Jolla, co z ciebie wyrośnie?

Długo czekałem na pierwszego smartfona z systemem Sailfish OS. W moim kalendarzu premiera mid-endowego następcy Nokii N9 idealnie wstrzeliła się między prezentację budżetowych telefonów z Firefox OS a zapowiedź debiutu topowych Samsungów działających pod kontrolą Tizena. Jednak Jolla przygotowała prezentację, jakiej chyba nikt się nie spodziewał.

Jolla (fot. blakedashed.org)
Jolla (fot. blakedashed.org)
Paweł Żołyniak

28.05.2013 | aktual.: 28.05.2013 14:00

Nie da się pisać o fińskiej firmie, nie wspominając o MeeGo. Nokia zapowiedziała bardzo obiecujący model N9, po czym - ku zdziwieniu użytkowników - uśmierciła owoc sześciu lat ciężkiej pracy. Nadzieje w sercach fanów rozpaliła informacja, że zespół odpowiedzialny za MeeGo odszedł z Nokii i założył nową firmę. To właśnie zapowiedź kontynuacji idei świetnego systemu stworzyła szum medialny wokół Jolla. Wzbudziła też duże oczekiwania. Czy słusznie?

Pierwsze prezentacje systemu pokazały, że zapowiedzi o innowacyjności nie są przechwałkami. W miejsce Swipe UX, będącego wciąż własnością byłego pracodawcy, Finowie zaprezentowali interfejs o podobnych założeniach, ale lepszy. Jolla potrzebowała jeszcze urządzenia.

Materiały promocyjne zaintrygowały fanów nowej marki. Zastanawiano się, czym może być The Other Half. Najczęściej spekulowano o pełnej klawiaturze QWERTY. W ostatni poniedziałek odbył się #JollaLoveDay, podczas którego pokazano po raz pierwszy prototyp nowego telefonu. W momencie gdy świat zobaczył, że ta "druga połówka" to po prostu wymienna obudowa, czar prysł...

Pierwszy telefon i pierwszy zawód

Już sam wygląd pierwszego smartfona z Sailfish OS zraził dużą cześć internatów. Design to oczywiście kwestia gustu, ale bardzo ogólnikowa specyfikacja i cena urządzenia wynosząca 400 euro wywołały falę drwin i krytyki. Nie chciałem oceniać telefonu, którego nie tylko nie miałem okazji przetestować, ale który w dalszym ciągu jest prototypem, jednak muszę przyznać, że spodziewałem się czegoś więcej.

Jolla Launches First Sailfish OS Smartphone - Hands-On Demo

Za ponad 1600 zł przyszły nabywca dostanie telefon z 4,5-calowym ekranem, dwurdzeniowym procesorem, modułem 4G i aparatem 8 Mpix. Na rynku zdominowanym przez Androida trwa w najlepsze wojna na "cyferki" w specyfikacji, a na tym polu (powiedzmy sobie szczerze) telefon nie ma się czym pochwalić. Finom oberwało się również za zbyt dużo wolnego miejsca wokół ekranu, a nawet za brak profesjonalizmu podczas prezentacji. Podobnego zdania była większa część redakcji, która z dużą dozą sceptycyzmu wypowiadała się o Jolla Phone i jego rynkowych szansach.

Jan Blinstrub:

Ekipa, która pracuje nad Sailfishem, udowodniła, że potrafi stworzyć dobry system, jeszcze wtedy, gdy działała pod szyldem Nokii. Gdyby sprawy potoczyły się wówczas inaczej - kto wie - może MeeGo miałby istotny udział w rynku. Nokia jest jednak na dobre i złe w związku z Microsoftem, a zespół, który tworzył MeeGo, próbuje walczyć o rynek pod własną marką. Smartfon Jolla nie zachwyca, ale system oferuje wiele przemyślanych i funkcjonalnych rozwiązań. Promil hardcore'owych użytkowników, który kupi to urządzenie, pewnie będzie przez jakiś czas zadowolony. Później większość wróci jednak do Androida, WP czy iOS. Dlaczego? Bo o sile platformy decyduje nie interfejs i jego możliwości, tylko treści i ludzie, którzy je tworzą. Przydaje się także pokaźny budżet na marketing.

Miron Nurski

Za późno i za drogo. O samym telefonie na razie tak naprawdę nie wiadomo zbyt wiele, jednak ujawniona do tej pory część specyfikacji nie zachwyca. Rynek urządzeń mobilnych jest już tak przesycony, że producenci mogą wykorzystać w walce jedynie markę albo cenę. Jolla nie ma ani jednego, ani drugiego, bo to dość drogie urządzenie wyprodukowane przez nikomu nieznaną firmę.

