Jak Samsung pilnował tajemnicy Galaxy S III, czyli klasyczny przypadek paranoi

W momencie premiery Galaxy S III niektórzy pracownicy Samsunga wreszcie odetchnęli po kilku miesiącach wzmożonej pracy. Kilku z nich opowiedziało o jej konspiracyjnych warunkach. Okazuje się, że różnica między koreańskim inżynierem a Jamesem Bondem jest zadziwiająco mała.

Samsung Galaxy S III - (nasz) hands on
Samsung Galaxy S III - (nasz) hands on
Adam Bialic

15.06.2012 | aktual.: 15.06.2012 09:00

Każdy projekt Samsunga przed premierą objęty jest tajemnicą, ale tak daleko posuniętych środków ostrożności jak przy tworzeniu Galaxy S III nikt w firmie wcześniej nie widział. Tajemnica obowiązywała wszystkich związanych z procesem powstawania flagowca. Grupy odpowiadające za inne części składowe często nie wiedziały, co robią inne. Każde wyjście ze smartfonem wiązało się z zamykaniem go w specjalnym pojemniku, nawet jeśli chodziło o przejście przez korytarz do biura kilkanaście metrów dalej.

Inżynierowie ByungJoon Lee i YoungDoo Jin ze śmiechem wspominają, jak niezręczne sytuacje wynikały z pytań ich znajomych o nowy model Samsunga. Musieli się zasłaniać perspektywą utraty pracy, a ByungJoon Lee nawet na pytania synka, czy pracuje nad S III, odpowiadał, że właściwie to nie wie, nad czym pracuje.

Inżynierowie zaangażowani w projekt Galaxy SIII | fot.samsungtomorrow.com
Inżynierowie zaangażowani w projekt Galaxy SIII | fot.samsungtomorrow.com

Większość produktów w Samsungu powstaje w wyniku pracy zespołowej. W normalnych warunkach gdy ktoś natrafia na jakiś problem, koledzy z firmy pomagają mu znaleźć rozwiązanie. Galaxy S III był tworzony w zupełnie innej atmosferze, laboratoria były od siebie oddzielone i zabezpieczone czytnikami linii papilarnych. Pracownicy mieli dostęp jedynie do wyznaczonych pomieszczeń.

Tak rygorystyczne zabezpieczenia powodowały sytuacje absurdalne. Smartfona mogły widzieć tylko osoby bezpośrednio pracujące nad nim. Przekazywanie rysunków, zdjęć, czy nawet sporządzanie notatek przekazywanych poza biura projektowe nie wchodziło w grę. Nawet departament wyceniający urządzenie musiał poradzić sobie stawiając jedynie na werbalne przekazy inżynierów. Szczerze mówiąc, trudno mi sobie wyobrazić, jak to wyglądało. Jestem pewien, że z powodu tej konspiracji wynikła masa błędów.

Okazuje się, że różnica między koreańskim inżynierem a Jamesem Bondem jest zadziwiająco mała
Okazuje się, że różnica między koreańskim inżynierem a Jamesem Bondem jest zadziwiająco mała

Opisane wyżej starania pracowników trzeba pomnożyć przez trzy… w fazie projektowania wyglądu powstały aż trzy wersje smartfona! Wynikało to oczywiście z wymogów bezpieczeństwa i niewiele osób mogło wiedzieć, który jest tym właściwym. Dla każdego zaprojektowano i wykonano obudowy, a także niektóre elementy wewnętrzne, na przykład antenę. Każdy był dodatkowo kamuflowany, aby nie naprowadzić ciekawskich na to, który design jest właściwy.

Niektóre przecieki były bardzo przekonujące. Prawdopodobnie były to właśnie te dodatkowe dwa projekty. Pamiętacie ten film?

Problem stanowiło także dostarczenie próbek dla operatorów i sieci dystrybucyjnych. Oczywiście zaangażowanie firm trzecich nie wchodziło w grę. Postanowiono zlecić to zaufanym pracownikom wyższego szczebla. Nie mając większego wyboru, wybrali się oni na wycieczki po całym globie z zakamuflowanymi urządzeniami.

Dziś już wiadomo, jak wygląda Galaxy S III, i zastanawiam się, skąd ta cała paranoja. Może się podobać lub nie, ale rewolucją nie jest na pewno. Przejawem jakichś głębokich fobii mogę nazwać tworzenie kilku wersji obudowy. Ciekaw jestem, czy któraś z nich nie była lepsza od oficjalnej.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)