HTC Desire Z - test [cz. 1]
Urządzenia HTC wyposażone w wysuwaną klawiaturę QWERTY zawsze cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Słynęły przy tym z najwyższej jakości wykonania, świetnych biznesowych rozwiązań i klawiatur, których inni producenci mogli tylko pozazdrościć. Z Desire Z wiązano zatem ogromne nadzieje - to w końcu następca popularnego i dobrze przyjętego modelu.
20.01.2011 | aktual.: 20.01.2011 23:29
Pewnie jesteście ciekawi, jak spisuje się w praktyce. Kosztuje niemało, więc dobrze wiedzieć, czy jest wart swojej ceny. Tego dowiecie się z testu. Zapraszam!
Zawartość zestawu
HTC rzadko dodaje do zestawów testowych dodatkowe akcesoria. Nie inaczej jest w przypadku Desire Z. W zestawie nie ma ani karty pamięci, ani skórzanego pokrowca. Znajdują się w nim:
Wygląd i wykonanie
Kolejnym elementem, który nieznacznie zmodyfikowano (w porównaniu z pierwszym Desire), jest optyczny przycisk nawigacyjny. Z ma optyczny trackpad, który może okazać się pomocny podczas przewijania stron internetowych czy przy precyzyjnym wybieraniu określonych elementów stron internetowych. Ja nie jestem zwolennikiem tego typu rozwiązań - szczególnie jeśli w pewnych sytuacjach przeszkadzają, zamiast pomagać.
Ogólny wygląd obudowy znacznie się zmienił – widać to doskonale na załączonych zdjęciach. Producent nieco inaczej zaprojektował głośnik znajdujący się nad ekranem. Inna jest również tylna cześć obudowy i rozmieszczenie dodatkowych elementów na jej bokach. Wyjście słuchawkowe 3,5 mm zamieniło się miejscem z przyciskiem power.
Na lewym boku umieszczono przycisk otwierający obudowę oraz przycisk spustu migawki. Pod drugiej stronie ulokowano regulację głośności oraz port micro-USB.
Sporo zmian pojawiło się w tylnej części obudowy. Przede wszystkim inny jest sposób jej otwierania. Aby dostać się do baterii, slotów kart pamięci oraz microSD, wystarczy przesunąć jeden z opisanych wyżej przycisków. Niewielka metalowa płytka odskoczy, wiec wystarczy ją po prostu zdjąć. Identyczne rozwiązanie zastosowano w S8500 Wave i uważam je za najlepsze z możliwych.
W tym miejscu ulokowano również obiektyw aparatu fotograficznego, lampę błyskową oraz drugi głośnik.
Wykonanie to kolejna mocna strona Desire Z. Producent wykorzystał przede wszystkim elementy metalowe, a oprócz nich również syntetyczne. Gumowany plastik sprawdza się jednak nadzwyczaj dobrze. Obudowa jest solidna. Poszczególne elementy zostały dokładnie spasowane, więc nie ma mowy o luzach.
Klawiatura QWERTY
Klawiatura QWERTY jest najbardziej rozpoznawalnym elementem Desire Z. Jej wykonanie i ergonomia stoją na najwyższym poziomie. Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o mechanizmie rozsuwania.
Na klawiaturze są cztery rzeczy przycisków. Pomiędzy nimi znajdują się znaczne odstępy, dzięki czemu nie naciska się przypadkowo niewłaściwej litery. Nawet osoby z dużymi palcami nie będą miały problemów. Przyciski wciskają się przyjemnie – dość miękko.
Każdej z liter przypisano alternatywny symbol. Korzysta się z nich po uprzednim wciśnięciu przycisku FN. Nie zabrakło również dwóch programowanych - można je ustawić na włączanie dowolnej aplikacji.
Mechanizm rozsuwania telefonu działa lekko, zbyt lekko. Postaram się to zobrazować w najprostszy sposób. Jeżeli chwyci się telefon za górną część, całość z impetem się rozsuwa. Może zdarzyć się tak, że siła, z jaką opada dolna część, po prostu wyrwie telefon z ręki. Oczywiście trzeba byłoby go trzymać go delikatnie i nie myśleć o tym, co się robi. Nieczęsto się to zdarza, ale trzeba mieć to na uwadze. Mechanizm nie działa jak powinien w jeszcze jednej sytuacji - kiedy telefon jest rozsunięty i za bardzo przechylimy go do siebie, wtedy samoistnie się składa.
Sam mechanizm, pomimo lekkości działania, sprawia wrażenie solidnego. Obie części telefonu połączone są za pomocą czterech zginanych elementów, wykonanych z grubego plastiku. Niezależnie od tego, w jakiej pozycji są względem siebie obie części telefonu, trudno wyczuć jakiekolwiek luzy.