Nie wspominając już o tym, że cena i parametry nie powalają już dziś, a słuchawka trafi na rynek dopiero pod koniec roku, gdy poprzeczkę zapewne zdążą podnieść chociażby takie produkty jak Galaxy Note III, iPhone 5S/6 czy następca Nexusa 4. W takiej postaci Jolla może być jedynie ciekawostką dla garstki geeków i niczym więcej.

Adam Bialic

Gorąco kibicuję wszystkim nowym systemom, które chciałyby konkurować z Androidem i iOS. Większa różnorodność to większy wybór dla konsumenta. Nawet jeśli się nie przyjmą, to unikatowe pomysły ich twórców mogą inspirować branżę, dzięki czemu to znowu my korzystamy.

Smartfon zaprezentowany przez Jolla nie wywołuje we mnie większych emocji. Jednak nie spodziewałem się po Finach podejmowania ryzyka i prób rewolucjonizowania branży. Mają swoją niszę fanów N9 i nowe urządzenie powinno spełnić wymogi większości z nich. Mam tylko nadzieję, że system zostanie idealnie przygotowany i nie będzie powtórki z niedoróbek BB OS 10, chociaż w tym przypadku na starcie ma być chociaż trochę taniej.

Michał Brzeziński

Sailfish OS to ciekawy projekt i wydaje się, że Jolla zna się na rzeczy, ale po tym, co zobaczyłem na prezentacji, moje nadzieje mocno się ostudziły. Rynek mobilny szybko się napełnia: prym wiodą Android i iOS, a Windows Phone i BlackBerry OS mają wciąż znikome udziały. Niedługo ekspansję rozpocznie Firefox OS, który ma wsparcie potężnych operatorów z Ameryki Południowej i bardzo znanej marki, jaką niewątpliwie jest Firefox. W tym roku Samsung pokaże smartfony z Tizenem, które mają za sobą... Samsunga.

Jolla to przy nich malutka firma z prowincji. Oczywiście świetne pomysły potrafią dużo zdziałać, ale na razie nie widzę, żeby Finowie je mieli. Jest wymienna obudowa, ale sam prezes Jolla mówi o niej głównie w kontekście zmiany koloru smartfona. A system? Nic. Trochę za mało, żeby przebić się na rynku.

Rzeczywiście jest aż tak źle?

Pomimo ostrej krytyki ze strony serwisów internetowych fani całkiem ciepło przyjęli urządzenie. Gdzie więc leży prawda?

Przyjrzyjmy się temu telefonowi krok po kroku. Będzie nazywał się po prostu Jolla, chociaż spodziewam się, że druga nazwa - Jolla Phone - również będzie popularna. Urządzenie prezentowane w ostatnich dniach to prototyp, który jeszcze nie ma podzespołów, w jakie zostanie wyposażony finalny produkt. Co więcej, producent (najprawdopodobniej partner Jolla w Chinach) odpowiedzialny za jego przygotowanie zostanie dopiero ogłoszony.

Specyfikacja urządzenia nie mogłaby być na tę chwilę dokładniejsza. Smartfon ma być wyposażony w 4,5-calowy wyświetlacz. Wiemy o nim tylko tyle, że będzie wspierał technologię HD (720p) i że nie został jeszcze ukończony. Podobnie sprawa ma się z procesorem. Wiadomo tylko tyle, że ma mieć dwa rdzenie. Prawdopodobnie Jolla dopiero w przyszłości podejmie decyzję, który z testowanych układów wyląduje w końcowym produkcie. Sailfish OS działał bardzo płynnie już na jednordzeniowych procesorach Nokii N9 i N950, a Jolla ma zapewnić optymalizacje sprzętową całego systemu. Z pewnością więc więcej niż dwa rdzenie nie będą potrzebne. To nie Android...

Wykonanie telefonu również nie powinno odbiegać od oczekiwań. Jolla od dawna podkreślała, że jakość jest dla niej kluczową sprawą. Połączenie aluminium, szkła i plastiku w telefonie robi wrażenie.

Kwestią dyskusyjną pozostaje design. Wielu osobom się nie podoba. Mnie nie przeszkadza, chociaż mógłby być lepszy. "Skandynawskie wzornictwo" przede wszystkim nie powiela wyglądu rozpoznawalnych marek na rynku. Dobrze, że Finowie postanowili pójść własną drogą - z czasem to oni mogą być źródłem inspiracji dla innych.

