Ta sama aplikacja na iPhonie i Macu? Nie mogę się doczekać
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeśli ostatnie przecieki się potwierdzą, iPhone'y zyskają wkrótce potężny atut.
iPhone i Mac z uniwersalnymi aplikacjami?
Mark Gurman z Bloomberga - który już wielokrotnie udowodnił, że jest świetnie zaznajomiony z planami Apple'a - donosi, że gigant pracuje nad projektem o kodowej nazwie "Marzipan". Zakłada on stworzenie wspólnej platformy aplikacji dla systemów iOS oraz macOS.
Innymi słowy - deweloperzy mogliby przygotowywać swoje aplikacje na iPhone'y w taki sposób, by dało się je uruchamiać na komputerach. Jest szansa, że Apple zapowie tę nowość w czerwcu podczas imprezy WWDC 18, na której zaprezentowane zostaną nowe wersje systemów.
Z punktu widzenia iUżytkownika to bardzo istotna nowość
Przede wszystkim mogłoby to rozwiązać problem z aplikacjami na Maki, które traktowane są przez wielu deweloperów po macoszemu (nomen omen). Bloomberg przytacza sztandarowy przykład aplikacji Twitter; wersja na iOS dostała ostatnią aktualizację 5 dni temu, wydanie na macOS 9 miesięcy temu.
Gdyby na Macach dało się odpalać apki z iPhone'ów, programiści mieliby znacznie ułatwione zadanie; zamiast dwóch osobnych programów, mogliby rozwijać tylko jeden.
Dodatkowo uniwersalne aplikacje z automatu miałyby jednolity interfejs na różnych urządzeniach. No i w Mac App Storze mogłyby pojawić się pozycje, których dotychczas z iPhone'ów nie przeniesiono.
Pomysł nie jest nowy, ale Apple może wyprzedzić konkurencję
Swego czasu uniwersalne aplikacje forsował Microsoft. Pomysł był niezły, ale co z tego, jeśli popularność mobilnego Windowsa była znikoma, a dziś ta platforma już jedynie dogorywa.
Google natomiast pozwala uruchamiać androidowe aplikacje na notebookach z systemem Chrome OS, ale - umówmy się - ten drugi jest tylko dość prymitywną platformą do podstawowych zastosowań, która póki co nie zastąpi dużego systemu operacyjnego.
Apple natomiast ma dwa systemy z prawdziwego zdarzenia. W ich przypadku uniwersalne apki mogą sporo namieszać i umocnić jabłkowy ekosystem.
Ekosystem jest dziś największą siłą iPhone'ów
iPhone'y same w sobie są bardzo dobrymi, ale niekoniecznie najlepszymi smartfonami na rynku. Gdyby nie to, że pracuję na Macu, nie kupiłbym iPhone'a X. Galaxy Note8 i LG V30 jako autonomiczne urządzenia mają znacznie większe możliwości, a przy tym kosztują mniej.
Siłą Apple'a jest - stety czy niestety - ekosystem. Apple jednocześnie rozwija systemy operacyjne dla różnych kategorii produktów (iOS, macOS, tvOS oraz watchOS) i robi to w sposób bezkonkurencyjny. Gdy tylko iPhone'y dostają jakąś nową funkcję, wsparcie dla niej natychmiast pojawia się na pozostałych urządzeniach.
Dla mnie iPhone i Mac to tandem nie do zastąpienia. Mogę m.in.:
- zacząć pisać artykuł czy maila na telefonie i płynnie dokończyć pracę po odpaleniu komputera;
- odpisać na SMS-a z poziomu Maca;
- skopiować fragment tekstu na iPhonie i wkleić go na Macu;
- przeglądać na komputerze zdjęcia z iPhone'a razem z animacjami Live Photos i modyfikować je przy użyciu identycznie działającego edytora;
- automatycznie połączyć Maca z siecią Wi-Fi, do której wcześniej podpięty był iPhone;
- dokończyć na komputerze montaż filmu, który zacząłem sklejać w aplikacji mobilnej;
- bezprzewodowo wymieniać przesyłać pliki między urządzeniami jednym kliknięciem.
W przypadku Androida musiałbym poświęcić czas na instalację dodatkowych aplikacji, a i tak osiągnąłbym co najwyżej połowę tych możliwości.
Czasem wręcz jestem zły, że ekosystem Apple'a jest tak dobry
W świecie Androida dzieje się o wiele więcej niż w "rezerwacie". Note8 jest niesamowitym, wielozadaniowym kombajnem, a użytkownikom smartfonów LG zazdroszczę praktycznego, podwójnego aparatu z szerokokątnym obiektywem.
Wszystkie smartfonowe bajery odchodzą jednak na dalszy plan, gdy sobie przypomnę, że wracając do Androida musiałbym zrezygnować ze świetnego ekosystemu.
Jeśli przecieki o uniwersalnych aplikacjach się potwierdzą, opuścić ten ekosystem będzie jeszcze trudniej.