LG G Flex - wygięcie to nie wszystko [test ekranu]
G Flex to pierwszy smartfon LG wyposażony w zakrzywiony ekran. Czym poza nietypowym kształtem cechuje się ten wyświetlacz?
17.03.2014 | aktual.: 18.03.2014 11:13
Na początek garść technikaliów: ekran G Flexa ma 6-calową przekątną, został wykonany w technologii POLED, a jego matryca Real RGB HD cechuje się rozdzielczością 1280 x 720. Powierzchnia wyświetlacza jest zatem spora, a rozdzielczość jak na dzisiejsze standardy bardzo przeciętna, więc i poziom zagęszczenia pikseli jest daleki od rekordu świata (wynosi raptem 245 ppi). Co to oznacza w praktyce? Pojedyncze piksele podczas codziennego użytkowania nie biją po oczach, ale można je jak najbardziej dostrzec. Osoby przyzwyczajone do smartfonowych paneli Full HD mogą razić poszarpane czcionki.
Nie rozdzielczość jest jednak problemem, ale sposób, w jaki wykonano ekran. Każdy piksel zdaje się żyć własnym życiem i świecić z inną intensywnością, co przekłada się na mocno ziarnisty obraz. Jest to szczególnie widoczne przy jednolitych tłach.
Co jednak ciekawe, w niektórych przypadkach wygląda to nawet nie najgorzej; początkowo myślałem, że to interfejs został celowo zaprojektowany w taki sposób. Dopiero po przerzuceniu zrzutów ekranów na inne urządzenie widać, że powinno to wyglądać inaczej.
Ekran ma też tendencję do wypalania się. Jeśli przez dłuższą chwilę wyświetlany jest statyczny obraz i nagle uruchomimy jakąś aplikację, jeszcze przez kilka sekund będziemy widzieć cień tego, co z wyświetlacza powinno już zniknąć. Jak widać na poniższej rycinie, bez najmniejszych problemów można nawet odczytać wypalony w taki sposób tekst.
Czy to oznacza, że ekran G Flexa jest całkowitą porażką? Absolutnie nie. Dzięki wykorzystaniu technologii POLED nasycenie kolorów stoi na wysokim poziomie, kąty widoczności są idealne, kontrast świetny, a czerń nie mogłaby być głębsza. Niczego nie można zarzucić także widoczności w pełnym słońcu.
Podczas oglądania filmów czy grania w gry w oczy nie rzucają się ani piksele, ani ziarnistość, ani tym bardziej efekt wypalania się obrazu, więc phablet spełnia swoją multimedialną rolę w 100%. Z kolei za relatywnie niską rozdzielczość wdzięczna jest bateria, co da się odczuć.
Jednak już podczas poruszania się po interfejsie, przeglądania stron internetowych czy korzystania z wszelkiego rodzaju aplikacji widać, że ten wygięty panel daleki jest od doskonałości. Przełknąłbym coś takiego, gdyby chodziło o urządzenie za 1500 zł, ale od smartfona wartego dwa razy tyle oczekuję czegoś więcej.