wtedy po powierzchni smartfona. Można oczekiwać, że jeśli rozwiązanie przyjmie się na rynku, podobne uchwyty zobaczymy również przy innych smartfonach, co znacznie zwiększy komfort używania tych obiektywów.
Mimo wad jestem na tak
Mimo tych wad jestem zadowolony z nowego gadżetu Sony. Co więcej, chcę mieć droższy i lepszy model QX100. W mojej opinii zysk z posiadania dodatkowego obiektywu będzie wtedy największy. QX100 jest wyposażony w jasny obiektyw Carl Zeiss f/1.8, który pozwoli mi uzyskać lepszą jakość zdjęć w kiepskim oświetleniu. Ma też bardziej płytką głębię ostrości, którą będę w stanie w specyficznych sytuacjach uzyskać.
“Dopinany” obiektyw jest dość uniwersalnym rozwiązaniem. 90% zdjęć wciąż będę robił aparatem telefonu, ale dla tych pozostałych 10% będzie mi się opłacało wyjąć obiektyw z plecaka, poczekać na nawiązanie połączenia i ustrzelić nieco lepszą fotkę niż zwykle.
Obiektyw jest lżejszy i zajmuje mniej miejsca niż bezlusterkowiec, a do tego nie odbija się na komforcie używania samego smartfona (co przeszkadzało mi trochę w Samsungu Galaxy S4 Zoom). W każdej chwili mogę go odpiąć i ponownie wrzucić do plecaka. Zdaję sobie sprawę, że wybór w tej sprawie jest czysto subiektywny i nie wszyscy będą zadowoleni z takiej pary na co dzień.
Jak Wam podoba się to rozwiązanie? Piszcie i spierajcie się w komentarzach. Chętnie poznam Wasze opinie i przemyślenia. Poniżej mała galeria zdjęć wykonanych nowym gadżetem Sony.
Autor tekstu:
Krzysztof Kurek / Radio Zet / Technologika