Konserwatywny smartfon od miliardera. Ma oferować "prywatność i wolność". Gdzieś już go widzieliśmy
Erik Finman, młody miliarder, który dorobił się na inwestycjach w bitcoin, wypuścił właśnie na rynek Freedom Phone - smartfon reklamowany jako odpowiedź na ograniczenia wprowadzane przez Google, Facebook i Twitter. Kosztujący 500 dolarów "telefon wolności" ma, według jego twórcy, dorównywać najlepszym telefonom na rynku, a oprócz tego oferować "prywatność i wolność wypowiedzi".
25.07.2021 | aktual.: 06.03.2024 22:13
Erik Finman mówi, że na pomysł Freedom Phone wpadł, kiedy Google usunął ze sklepu Play aplikację Parler, która służyła zwolennikom Donalda Trumpa do koordynowania między innymi ataku na siedzibę kongresu Stanów Zjednoczonych. Wspomina też fakt, że Facebook i Twitter "arbitralnie" nałożyły ban na publikacje byłego prezydenta USA. Nie ukrywa, do kogo skierowany jest jego produkt, pisząc, że jest to telefon "zbudowany przez konserwatystów, dla konserwatystów", i reklamując go hasłem "Nie tylko czynimy Amerykę wielką. Robimy też świetne telefony" nawiązującym do słynnego "Make America great again" Donalda Trumpa.
Freedom Phone, oprócz reprezentowania konserwatywnych wartości, ma zapewniać całkowitą wolność instalacji oprogramowania, oraz nie mieć usług i funkcji zbierających dane o użytkowniku i nadużywających jego prywatności. Strona internetowa projektu nie zawiera żadnych parametrów technicznych sprzedawanego urządzenia, wiadomo jedynie, że według słów Erika Finmana ma być ono "porównywalne z najlepszymi telefonami na rynku". O bezpieczeństwo danych i wolność słowa użytkowników ma dbać autorski Freedom OS, ze sklepem z aplikacjami PatriStore, w którym są dostępne "aplikacje zbanowane przez Big Tech".
Amerykański telefon prosto z Chin
Kiedy jednak użytkownicy zaczęli sprawdzać, czym tak naprawdę jest "telefon wolności", czekało ich spore zaskoczenie. Jak się okazuje, Freedom Phone to sprzedawany pod własną marką telefon chińskiej firmy UMIDIGI - najprawdopodobniej bazujący na UMIDIGI A9. W wywiadzie dla serwisu Daily Beast Erik Finman przyznał, że UMIDIGI jest źródłem sprzedawanych przez niego smartfonów, nie podając jednak, jaki model posłużył za bazę, a strona Freedom Phone pisze o produkcie w samych ogólnikach: "Duża pamięć. 6-calowy ekran. Świetny aparat. Przystępny, a szybki". Tak czy inaczej, nie jest on jednak żadną konkurencją dla "najlepszych" na amerykańskim rynku, takich jak iPhone czy Samsung Galaxy S.
Żadną nowością nie jest też Freedom OS, który najprawdopodobniej jest po prostu wcieleniem Lineage OS, czyli darmowej, dostępnej na zasadzie open source dystrybucji Androida.
Jak zarobić na konserwatywnych wartościach?
Najpoważniejszą różnicą między smartfonem UMIDIGI a Freedom Phone okazuje się… cena. Podejrzewany o bycie platformą bazową tego ostatniego UMIDIGI A9 jest dostępny w chińskich sklepach online za około 100 dolarów, podczas gdy za "telefon wolności" trzeba zapłacić 500 dolarów. Jeśli Finman wybrał jako bazę dla swojego urządzenia jakieś gorzej wyposażony model, różnica może być jeszcze większa. Ciekawe, jak poczują się amerykańscy konserwatyści, namówieni do zakupu chińskiego telefonu z niższej półki za pięciokrotność jego ceny, jako wcielenia amerykańskiej wolności i konserwatywnych wartości.