Huawei P20 Pro to smartfon premium pełną gębą. Produkt w końcu dogonił aspiracje firmy
Huawei od lat stara się budować wizerunek marki premium i lidera technologicznego. Dotychczas jego działania w tym kierunku zdawały się jednak polegać na zasłanianiu swoich produktów armią celebrytów i toną znanych logotypów. Wygląda jednak na to, że firmie wreszcie udało się stworzyć telefon, który broni się sam.
29.03.2018 | aktual.: 31.03.2018 13:57
Nie zrozumcie mnie źle - nie twierdzę, że Huawei dotychczas robił telefony złe. Jednak przede wszystkim ich zaletą był dobry stosunek jakości do ceny.
Wiecie, gdy trzeba było podjąć decyzję o zakupie, flagowce Huaweia kusiły rozsądną wyceną. Były niezłe, a przy tym kosztowały ok. 2/3 cen topowych samsungów czy iPhone'ów. Gdyby jednak w ubiegłym roku przyszedł do mnie święty Mikołaj, wyłożył na stół Huaweia P10, Galaxy S8 i iPhone'a 8, raczej nie skorzystałbym z bramki nr 1.
Smartfonom Huaweia zawsze czegoś brakowało
Do czasu Mate'a 8 telefony Chińczyków ustępowały konkurencji chociażby pod względem wydajności. Piętą achillesową Kirinów - autorskich układów Huaweia - były kiepskie układy graficzne, przez co dawne flagowce nie nadawały się zbytnio nawet do grania.
Rywale lepiej radzili sobie także z aparatami. W P9 pojawiła się optyka Leiki i dość wymyślny podwójny aparat z matrycą kolorową i monochromatyczną, ale ciężko było oprzeć się wrażeniu, że przede wszystkim miał on ładnie prezentować się w reklamach. Na rynku nie brakowało telefonów, które lepszą jakość zdjęć wyciągały z pojedynczych aparatów.
W Macie 10 firma dodała jeszcze lepszą optykę i układ skrojony pod sztuczną inteligencję. Znów - fajny pomysł i Huawei faktycznie zbliżył się do fotograficznych gigantów, ale wciąż tylko zbliżył.
Huawei od lat walczy także o swój wizerunek
Jeszcze z 5 lat temu mało kto tę firmę kojarzył. A jeśli już, to z - umówmy się - raczej za sprawą dość "paździerzowatych" telefonów, które sprzedawane były za grosze.
Z czasem jakość produktów uległa poprawie. Chińczycy wydzielili osobną submarkę - Honor - która celuje w klientów szukających urządzeń przystępnych cenowo. Huawei pozycjonowany jest natomiast na producenta premium.
W reklamach coraz częściej zaczęli pojawiać się celebryci, z których Polacy kojarzą przede wszystkim Roberta Lewandowskiego. Huawei nawiązał też współpracę z innymi cenionymi markami - wspomnianą Leicą czy studiem projektowym Porsche Design.
Huawei Mate 9 Porsche Design z jednej strony był dla Huaweia pięknym ukoronowaniem dokonanego w ciągu kilku lat postępu. Z drugiej jednak świetnym przykładem tego, jak desperackie były starania tej firmy w zbudowaniu wizerunku marki premium. Huawei Mate 9 Porsche Design to po prostu Huawei Mate 9 Pro ze znaczkiem na obudowie, za który trzeba było dopłacić 2000 zł.
Huawei P20 Pro - smartfon, który broni się sam
Modelu P20 Pro używam dopiero trzeci dzień, więc to nie jest jeszcze moje ostateczna opinia, ale dotychczas żaden telefon Huaweia nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia.
To telefon, który nie potrzebuje niskiej ceny, by podjąć walkę z najlepszymi. Nie potrzebuje też celebrytów w reklamach i znanego znaczka na obudowie, bym czuł, że to produkt z najwyższej półki.
Przede wszystkim wrażenie robi aparat
O aparacie Huaweia P20 Pro pisałem już w pierwszych wrażeniach, ale od tego czasu zrobiłem jeszcze więcej zdjęć i wciąż nie mogę wyjść z podziwu.
Spójrzcie chociażby na poniższe fotki zrobione iPhone'em X oraz P20 Pro w prezbiterium bazyliki Sacré-Cœurt. Obie zrobiłem jedną po drugiej. Z ręki, w trybie automatycznym.
Warunki oświetleniowe były naprawdę niesprzyjające, dlatego iPhone - który należy przecież do fotograficznej czołówki - wymiękł. Detale zostały pochłonięte zarówno przez półmrok, jak i prześwietlenia w płomieniach świec i witrażach. A zdjęcie z P20 Pro? Sztos w całym kadrze. Nie trzeba nawet porównywać wyciętych fragmentów, bo różnica jest widoczna gołym okiem.
Niżej jeszcze więcej fotek zrobionych nowym huaweiem.
Spotkałem z głosami, że zdjęcia z P20 Pro wyglądają nienaturalnie. Może coś w tym jest, bo ingerencja algorytmów upiększających jest czasem mocno zauważalna i w oczy rzuca się mocny efekt à la HDR.
Pytanie tylko, czy to źle. Myślę, że większość użytkowników oczekuje po prostu, że wyciągnie telefon z kieszeni i w każdych warunkach zrobi ładne, ostre i niezaszumione zdjęcie, które będzie się nadawało do wrzucenia na Facebooka czy Instagrama. Na tym polu smartfon nie zawodzi. Niemal każda fotka wygląda wręcz magazynowo; jakby doświadczony grafik obrobił ją w Lightroomie.
Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że będę szczerze zachwycony aparatem Huaweia, jak i samym smartfonem nie tylko w kontekście ceny, nie uwierzyłbym.