Litewski rząd zaliczył wtopę? Oto sekret "cenzury" w smartfonach Xiaomi
Lista zakazanych słów w smartfonach Xiaomi zdaje się nie być tym, co widzą w niej litewscy eksperci od cyberbezpieczeństwa.
24.09.2021 | aktual.: 24.09.2021 16:22
Gwoli przypomnienia - przed kilkoma dniami Ministerstwa Obrony Narodowej Republiki Litewskiej wydało zalecenie, by "nie kupować nowych chińskich telefonów i jak najszybciej pozbyć się tych już zakupionych".
Powód? Sprzedawane w Europie smartfony Xiaomi mają mieć zaszytą funkcję wykrywania i blokowania takich terminów jak "Wolny Tybet", "Niech żyje niepodległość Tajwanu” czy "ruch demokratyczny".
Co prawda badacze zauważyli, że "czarna lista" - ukryta w pliku o wymownej nazwie MiAdBlacklistConfig - jest w Europie nieaktywna, ale jednocześnie zasugerowali, że Xiaomi może ją w każdej chwili włączyć, by cenzurować użytkowników.
Brzmi groźnie? To teraz słuchajcie.
Okazuje się, że "cenzura" w smartfonach Xiaomi ma związek z reklamami
Eksperci z serwisu XDA Developers przeczesali oprogramowanie MIUI w poszukiwaniu pliku MiAdBlacklistConfig. Okazuje się, że zawiera on nie tylko frazy polityczne, ale i związane z seksem czy takie jak "Samsung", "OnePlus", a nawet "Mi" oraz "Xiaomi Mi 5". Różnych haseł ma być łącznie 2210.
Gdyby czarna lista została aktywowana w obrębie całego systemu, użytkownik nie mógłby nawet wejść na stronę producenta (Mi.com), gdyż domena zawiera zakazaną frazę. Gdzie tu sens? Gdzie tu logika?
Śledztwo wspomnianego serwisu wykazało, że MiAdBlacklistConfig to... filtr reklamowy. Wskazuje już zresztą na to sama nazwa (ad - reklama).
W niektórych aplikacjach systemowych Xiaomi wyświetlane są reklamy. Dzięki wspomnianemu filtrowi producent może się upewnić, że żaden z reklamodawców nie przemyci baneru zawierającego treści polityczne czy pornograficzne, promującego produkty konkurencji lub uderzające bezpośrednio w Xiaomi.
Niewykluczone zresztą, że litewscy politycy to wszystko wiedzą. Nie jest tajemnicą, że od kilkunastu miesięcy trwa konflikt między Litwą a Chinami. Już wcześniej spekulowano, że cios wymierzony w popularnego producenta smartfonów pod byle pretekstem to tylko element politycznych przepychanek.