iTest: Sky Force

iTest: Sky Force

iTest: Sky Force
Zbigniew Kowal
25.01.2010 21:43, aktualizacja: 25.01.2010 22:43

Zgodnie ze wcześniejszą obietnicą, publikujemy dzisiaj recenzje gry od polskiej firmy Infinite Dreams. Na pierwszy ogień poszedł Sky Force, klasyczny shooter z ciekawym silnikiem graficznym, łączącym dwuwymiarowe tło z trójwymiarowymi obiektami. Zapraszam do rozwinięcia wpisu po szczegóły.

Zgodnie ze wcześniejszą obietnicą, publikujemy dzisiaj recenzje gry od polskiej firmy Infinite Dreams. Na pierwszy ogień poszedł Sky Force, klasyczny shooter z ciekawym silnikiem graficznym, łączącym dwuwymiarowe tło z trójwymiarowymi obiektami. Zapraszam do rozwinięcia wpisu po szczegóły.

Zasadniczo trzeba przyznać, że klasyczne shootery to jeden z ulubionych gatunków gier jakie Polacy stworzyli w ostatnim czasie. Za przykład niechaj posłuży Roswell Figther, który recenzowaliśmy nie tak dawno na naszych łamach. Sky Force jest niemal bliźniaczo podobny do produkcji GameLab, chociaż na rynku był dużo wcześniej, wiec o jakimkolwiek zżynaniu nie może być mowy.

Obraz

Jak to bardzo często w tego typu grach bywa, gracz nie uświadczy żadnego rysu historycznego, żadnej fabuły czy chociażby kilku słów wyjaśnienia dlaczego to Ja siedzę w tym samolocie i kim są Ci, którzy do mnie strzelają. Nie twierdzę, że jest to element niezbędny do satysfakcjonującej zabawy, ale miło byłoby wiedzieć w kogo się tak naprawdę wcielamy.

Dla potrzeb tej recenzji załóżmy, że wcielamy się w postać pilota, zasiadającego za sterami jednego z trzech samolotów. Do wykonania mamy 8 misji w których przyjdzie nam zestrzelić setki samolotów przeciwnika, kilka bunkrów, działek naziemnych, statków i co najważniejsze, potężne maszyny latające. Tak, walki z „Bossami” w tej grze są najlepsze, w szczególności na wysokich poziomach trudności.

Obraz

Tak pokrótce rysuje się główny i jedyny tryb gry. Przed każdą misją wybieramy jeden z trzech poziomów trudności oraz samolot. Aeroplany różnią się od siebie pancerzem oraz szybkością z jaką się poruszają. Oba współczynniki odgrywają niebagatelna rolę w strategii jaka trzeba na każdy z leveli zaplanować. Najlepiej jednak wypróbować wszystkie myśliwce, wtedy mamy pewność że poznaliśmy grę na wskroś.

Podobnie jak w Roswell Fighter, po zestrzeleniu całej eskadry przeciwnika otrzymujemy udoskonalenia naszej broni. Zaczynamy z bardzo wolnym jednostrzałowym karabinem, następnie szybkość i moc karabinu rosną, na samym zaś końcu dysponujemy dwustrzałowym wymiataczem wspieranym przez automatycznie naprowadzające się rakiety. Jedna wielka rzeźnia na ekranie! Naturalnie, każdorazowa utrata życia wytraca nam część upgrade’ów, wiec oprócz strzelania trzeba uważać na to co się dookoła nas dzieje. Przypadkowy pocisk z naziemnego bunkra może pozbawić nas szansy na zwycięstwo w późniejszych poziomach, gdzie solidne działko jest po prostu niezbędne.

Obraz

Oprócz tego, że w każdej misji osiągamy jakiś wynik punktowy, musimy również postarać się o wykonanie zadania postawionego przed rozpoczęciem planszy. Zazwyczaj dotyczy ono procentu zniszczeń jaki powinien pozostawić za sobą nasz samolot. Jest to dość sprytny zabieg ze strony projektantów gry. Nie wystarczy bowiem planszy „przelecieć” unikając pocisków przeciwnika. Musimy skoncentrować się na każdej przeszkodzie, zniszczyć najmniejszy punkt oporu narażając się tym samym na obrażenia.