New Jolla Handset Vs Nokia N9: Quick Hardware Comparison

Wiele osób uważa za wadę pozostawienie zbyt dużej przestrzeni wokół ekranu telefonu. Podobny defekt miał występować w Nokii N9, jednak zostało to świetnie zamaskowane - czarna obudowa współgrała z ekranem typu Clear Black. Ostatnio główny designer firmy potwierdził, że zostanie to poprawione w finalnym produkcie. Z doświadczenia wiem, że trochę więcej wolnego miejsca wokół ekranu zwiększa komfort korzystania z interfejsu opartego na gestach, więc to, co dla oka może być wadą, może sprawdzić się podczas pracy z urządzeniem. Dobrym przykładem było też BlackBerry Z10.

Smartfon Finów ma składać się z dwóch warstw. Jego uzupełnieniem będzie The Other Half, która ma być nie tylko obudową, ale integralną częścią urządzenia. Druga warstwa telefonu poza personalizacją zewnętrzną (12 różnych kolorów oraz limitowane edycje) ma zapewnić "głęboką integrację z oprogramowaniem". Możemy się spodziewać większych możliwości upiększenia interfejsu, ale też wzbogacenia listy modułów telefonu.

Obraz

The Other Half jest naprawdę czymś nowym na rynku. Trudno powiedzieć, czy się przyjmie, ale na pewno będzie stanowiła ciekawe urozmaicenie. Jolla zaprasza zarówno użytkowników, jak i inne firmy do tworzenia własnych połówek. Według wizji Finów artyści mogliby wydawać okazjonalne edycje, a producenci bardziej złożone akcesoria w ramach The Other Half.

Z powodu braku klawiatury QWERTY w ofercie Jolla już teraz pojawiły się grupy użytkowników planujące stworzenie drugiej połówki w postaci rozsuwanej, pełnej klawiatury. Są również pomysły przygotowania gamepadów. To bardzo ciekawa inicjatywa, ale dopiero przyszłość pokaże, czy jest to realne zadanie czy tylko płonne nadzieje użytkowników.

Kupowanie kota w worku?

Kampania przedsprzedaży uwzględnia trzy opcje. Za 399 euro chętni otrzymają pierwszy model Finów, który ma być dostępny na całym świecie. Jest i haczyk - kolejność wysyłki może zależeć od liczby zamówień dla danego państwa. Dopłacając 40 euro, przyszły właściciel Jolla Phone dostanie limitowaną edycję telefonu, firmowy podkoszulek oraz wyższy priorytet przy wysyłce. [del]Wersja limitowana na razie jest dostępna dla Finlandii, Szwecji, Danii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Hiszpanii, Francji oraz Włoch[/del]. Prawdopodobnie najbardziej opłacalna jest najdroższa opcja. Za 499 euro klient ma otrzymać wszystkie powyższe opcje wraz z "ekskluzywną" wersją Other Half i talon na 100 euro (zwrot pieniędzy przy zakupie telefonu Jolla).

Niestety wpis został przygotowany w poprzednim tygodniu, ale dopiero dziś mógł zostać opublikowany, dlatego przygotowałem szybką aktualizację. Najważniejszą informacją jest rozszerzenie dostępności wersji limitowanej na wszystkie państwa Unii Europejskiej oraz Szwajcarię i Norwegię. Opcja przedsprzedaży za dodatkowe 40 euro została już w całości wyczerpana - powodem decyzji ma być zwiększenie priorytetu najdroższej opcji.

Niestety, lista państw wspierających limitowaną wersję nie jest zbyt imponująca, chociaż w przyszłości ma na nią trafić więcej krajów. Nie wiadomo również, czym jest ta ekskluzywna "połówka". Kolejne szczegóły będą stopniowo ujawniane - do czasu wysyłki pierwszych modeli powinniśmy wiedzieć już wszystko o tym telefonie.

Opisaną akcję powinniśmy traktować nie jako kampanię sprzedaży, ale raczej projekt crowdfundingowy. Wynika to zresztą z charakterystyki skandynawskiej firmy.

W poszukiwaniu swojej niszy

Porównywanie Jolla do dużych producentów po prostu nie ma większego sensu. Jolla jest start-upem zatrudniającym mniej niż 100 pracowników. Dla porównania: Nokia na całym świecie daje pracę 97 tys. osób. Nowa firma chce nas przekonać do nowego spojrzenia na relację klient-producent - zachęcając do dołączenia do społeczności.

