Lagujące samochody? Google już nad tym pracuje

No dobrze, opowiadanie o tym, jak to zacina się każdy sprzęt z Androidem, jest już trochę sucharem. Czy jednak za sprawą sojuszu kilku firm motoryzacyjnych z technologicznym gigantem z Mountain View już niedługo możemy się spodziewać innych analogii do świata smartfonów? Wyobrażacie sobie zmieniać auto na inne dlatego, że nowszy model ma wymarzoną aktualizację systemu albo kilka więcej rdzeni w procesorze?

Lagujące samochody? Google już nad tym pracuje
Adam Bialic

08.01.2014 | aktual.: 08.01.2014 11:41

Kolega piszący o motoryzacji z bardziej lifestyle’owej strony zauważył ciekawą rzecz:

(...) większość europejskich producentów próbuje nam sprzedawać wszystko, tylko nie samochody. Sprzedaje nam opowieści o ekologii, bezpieczeństwie, pięknych widokach i mnóstwie innych rzeczy.

Marcin Kędryna:

Najwyraźniej już niedługo zajmą się także sprzedażą zaawansowanych multimedialnych systemów informacyjno-rozrywkowych oraz kompatybilnych z nimi aplikacji. Zainteresowanie tym obszarem rynku wykazał już Apple, oferując wraz z niektórymi motoryzacyjnymi graczami Siri w samochodzie. Ford już dawno porozumiał się z Microsoftem przy projektowaniu systemu Sync. Z kolei Google właśnie ogłosił współpracę z Audi, Hondą, GM (m.in. Opel, Chevrolet), Hyundaiem oraz Nvidią. Pod szyldem Open Automotive Alliance chcą oni uszczęśliwić kierowców pasażerem w postaci zielonego robocika.

Co ciekawe, niektóre firmy na liście członków OAA są jednocześnie partnerami Apple'a. Wygląda na to, że Audi, Honda i GM zaoferują swoim klientom zarówno system bazujący na Androidzie, jak i możliwość korzystania z Siri (choć tylko po podłączeniu auta do jakiegoś iSprzętu). Prawdziwie wszędobylski w tym zestawieniu jest General Motors.

Otóż Amerykanom nie przeszkadza w nawiązaniu nowego sojuszu wspomniana współpraca z Cupertino ani fakt posiadania własnego systemu, ba, nawet sklepu z aplikacjami AppShop, z którego już niedługo będą mogli korzystać nabywcy Chevroletów. Żeby zapchać wszystkie możliwe dziury, dorzucono też możliwość wyświetlania HUD-u nowej Corvette Stingray na Google Glass - dostępny będzie również prędkościomierz, obrotomierz oraz informacje o przeciążeniach i aktualnie używanym biegu.

Chevrolet AppShop hands-on

Ot, prawdziwe pospolite ruszenie w imię “zmądrzania” środków transportu. Tylko co właściwie ma zyskać na tym kierowca? Na myśl przychodzi mi wiele rzeczy; od najbardziej oczywistych, jak dostęp do wielu aplikacji nawigacyjnych, multimediów (muzyka, filmy, audiobooki), po te mniej codzienne, jak wsparcie w ekojeździe (np. gry - gdy jeździsz oszczędnie, zdobywasz osiągnięcia), wygodne korzystanie z aplikacji carpoolingowych czy wreszcie diagnostyka auta na żywo i dzięki połączeniu internetowemu błyskawiczna konsultacja z serwisem. W gruncie rzeczy brzmi to całkiem atrakcyjnie.

A co z zagrożeniami? Tych można dostrzec kilka na różnych płaszczyznach. Po pierwsze jest to kolejna rzecz, która może się zepsuć - na to nic nie poradzimy. Po drugie ktoś może chcieć, żeby coś się popsuło i poprzez połączenie internetowe oraz system operacyjny doprowadzić, że na jakimś drzewie wraz z samochodem popsujemy się my. Mówiąc wprost: jakiś przerażający haker, stukając w klawiaturę w zastraszającym tempie, złamie hasło i przejmie kontrolę… nie chwilę, to nie jest kiepski film z lat dziewięćdziesiątych. Rozwiązanie jest proste: bardzo restrykcyjne sprawdzanie aplikacji przed dopuszczeniem do użytku w autach.

Ja jednak najbardziej bałbym się zagrożenia, jakie niesie za sobą rozpraszanie kierowcy. Ekran dotykowy z aplikacjami, a nawet grami jest takim zagrożeniem. Możemy oczywiście śnić o obsłudze głosowej, ale w tym temacie najlepszą ilustracją byłaby scena z serialu "Episodes", w której Matt LeBlanc (tak, ten z "Przyjaciół") prowadzi dialog ze swoim Jaguarem (ta marka też ma udostępniać kierowcy Siri):

Także tak… Na fajny pomysł wpadło BMW, które “zanalogizowało” swój system nawigacyjny poprzez usługę pozwalającą połączyć się telefonicznie (klikamy odpowiedni przycisk na kierownicy i łączy) z żywym asystentem. Mówimy, gdzie chcielibyśmy trafić: najbliższa pięciogwiazdkowa restauracja z owocami morza, pole golfowe, czy jak zwykły prostak podajemy adres. Pan lub pani robią szybkie stuku-puku w klawiaturę i na podstawie naszego położenia odnajdują, co sobie wymyśliliśmy, a następnie zdalnie ustalają trasę na nawigacji zamontowanej w aucie. Niestety, to raczej nie przejdzie w przypadku bardziej skomplikowanych aplikacji, a przecież takich oczekujemy na Androida w samochodzie.

Saab IQon Infotainment System

Na koniec dodam, z niekrytą satysfakcją fanboja, że właściwie wszystko to już dawno wymyślono, zaprezentowano i zaczęto wdrażać. W 2011 roku na genewskich targach motoryzacyjnych firma Saab zaprezentowała koncept samochodu o nazwie Phoenix. Wraz z nim przedstawiono system IQon. Miał on dawać dostęp do tysięcy czujników w całym aucie, a stworzono go na bazie Androida. Co więcej, użytkownik mógł pobierać dodatkowe aplikacje ze specjalnie przygotowanego sklepu, a wszystko miało być stale podłączone do Internetu. Brzmi znajomo? Niestety, szwedzka (właściwie szwedzko-holenderska) firma upadła i nie udało się doprowadzić do wyposażenia seryjnych aut w IQon. Pracownicy Saaba odpowiedzialni za ten projekt postanowili go kontynuować pod własnym szyldem - Swedspot.

Znając zwyczaje wielkich korporacji powiązanych z technologiami i widząc modę na inteligentne systemy w samochodach, można zakładać, że Szwedzi zostaną niedługo wykupieni. A kiedy kierowcy będą mogli się cieszyć takimi technologiami we własnych maszynach? Chevrolet ze swoim systemem ma wystartować już w 2015 roku, a owoce pracy Open Automotive Alliance mają zostać zaprezentowane już rok później.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)