iPhone SE jest nie mniej opłacalny niż w dniu premiery, a Mironowi urwało śmigło

"iPhone SE stał się właśnie jeszcze mniej opłacalny, i to z przynajmniej trzech powodów" - pisze w swoim felietonie Miron Nurski. Odpowiadam: bzdura.

iPhone SE jest nie mniej opłacalny niż w dniu premiery, a Mironowi urwało śmigło
Piotr Urbaniak

Miron przytacza trzy argumenty, wedle których iPhone SE traci rację bytu.

Wic polega na tym, że równie dobrze mogłyby być to trzy grzechy etatowych recenzentów smartfonów. I stwierdzam to z absolutnym przekonaniem, jako człowiek również przerzucający ogromne stosy najrozmaitszej elektroniki.

Bo my, recenzenci, robimy jeden podstawowy błąd - ulegamy manii cyferek i branżowym trendom

Dlatego też wszystko, co tylko trochę odbiega od aktualnych standardów, gdzieś podświadomie stawiamy na przegranej pozycji.

Jeśli estetyka, to tylko bryła quasi-bezramkowa. A jeśli ekran, to koniecznie jak największy. Do tego - brylujący na wykresach procesor, et cetera. Wszystko to ocenić w skali punktowej, podzielić przez rekomendowaną cenę i cyk - mamy ocenę końcową.

Tyle tylko, że tego rodzaju podejście jest trochę jak silikonowy biust: niby cieszy oko, czar jednak pryska przy bliższym kontakcie. Bo smartfon to typowe urządzenie użytkowe, a te mają jeszcze cały szereg parametrów niemierzalnych.

Przykład obrazowy: iPhone Xr i iPhone SE nie są wymienne

No chyba, że ktoś celował w SE tylko dlatego, iż na inny model telefonu Apple'a nie było go stać - a uparł się właśnie na tę markę.

W przeciwnym razie nie da się porównać 4,7-calowego maluszka do 6,1-calowej patelni.

iPhone Xr jest wielki jak drzwi od stodoły
iPhone Xr jest wielki jak drzwi od stodoły

iPhone SE to sprzęt, który bez trudu mieści się w kieszeni dopasowanych jeansów, dając jednocześnie sprawnie obsłużyć pojedynczą dłonią. A przy tym gwarantuje najpotrzebniejsze funkcje: dobrą jakość połączeń i odtwarzanego audio, płatności zbliżeniowe, nie najgorszy aparat czy - wreszcie - regularne łatki bezpieczeństwa.

Stawiam dolary przeciwko orzechom, że nie ma w tej chwili w bieżącej sprzedaży drugiego smartfonu, który byłby równie dobrze wyposażony, a zarazem tak wygodny w obsłudze.

Pod tym względem nawet nadchodzący iPhone 12 mini staje pod znakiem zapytania. Bo ten, choć fizycznie mniejszy, ma ekran pochłaniający cały front, co osobom z małymi dłońmi skutecznie utrudni dosięgnięcie partii górnych. Z osławioną funkcją cofania na czele.

Poza tym jest jeszcze Face ID, które w dobie pandemii i wszechobecnych maseczek na twarzy, sprawdza się raczej przeciętnie.

Lepiej przeanalizować własne potrzeby, niż tabelki. A trendy niech sobie będą. Na boku

Argument Mirona o tym, że iPhone SE traci na wartości i "postarzał się technologicznie", bo jego A13 jest już układem poprzedniej generacji można byłoby przemilczeć. Raz - dalej znacznie wydajniejszym niż wszystko inne na rynku, oczywiście prócz sukcesora A14. Dwa - i tak wystarczającym z ogromną nawiązką.

Zresztą, tak samo jak ten o braku ładowarki i słuchawek w zestawie. Drogi Mironie, sugerowany jako alternatywa iPhone Xr również zostaje tych akcesoriów pozbawiony. Pytam: gdzie tu logika? OK, iPhone Xr potaniał o 580 zł, iPhone SE - nie. Ale ponownie mówimy tu najwyżej o suchym zestawianiu danych. Dwóch tak odmiennych urządzeń.

Źródło artykułu:WP Komórkomania

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (9)