Smartfon przetrwał upadek z 750 metrów. Nie, nie był pancerny
Za każdym razem, gdy telefon wypada mi z rąk i niepewnie zbieram go z ziemi, przeżywam mały zawał. Nie wiem, co czuła kobieta, której smartfon wypadł z lecącego samolotu, ale na pewno nie spodziewała się, że jej urządzeniu nic nie będzie. A jednak.
09.08.2016 | aktual.: 09.08.2016 14:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeannine Buck z Kanady spędziła poniedziałkowe popołudnie w niewielkim samolocie latając nad Parkiem Stanleya w Vancouver. Podczas lotu trzymała w ręku swojego smartfona, którego używała do - a jakże - robienia zdjęć i selfie. W pewnym momencie Jeannine przegrała nierówną walkę z wiatrem, który porwał jej telefon.
Kilka godzin później bohaterka tego wpisu użyła telefonu znajomego do zlokalizowania zguby. Okazało się, że smartfon po upadku z 750 metrów był w pełni sprawny, a ekran pozostał w jednym kawałku. Jedynie na obudowie pojawiły się drobne wgniecenia i zarysowania.
Jest to o tyle zaskakujące, że iPhone 5s bynajmniej nie ma pancernej obudowy. Zresztą nawet smartfony typu rugged z militarnym certyfikatem MIL STD-810G zgodnie ze specyfikacją mogą przetrwać upadki na płaską powierzchnię z wysokości oscylującej w granicach 1,5 metra.
W tym przypadku metrów dzielących samolot od ziemi było aż 750. Dla porównania Pałac Kultury i Nauki w Warszawie mierzy 188 metrów wysokości, więc było naprawdę, naprawdę wysoko. Jak widać, po upuszczeniu telefonu nigdy nie warto tracić nadziei.
Swoją drogą nastały ciekawe czasy. Jedne telefony wybuchają same z siebie, gdy leżą na łóżku, a inne pozostają sprawne po wypadnięciu z lecącego samolotu.
Jak to możliwe, że iPhone przetrwał?
Smartfon nie spadł bezpośrednio na ziemię, lecz przed upadkiem zaliczył spotkanie z drzewami. Miękkie gałęzie i liście szczęśliwie zamortyzowały zamortyzowały upadek.
Albo po prostu telefon miał włączony tryb samolotowy ;)