Huawei Ascend P1 LTE - źle nie jest, ale do ideału też brakuje [test]
Gdy dowiedziałem się, że jedzie do mnie kurier z Huaweiem, byłem pewien obaw, pomimo że przypięto mi łatkę specjalisty od testowania low-endów i mid-range'ów. Mateusz powiedział, że jest nieźle… jak na Huaweia. Przypomniałem sobie dziewczyny na mojej uczelni (jest nieźle... jak na politechnikę...) i uznałem, że to marne pocieszenie. Myliłem się jednak.
29.06.2013 | aktual.: 29.06.2013 19:00
Huawei Ascend P1 LTE to, jak sama nazwa wskazuje, wzbogacona o obsługę sieci 4G wersja znanego, ale rzadko widywanego w Polsce modelu chińskiego producenta. Dziś zaliczany jest on do kategorii mid-range, a jego serce to ten sam procesor, który znajduje się w Galaxy Nexusie. Byłem sceptycznie nastawiony tego telefonu, tymczasem okazał się on lepszy od wielu koreańczyków, tajwańczyków czy japończyków, co zmusiło mnie do zaskakującej konkluzji.
Może pamiętacie moje pierwsze wrażenia z początkowych dni testów P1 LTE. Tryskający z nich entuzjazm po dwóch tygodniach nie wygasł - nadal jestem pod wrażeniem tego, co przygotował Huawei. Akcesoria, jak pisałem swego czasu, to pod względem wizualnym i stylistycznym kopia białego osprzętu Apple'a. Cechują się jednak dobrą jakością wykonania. Chociaż słuchawki, które są łudząco podobne do tych, które dostajemy (teraz już tylko) z iPodem shuffle, grają sporo ciszej od swoich ogrodniczych odpowiedników.
Po okresie testów wykonanie smartfona mogę określić jako dobre. Nie mam żadnych zastrzeżeń do spasowania elementów, choć jakość użytych materiałów nie jest zachwycająca. Z tyłu znajduje się klapka z gumowanego plastiku, ale ekran wydaje się "plastikowy". Jedynym elementem, który może mieć coś wspólnego z metalem, jest obramowanie obiektu - to mało. Jak wspomniałem w pierwszych wrażeniach, Ascend P1 LTE mocno przypomina model HTC One S. Nie jest aż tak podobny, żeby nazwać go ładnym, ale też skłamałbym, mówiąc, że chińczyk jest smartfonem brzydkim.
Ze wszczepionym rozrusznikiem serca
P1 LTE w Linpacku pokazywał nawet do 180 MFLOPS-ów. To bardzo dużo, więcej niż wyciskają Nexus 7 i HTC One X. Czy to oznacza, że Android na tym urządzeniu jest tak dobrze zoptymalizowany? Nie, ale pokazuje, że nie przeszkadza on w mnożeniu macierzy zmiennoprzecinkowo ;)
Zapas mocy jest odczuwalny w codziennym użytkowaniu - bez problemu zagrałem w hit tej wiosny, Real Racing 3. Może oprawa graficzna to nie poziom iPada 3 czy 3.5, ale P1 LTE dzielnie sobie z grą radził. Nagrzewał się przy tym niemiłosiernie i drenował baterię, ale grać się dało.
Na smartfonie uruchomiłem również 3DMark - The Gamers Benchmark przygotowane przez FutureMark Oy. Jakość grafiki generowanej (płynnie!) w tym teście była powalająca, prawie jak temperatura smartfona po jego ukończeniu. Huawei uzyskał w nim 6659 pkt, utrzymując od 25 do 45 FPS-ów podczas wyświetlania animacji. Duża w tym zasługa rozdzielczości ekranu, która dzisiaj już nie porywa. W Quadrancie Ascend P1 popisał się wynikiem 5100, jeszcze raz spychając na dalszą lokatę HTC One X.
Na Hondzie CBR mknie przez świat
Według mapy Wrocław jest naprawdę nieźle pokryty siecią LTE. Jest w tym trochę prawdy, choć mitycznych 100 Mbit/s nigdy nie zobaczyłem w Speedteście. Dwa razy udało mi się osiągnąć ok. 90 Mb/s, co jest oczywiście wynikiem świetnym. Zazwyczaj jednak wyniki utrzymywały się w granicach 20-50 Mb/s. Naprawdę nieźle. Poza tym 4G zapewnia naprawdę duży komfort korzystania z sieci w smartfonie. Strony wczytują się błyskawicznie, a upload nawet ciężkich filmików Full HD na Dropboksa trwa kilkanaście sekund. Po tygodniu z Ascendem P1 LTE powrót do HSDPA w moim prywatnym Desire X był jak zjazd z autostrady.
Wizyta u okulisty, bo wzrok nie ten sam
Smartfon nagrywa wideo w rozdzielczości 1080p. Niestety, detale nie są najlepiej oddane. We znaki daje się również gubienie klatek, materiał przeskakuje, a mikrofon słabo zbiera dźwięk, który na filmie wydaje się dodatkowo stłumiony. 30-sekundowe nagranie w 1080p zajmuje ok. 70 MB - jak na taką objętość jakość jest rozczarowująca.
Podczas testów nie uskarżałem się na żaden z modułów łączności - GPS ze wsparciem w postaci LTE działał naprawdę szybko. Jakości rozmów nie mam nic do zarzucenia, chociaż skłamałbym, mówiąc, że jest rewelacyjna.
Android na LTE długo nie pociągnie
Mogłoby się wydawać, że bateria o pojemności 1800 mAh przy "tylko" dwurdzeniowym procesorze i ekranie o "zaledwie" 4,3-calowej przekątnej wystarczy na długo. Jednak rdzenie ARM Cortex A-9, na których oparty jest TI OMAP 4460, są jak małe elektrociepłownie. Dopóki korzysta się z telefonu umiarkowanie, jest szansa na półtorej doby działania. Jeżeli jednak ktoś zaprzęgnie do roboty 4G, pogra w Real Racing 3 czy na przykład będzie korzystał z Messengera, bateria będzie niknąć w oczach. Energia wyparuje po dniu.
Niezły sprzęt, ale nie ma szans na zdobycie popularności
Poza tym widzę pewną niekonsekwencję: akcesoria są wykonane świetnie, a smartfon tylko nieźle; jest ekran o niezłym PPI, ale z przestarzałym układem pikseli PenTile. Nie wiem więc, komu mógłbym polecić tę komórkę, skoro na rynku są w każdej klasie lepsze rozwiązania.
Niezależnie od tego, jak w tym momencie wypada na tle konkurencji Huawei Ascend P1 LTE, nie można być obojętnym na jedną rzecz. Otóż chiński producent coraz śmielej poczyna sobie na światowym rynku i - co widać po ostatnich zapowiedziach - nie zamierza zwalniać tempa. Można więc P1 i P1 LTE potraktować jako zapowiedzi tego, że firma potrafi zrobić coś dobrego. Ascend P2, którego testuje Krzysiek, to model mogący już nawiązać walkę z konkurencją. P6 z kolei ma nawet szansę na spory sukces.