Nie powinno to dziwić - Jolla pochodzi ze środowiska open source (Maemo/Mer), tak jak główni odbiorcy pierwszych telefonów z Sailfish OS. Współtworzenie smartfona wraz z grupą klientów jest na dłuższą metę niemożliwe, jednak próba nawiązania komunikacji między twórcami a odbiorcami jest niezwykle ciekawa i kusząca. Obecnie żadna inna firma nie ma tak dobrego kontaktu ze swoimi klientami jak Jolla.

Obraz

Wizje, jakkolwiek piękne by były, mogą zostać zniweczone przez nieznające litości prawa rynku - prawa kreowane przez Apple'a czy Samsunga, pod którymi ugięło się nawet HTC. Pamiętajmy, że Jolla gra w całkiem innej lidze niż czołowi producenci. Nie powinniśmy oceniać produktu Finów przez pryzmat Androida. Szczególnie że pierwszy model Jolla nie jest dla wszystkich, tylko dla wybranej grupy.

Jolla celuje przede wszystkim w użytkowników MeeGo. Ma to nie tylko zapewnić punkt zaczepienia na rynku, ale również pozwolić na zbudowanie wspomnianej społeczności. Co ciekawe, cena 400 euro, która odstraszyła większość naszych czytelników, jest całkowicie do zaakceptowania przez fanów fińskiej firmy. Jeszcze przed premierą spodziewali się oni takiej kwoty.

Takie podejście może zapewnić niszę na rynku, ale zarazem utrudnić wyjście z niej. Ostatnio zaprezentowany smartfon Finów jest dopiero pierwszym etapem rozwoju firmy. Jeśli chcą zaistnieć, będą musieli przygotować telefon bardziej atrakcyjny dla przeciętnego klienta. Tutaj mogą przyjść z pomocą producenci z Chin. Sailfish ma być otwarty i dostępny dla każdego, jednak obecnie cały interfejs jest własnością Jolla. Finowie mają otworzyć kod dopiero po oficjalnym debiucie telefonu, a tłumaczą to tym, że chcą chronić system przed plagiatem. Jeśli Jolla udostępni własny UI innym producentom, Sailfish może mieć szansę na zdobycie kilku procent rynku, ale może to jednocześnie spowodować, że Finowie stracą najsilniejszy argument w promocji własnych urządzeń. I tak źle, i tak niedobrze.

Obraz

Problem stanowi również ekosystem. Niewielu poważnych deweloperów będzie inwestowało w niszową platformę. Jolla nie może również liczyć na aplikacje Androida. Te będzie można pobrać za pośrednictwem sklepów firm trzecich - brak Google Play znacząco obniża potencjał OpenMobile (ACL). Bez natywnych programów wykorzystujących API Sailfisha system traci wiele możliwości. Finowie zapowiadają, że ich sklep zgromadzi więcej aplikacji niż miała Nokia N9 - niestety wciąż może być to za mało dla przeciętnego klienta.

Podsumowując: liczę na to, że Jolla na stałe zagości na rynku, jednak mam poważne obawy, czy jej produkt należy do kategorii world class device, jak zapewniali przedstawiciele firmy podczas prezentacji. Dziś nie kupiłbym telefonu z Sailfish OS, ale na pewno wypróbowałbym system na mojej N9, jeśli tylko pojawiłby się nieoficjalny ROM.

Zaprezentowany prototyp nie jest złym telefonem. Problemem może być cena, jeśli wziąć pod uwagę inne modele na rynku. Jednak tak naprawdę jedynym telefonem, do którego moglibyśmy porównać Jolla, jest Nokia N9. Tak to widzą fani MeeGo.

Pierwsze smartfony Finów trafią do Europy, ale to Chiny są dla nich najważniejszym rynkiem. Szefowie Jolla podkreślają, że liczą na to, iż staną się częścią nowej mobilnej rewolucji, która ma nadejść właśnie z Państwa Środka. Pod wieloma względami Jolla pasuje bardziej do wyłaniających się producentów z Chin niż zachodnich firm. Różnice między nimi to podejście do klienta oraz cena urządzeń.

Zachodnie rynki, przeniknięte wojną Androida z iOS, nie będą zbyt wyrozumiałe dla Finów. Tam walka o klienta będzie przypominała pojedynek Dawida nie z Goliatem, tylko z całym oddziałem Goliatów.

Jolla nie jest i możliwe, że nigdy nie będzie Android-killerem. Jedno jest jednak pewne: Skandynawowie stworzyli firmę wyjątkową, różniącą się od wszystkich innych, co podkreśla ich slogan #UNLIKE. Wszyscy świadomi użytkownicy Sailfisha będą z pewnością zadowoleni ze swojego wyboru.

Źródło: jollajolla tidesjolla users

Komentarze (0)