Nowy iPad Pro? Nie wiem, kto bardziej przesadza - Apple czy hejterzy
Opinie na temat nowego iPada Pro są mocno podzielone. Ja widzę w nim dokładnie coś pomiędzy tym, jak stara się go wykreować Apple a tym, jak postrzegają go zagorzali hejterzy.
Jeśli chodzi o nowego iPada Pro, jednemu zaprzeczyć się nie da - ceny są zabójcze. A już na pewno ceny wszystkiego, co wykracza poza "podstawkę".
Jeśli kogoś nie zadowala 11-calowy iPad Pro w wersji 64 GB Wi-Fi za 3799 zł, będzie musiał doliczyć:
- 1000 zł dopłaty za większy, 12,9-calowy ekran;
- 800 zł dopłaty za dodatkowe 192 GB;
- 1800 zł dopłaty za dodatkowe 448 GB;
- 3800 zł dopłaty za dodatkowe 960 GB;
- 800 zł dopłaty za moduł LTE;
- 849 zł (iPad Pro 11) lub 929 zł (iPad Pro 12,9) dopłaty za klawiaturę;
- 599 zł dopłaty za rysik.
Rozstrzał cenowy między podstawową wersją a najlepszą wersją to 3799-9399 zł. Tego nie da się racjonalnie uzasadnić. Ja wiem, że zastosowanie łączności 4G kosztuje (moduł + certyfikacja), ale 800 zł dopłaty? Za tyle można kupić przyzwoity telefon 4G. Nie wspominając już o nawet 3800 zł za pamięć czy ponad 900 zł za klawiaturę.
Dobra, a co poza cenami?
Nie, iPad Pro nie jest pełnoprawnym komputerem
Gdy sprzedaż iPadów zaczęła spadać, Apple zmienił sposób ich pozycjonowania. W oprogramowaniu pojawiło się kilka nieco bardziej zaawansowanych funkcji, a iPad nie jest już większym smartfonem do multimediów, tylko komputerem do pracy. "Jaki byłby komputer, gdyby wynaleziono go teraz?" - pyta Apple na swojej stronie.
Także podczas prezentacji Tim Cook przywoływał wyniki sprzedaży pecetów i notebooków przekonując, że iPad jest najpopularniejszym komputerem na świecie. Firma przywoływała też statystyki, z których wynika, że nowy iPad Pro jest wydajniejszy od 92 proc. notebooków (droższy pewnie też). Pojawiła się też zapowiedź pełnej wersji Photoshopa.
Ja tego wszystkiego nie kupuję
Problem z iPadami jest taki, że na papierze ich możliwości robią wrażenie. Jest przeglądarka. Jest Office. Są aplikacje do montowania filmów, obrabiania grafiki i tworzenia muzyki. Są gry. Jest klawiatura. Cholera, po co mi laptop? - wielu zapyta.
Niestety po wpadnięciu w pułapkę takiego myślenia łatwo się rozczarować. Apple może sobie pokazywać te wszystkie desktopowe photoshopy, ale u podstaw iPad Pro wciąż jest urządzeniem z mobilnym systemem operacyjnym, który nie da takiego komfortu pracy jak macOS czy Windows.
Tryb dzielonego ekranu na tablecie to nie to samo co swobodna praca z wieloma oknami na laptopie. Doczepiana klawiatura z dwoma kątami nachylenia to nie to samo co pisanie tekstu na laptopie. Na komputerze łatwiej jest też zarządzać plikami chociażby zapisując je na pulpicie, czego iPad nie potrafi.
Nie, iPad Pro nie jest bezużytecznym paździerzem
Teraz przechodzimy do kolejnej skrajności - przesadzonego hejtu. "Trzeba być nieźle p@#$%@#%&, by kupić takie g@%#& za tyle kasy" - czytam na Twitterze.
Tak, iPad Pro jest piekielnie drogi i - w mojej ocenie - jest upośledzonym komputerem, ale nie oznacza to, że w ogóle nie ma zalet.
Mnie zdarza się używać iPada do pracy, mimo że mam też MacBooka. Dlaczego? Bo jest duuużo lżejszy i bardziej poręczny. Gdy jadę na weekend za miasto i zakładam, że może będę musiał napisać jakiś tekst lub popracować z dokumentami, wrzucam do plecaka iPada. Moje plecy tego nie odczuwają, a w awaryjnych sytuacjach mogę popracować wygodniej niż na smartfonie. I to mi wystarcza.
Jestem pewien, że wielu grafików, montażystów czy muzyków podobnie będzie postrzegać iPada Pro. 11-calowy model waży 468 gramów. Nowy MacBook Air waży 1,25 kilograma. MacBooki Pro są jeszcze cięższe. Tablet może więc ważyć 1/3 tego, co laptop. To robi ogromną różnicę w mobilności.
iPad Pro pozwoli przy tym w miarę komfortowo obrobić zdjęcia z sesji zdjęciowej czy zmontować film 4K. Ba, iPad pozwoli wcześniej taki film nagrać, co w określonych scenariuszach użycia czyni z niego kompletną stację roboczą. Dla wielu profesjonalistów takie urządzenie będzie zbawieniem.
Wygląda więc na to, że nowy iPad Pro nie jest ani taki dobry, ani tak zły, jak go malują.