iPhone SE jest nie mniej opłacalny niż w dniu premiery, a Mironowi urwało śmigło
"iPhone SE stał się właśnie jeszcze mniej opłacalny, i to z przynajmniej trzech powodów" - pisze w swoim felietonie Miron Nurski. Odpowiadam: bzdura.
Miron przytacza trzy argumenty, wedle których iPhone SE traci rację bytu.
Wic polega na tym, że równie dobrze mogłyby być to trzy grzechy etatowych recenzentów smartfonów. I stwierdzam to z absolutnym przekonaniem, jako człowiek również przerzucający ogromne stosy najrozmaitszej elektroniki.
Bo my, recenzenci, robimy jeden podstawowy błąd - ulegamy manii cyferek i branżowym trendom
Dlatego też wszystko, co tylko trochę odbiega od aktualnych standardów, gdzieś podświadomie stawiamy na przegranej pozycji.
Jeśli estetyka, to tylko bryła quasi-bezramkowa. A jeśli ekran, to koniecznie jak największy. Do tego - brylujący na wykresach procesor, et cetera. Wszystko to ocenić w skali punktowej, podzielić przez rekomendowaną cenę i cyk - mamy ocenę końcową.
Tyle tylko, że tego rodzaju podejście jest trochę jak silikonowy biust: niby cieszy oko, czar jednak pryska przy bliższym kontakcie. Bo smartfon to typowe urządzenie użytkowe, a te mają jeszcze cały szereg parametrów niemierzalnych.
Przykład obrazowy: iPhone Xr i iPhone SE nie są wymienne
No chyba, że ktoś celował w SE tylko dlatego, iż na inny model telefonu Apple'a nie było go stać - a uparł się właśnie na tę markę.
W przeciwnym razie nie da się porównać 4,7-calowego maluszka do 6,1-calowej patelni.
iPhone SE to sprzęt, który bez trudu mieści się w kieszeni dopasowanych jeansów, dając jednocześnie sprawnie obsłużyć pojedynczą dłonią. A przy tym gwarantuje najpotrzebniejsze funkcje: dobrą jakość połączeń i odtwarzanego audio, płatności zbliżeniowe, nie najgorszy aparat czy - wreszcie - regularne łatki bezpieczeństwa.
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że nie ma w tej chwili w bieżącej sprzedaży drugiego smartfonu, który byłby równie dobrze wyposażony, a zarazem tak wygodny w obsłudze.
Pod tym względem nawet nadchodzący iPhone 12 mini staje pod znakiem zapytania. Bo ten, choć fizycznie mniejszy, ma ekran pochłaniający cały front, co osobom z małymi dłońmi skutecznie utrudni dosięgnięcie partii górnych. Z osławioną funkcją cofania na czele.
Poza tym jest jeszcze Face ID, które w dobie pandemii i wszechobecnych maseczek na twarzy, sprawdza się raczej przeciętnie.
Lepiej przeanalizować własne potrzeby, niż tabelki. A trendy niech sobie będą. Na boku
Argument Mirona o tym, że iPhone SE traci na wartości i "postarzał się technologicznie", bo jego A13 jest już układem poprzedniej generacji można byłoby przemilczeć. Raz - dalej znacznie wydajniejszym niż wszystko inne na rynku, oczywiście prócz sukcesora A14. Dwa - i tak wystarczającym z ogromną nawiązką.
Zresztą, tak samo jak ten o braku ładowarki i słuchawek w zestawie. Drogi Mironie, sugerowany jako alternatywa iPhone Xr również zostaje tych akcesoriów pozbawiony. Pytam: gdzie tu logika? OK, iPhone Xr potaniał o 580 zł, iPhone SE - nie. Ale ponownie mówimy tu najwyżej o suchym zestawianiu danych. Dwóch tak odmiennych urządzeń.