Nie wyobrażam sobie, aby ślizgowy mechanizm miał się popsuć samoistnie. Prędzej zaszkodzą mu na przykład upadki. Biorąc pod uwagę wszystkie plusy i minusy klawiatury, trudno mi ją jednoznacznie ocenić. Pozostanę przy tym, że jakościowo jest doskonała, ale mechanizm pozostawia wiele do życzenia.
Jakość rozmówRozmówców słychać wyraźnie, ale z głośnością jest różnie. Często byłem zmuszony manewrować telefonem przy uchu w celu znalezienia właściwej, najgłośniejszej pozycji. W przeciwnym razie ze zrozumieniem drugiej osoby mogłoby być ciężko. Nie wiem, z czego wynikają opisane przeze mnie niedogodności. Być może to wina testowego ezgemplarza. Na pocieszenie dodam, że moi rozmówcy słyszeli mnie idealnie.Ekran
Z początku wydawało mi się, że reakcja na dotyk jest idealna. Pod dłuższym czasie użytkowania zauważyłem, że tak dobrze nie jest. Co ciekawe, Z ma z tym problem podczas wykonywania określonych czynności. Jedną z nich jest przesuwanie wirtualnej belki w celu odblokowania ekranu. Aby otrzymać żądaną reakcję, czasami byłem zmuszony powtórzyć gest kilka razy. Pierwszy Desire nie miał z tym żadnych problemów. Wpisywanie tekstu odbywa się jednak bez tego typu komplikacji (oczywiście z wykorzystaniem wirtualnej klawiatury).
Interfejs
HTC Sense UI jest jednym z elementów, które uległy znacznym modyfikacjom. Producent postawił sobie za cel udoskonalenie i tak już świetnego interfejsu. Efektem tego jest obecność wielu nowych dodatków i dostęp do usługi HTCSense.com. Delikatnie zmienił się również wygląd, ale to dotyczy tylko wybranych miejsc. Najbardziej zauważalne i rewolucyjne są skórki. Każda z nich zmienia wygląd ekranów głównych, w tym: tapety, zegara i obu belek.
Lista dodatków, które zawiera nowy Sense, jest dość pokaźna. Są to:
- Amazon MP3 – dostęp do sklepu z muzyką.
- Centrum multimediów – czyli DLNA. Poprzez WiFi można połączyć się z siecią domową i np. obejrzeć film z telefonu na ekranie telewizora.
- HTC Hub – to miejsce, z którego pobiera się różne elementy do Desire Z: widżety, tapety, profile, karnacje, zestawy dźwięków, dzwonki, dźwięki alarmów oraz dźwięki powiadomień.
- HTC Likes – to coś w stylu nakładki do Android Marketu. Chodzi tu o dzielenie się opiniami o danych aplikacjach. Dzięki niej można polecać aplikacje również znajomym, co działa oczywiście w drugą stronę. Jest także opcja segregowania programów według popularności i wspomnianych komentarzy. Jeżeli często korzysta się z Marketu, Likes wydaje się świetnym rozwiązaniem.
- Locations – rozbudowana i udoskonalona wersja dodatku „miejsca”, który pojawił się z którąś aktualizacją Google Maps. W Locations znajduje się o wiele więcej interesujących usług: zakupy, gastronomia, przewóz, bank, medyczne, wypoczynek, atrakcja, nocleg, biznes, parking oraz paliwo.
- Panel samochodowy – miejsce, które ułatwia obsługę kilku funkcji podczas jazdy samochodem, skupiając je wszystkie w jednym miejscu. Są to: miejsce docelowe, telefon, Footprints oraz W pobliżu.
- Transfer danych – bardzo pomysłowa i przydatna funkcja. Umożliwia udostępnianie Internetu z komputera do telefonu. Wystarczy oba urządzenia połączyć kablem.
Wymienione przeze mnie dodatki stanowią ciekawe i często pomocne urozmaicenie. Za wygodę trzeba jednak płacić. W przypadku Desire Z walutą są cenne MB pamięci operacyjnej RAM. Część dodatków łączy się z Internetem i aktualizuje, obciążając podzespoły urządzenia. Efektem tego są zaburzenia płynności działania i pojawiające się lagi.
Bateria
Desire Z nie ma na swoim pokładzie ogniwa o pojemności 1500 mAh – a szkoda. Użytkownikom musi wystarczyć bateria 1300 mAh, która - swoją drogą - spisuje się całkiem dobrze. W pełni naładowana pozwala na około dobę pracy urządzenia (wszystkie możliwe dodatki, widżety i łączności pracują pełną parą). Czas ten można naturalnie wydłużyć. Wystarczy powyłączać to i owo oraz ograniczyć granie w gry czy korzystanie z aplikacji.