Jak zmieniały się ceny i prędkość internetu w Polsce?
Gimby nie znajo – tradycyjna już odpowiedź, kiedy w internetowej dyskusji pojawia się
nawiązanie do internetu w Polsce. To wspaniałe narzędzie jest w naszym kraju właściwie od
początku transformacji i istnienia III RP. I podobnie jak nasz kraj, tak i ono przebyło długą drogę
rozwoju.
Za początek internetu w Polsce przyjmuje się pewien sierpniowy dzień 1991 roku, kiedy z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego przesłano powitalnego e-maila do Centrum Komputerowego Uniwersytetu w Kopenhadze.
Jednak już w 1990 roku, 26 września, krakowski Instytut Fizyki Jądrowej PAN nawiązał połączenie ze szwajcarskim CERN-em. To analogowe (czyli kablowe) połączenie miało zabójczą prędkość 9600 bitów na sekundę, a jego miesięczny koszt utrzymania wynosił 13,5 miliona starych złotych. Dla porównania, średnia pensja plasowała się na poziomie 1,03 mln złotych. Warto dodać, że wysyłanie oraz odbieranie jakichkolwiek danych trwało czasami nawet kilka godzin (plik o "wadze" 5 MB pobierałby się w takim tempie ponad 60 minut).
Zaledwie rok później liczba internautów w naszym kraju osiągnęła zawrotne 2000.
0-20 21 22
Jednak na kolejny krok milowy przyszło czekać aż pięć lat. W 1996 roku firma Telekomunikacja Polska SA udostępniła numer, który posłużył za powyższy śródtytuł. Pod 0-20 21 22 dzwoniło się bowiem, by połączyć się z internetem. Za przekaźnik służył wtedy modem, który wydawał charakterystyczne dźwięki.
Podczas połączenia z internetem nie było możliwe wykonanie połączenia telefonicznego. Stąd też zniecierpliwione krzyki rodziców, by "zejść z internetu", bo muszą gdzieś zadzwonić.
dial up modem sound
Taka przyjemność kosztowała 29 groszy za naliczany co trzy minuty impuls – cena była uzależniona od lokalnych stawek. Modem zaś pozwalał na surfowanie po sieci z zawrotną prędkością 56 kb/s. Pobieranie piosenki zajmowało wtedy mniej niż pół godziny, co już było progresem, jeśli porównamy to do roku 1991.
Jednak ceny, dajmy na to, ośmiogodzinnej sesji mogły kosztować nawet 50 zł. Od 1998 roku wielu młodych ludzi stało się nocnymi markami, bo w życie weszła promocja – między 22 a 6 rano koszt połączenia był zmniejszony o połowę, impuls naliczano co 6 minut.
Ratunkiem okazywały się kawiarenki internetowe, w których za taką samą cenę można było surftować kilka godzin na internecie o prędkości do 1Mb/s. W tamtych czasach to była niewyobrażalna prędkość. Wszystko dzięki stałemu łączu.
Neostrada do nieba
To właśnie stałe łącze zawojowało XXI wiek, także w Polsce. Nie wymagało bowiem połączenia przez modem, a dostęp do sieci był nieograniczony. Wtedy zaczęły się pojawiać modele jak S@AGEM FAST 800 – każdy posiadacz Neostrady będzie pamiętać ten sprzęt. Charakterystyczny obły kształt, którego wnętrze pozwalało na surfowanie z prędkością 256 i 512 kb/s oraz 1 i 2 Mb/s.
Ceny takich usług były jednak ciągle nie najniższe. W 2001 roku, kiedy uruchomiono pilotaż Neostrady, za miesięczny abonament trzeba było zapłacić odpowiednio 300, 500, 1000 i 1500 złotych. Dlatego w 2002 roku uruchomiono Neostradę Plus – w jej ramach prędkość 512 kb/s kosztowała już o wiele mniej, bo 179 złotych. Nadal jednak nie była to cena na każdą kieszeń.
Dlatego w 2004 roku można było kupić abonament 128 kb/s za 59 zł. Obecnie mniej płaci się za 100 Mb/s w ofercie Orange Światłowód – to 800 (!) razy szybciej. A minęło zaledwie 13 lat.
Ceny musiały spadać, bo i coraz więcej Polaków korzystało z sieci. W 2005 roku było to już 9,55 mln osób – 27 proc. społeczeństwa. Zaczęły się również pojawiać media społecznościowe i serwisy streamingowe. Wszystko to wymagało coraz lepszych połączeń. Pod koniec zeszłej dekady prędkości wahały się od kilku do 20 Mb/s. Za połączenie 2 Mb/s płaciło się średnio 50 zł.
Początek obecnej dekady to również wprowadzenie internetu mobilnego. Standard LTE zmienił reguły gry. Za prędkość do 100 Mb/s płaciło się między 15 a 100 zł za miesiąc abonamentu. Skąd ten rozstrzał? Tutaj właśnie pojawiał się zgrzyt, bo internet mobilny sprzedawany był w pakietach danych – nie mogliśmy zużyć miesięcznie więcej niż wykupiliśmy. Prędkość po przekroczeniu transferu
znacząco spadała.
A dziś?
Orange wprowadził już ofertę na światłowód. Dzięki niej możemy cieszyć się prędkością 100, 300 a nawet 600 Mb/s – zależnie od wybranej przez nas opcji. A dzięki modemowi Funbox 3.0 nie musimy martwić się, kiedy z sieci korzysta więcej niż jedna osoba. Jego wydajność sprawia, że możemy w streamingu oglądać wideo w rozdzielczości 4K, a lagi czy długie pingi (to coś, co znają gracze) stają się przestarzałymi określeniami.
Wszystko to można już mieć od 39 zł za miesiąc. Pomyśleć, że 26 lat temu połączenie o prędkości 9600 bitów na sekundę kosztowało, nie uwzględniając inflacji, ponad 1300 zł za miesiąc. Długą drogę przeszliśmy w zaledwie ćwierć wieku.
Materiał powstał we współpracy z marką Orange