W trudnych chwilach z pomocą przychodzi laser, którego pasek mocy musimy naładować podczas gry zbierając power-upy. Potem, przez kilka sekund możemy „przygrzać” w dowolny wybrany cel. Pękają najtwardsze pancerze. Co ciekawe, zniszczyć można również budynki „cywilne” takie jak latarnia morska. Zazwyczaj w ich pobliżu znajdują się ludzie, których należy uratować zabierając na pokład samolotu. Każdy uratowany rozbitek to kilka punktów do high score’a więcej.

Obraz

Słówko o sterowaniu. Nie wiem dlaczego na siłę w shooterach próbuje się zaimplementować sterowanie w oparciu o akcelerometr. Nie powiem, jest to fajne urozmaicenie, ale w porównaniu z dotykowy sterowaniem wypada blado. Pomimo tego, szefowie  nakazują swoim programistą dorabiać tego typu funkcjonalność. Nie inaczej jest w Sky Force. W menu możemy wybrać sposób sterowania. Przesuwanie palcem po ekranie jest znacznie wygodniejsze od przechylania telefonem. Czas reakcji jest bardzo dobry, intuicyjność tego rozwiązania stoi na bardzo wysokim poziomie. Nawet kilkuletnie dziecko poradzi sobie z obsługą myśliwca, który „jedzie” na włączonym autofire. My troszczymy się tylko o kierunki lotu, pociski wylatują same.

Obraz

Oprawa audiowizualna nie zmieniła się praktycznie od czasu kiedy Sky Force pojawił się kilka lat temu na Pocket PC. O dziwo jednak, nadal prezentuje się na tyle świeżo, że potrafi zachwycić wielu użytkowników iPhone’a. Animacje samolotów, wybuchy, pociski oraz zmieniające się warunki atmosferyczne. Wszystko to sprawia, że gra jest bardzo przyjemna dla oka. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to razi mnie tylko menu główne - jest dość „klasyczne”. Szkoda, bo można było pokusić się o coś więcej aniżeli zwykły port z jednej platformy na drugą. Dźwięki, jak również podkład muzyczny idealnie wpasowują się w całość. Polecam grę na słuchawkach. Czysta przyjemność.

Obraz

Największą bolączka Roswell Fighter był brak jakichkolwiek statystyk oraz integracji z Facebookiem. Celowo napisałem to zdanie w czasie przeszłym, gdyż producent po naszej recenzji poszedł chyba po rozum do głowy i kolejny update wprowadził już system Open Feint do gry. Sky Force takie wsparcie posiada od początku. Możemy porównać nasze wyniki z resztą świata, jak również wysyłać informacje o odblokowanych osiągnięciach wprost na „ścianę” Facebooka. Muszę przyznać, że system achivementów został pomyślany bardzo sprytnie. Na początku zbieramy ich dość dużo, aby podnieść nasz poziom adrenaliny. Później postawiono już bardziej ambitne cele. Nie ma na szczęście osiągnięć „przekombinowanych”, co jest niestety dość często spotykaną praktyką w wielu grach na iPhone’a.

iPhone games - Sky Force

Czas na podsumowanie. Sky Force to bardzo udana konwersja znanego shootera z innych platform mobilnych. Świetna grafika, solidna oprawa muzyczna, statystyki oraz wsparcie „socjalne” to bez wątpienia duże zalety gry. Warto dodać, że aplikacja jako jedna z nielicznych polskich produkcji jest w naszym rodzimym języku. Jedynym i  to dość dużym minusem jest fakt, że gra jest bardzo krótka. Osiem plansz nawet na trzech różnych poziomach trudności to za mało, aby przykuć gracza na dłużej do iPhone’a niż na 2 – 3 godziny. Być może sequel Sky Force’a o podtytule Reloaded okaże się grą nieco dłuższa, ale to już jest historia na inną recenzję. Tymczasem, polecam Wam wydanie jednego dolara na rodzimą produkcję. Z pewnością warto.

Obraz
Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
iTest: Sneezies
iTest: Sneezies
Zbigniew Kowal
iTest: Submarine
iTest: Submarine
Zbigniew Kowal
iTest: Inkvaders
iTest: Inkvaders
Zbigniew Kowal
iTest: Colorix
iTest: Colorix
Zbigniew Kowal
iTest: iDracula
iTest: iDracula
Zbigniew Kowal
Predators: iTest
Predators: iTest
Zbigniew Kowal
iTest: Virtual City
iTest: Virtual City
Zbigniew Kowal
Komentarze (0)