Mam iPhone’a 12 i nie zmienię go na 14. Apple zawiodło mnie ostatni raz
Linia iPhone 12 w 4 wariantach zadebiutowała na rynku we wrześniu 2020 roku. 2 lata później pojawił się iPhone 14 i jego bracia. Jako miłośnik Apple byłem nastawiony na zmianę smartfona na nowszy model, jednak tak się nie stało. Właściwie, rozważam odejście od nadgryzionego jabłka na dobre. Większość akcesoriów już sprzedałem.
02.10.2022 | aktual.: 04.10.2022 13:45
iPhone to dla mnie po prostu smartfon
Jestem jednym z tych ludzi, którzy traktują, a raczej traktowali, firmę Apple jako absolutny wyznacznik trendów technologicznych. W końcu kupowanie sprzętu z nadgryzionym jabłkiem to nie tylko sam smartfon czy inne rzeczy, ale pewien styl życia. No i stało się, czuję się zawiedziony i straciłem wiarę w Apple – przynajmniej na tę chwilę.
Pod koniec 2020 roku zamieniłem mojego iPhone’a 8 na iPhone’a 12 w kolorze czarnym ze 128 GB pamięci. Od tamtego czasu nie zauważyłem większych różnic w jego działaniu – być może szybciej rozładowuje się bateria po instalacji iOS 16, ale to inna kwestia. Mam przekonanie, by wymieniać sprzęt pokroju smartfona co dwa lata, by móc go jeszcze sensownie odsprzedać i tak tez miało stać się teraz, ale to się nie wydarzy.
Mimo tego, że na co dzień zajmuję się pisaniem o fotografii i robieniem zdjęć, ze smartfona korzystam jak zwykły śmiertelnik. Nie robię sesji fotograficznych iPhone’em, mam od tego aparat. Smartfon służy mi głównie do komunikacji, a przy okazji robię nim fotki na wakacjach lub gdy spędzam czas ze znajomymi. Nie gram na smartfonie, korzystam do tego z konsoli. Czasem w trasie obejrzę film lub serial. To właściwie tyle.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bazowy iPhone 14 to wielkie rozczarowanie
Gdy Tim Cook pokazał iPhone’a 13, nie byłem szczególnie zaskoczony. Design był lekko odświeżony, dodano parę bajerów i nowy procesor. Pomyślałem wówczas: "Fajnie, ale poczekam jeszcze rok".
Po zaprezentowaniu przez Apple we wrześniu 2022 roku nowej linii iPhone’ów 14, poczułem solidne rozczarowanie. Jedyne różnice wizualne, które rzucają się lekko w oczy, to zmieniony układ aparatów względem iPhone’a 12 (taki sam jak w iPhone’ie 13) i mniejszy notch na przodzie. Oprócz tego jest ta sama bryła, w tym samym rozmiarze. Być może jakąś dziesiątą część milimetra grubsza.
6,1-calowy ekran jest technologicznie ten sam, z tym samym odświeżaniem na poziomie 60 Hz. Po obejrzeniu iPhone’a 14 w salonie wydawało mi się, że być może jest trochę jaśniejszy, ale ze specyfikacji wynika, że najwyższa jasność to i tak 1200 nitów, tak samo jak w iPhone’ie 12. Zwróciłem uwagę jedynie na to, że bateria w czternastce jest większa, wytrzyma 3 godziny oglądania filmów dłużej niż dwunastka (pewnie dlatego jest grubsza).
Gdy zobaczyłem komicznie odstającą wysepkę z aparatami, zwątpiłem. W porządku, w środku jest nowa matryca z większymi pikselami, ale rozdzielczość zdjęć jest taka sama w obu smartfonach. Główny aparat jest jaśniejszy o 0,1 przysłony – ma f/1.5 a nie f/1.6 jak w iPhone’ie 12. Obiektyw szerokokątny jest taki sam. Czternastka ma jednak "Style fotograficzne", które mnie właściwie nie interesują – i tak zawsze robię zdjęcia w zwykłym trybie i obrabiam je w Snapseedzie. Rzadko też korzystam z trybu portretowego. Płytka głębia ostrości w filmach mnie właściwie nie robi, bo nie nagrywam filmów. Nie ma tu nic dla mnie.
Co do przedniego aparatu – w czternastce dostał on układ autofokusa, dwunastka tego nie ma. Ale właściwie nie zauważyłem, żeby moje selfie był niewyraźne. Przy wideorozmowach też nikt nie narzekał, więc brzmi to w moim przypadku jak zbędny bajer.
Ktoś powie, że przecież iPhone 14 ma więcej pamięci RAM aż o 2 GB. No tak, ma, ale w moim przypadku nie przełoży się to na płynniejsze korzystanie. Nie gram i jednocześnie nie przeglądam miliona stron w przeglądarce oglądając film. Ta różnica jest na pewno na plus dla czternastki, ale po raz kolejny – nie w moim przypadku.
Po dokładnym obejrzeniu smartfona w sklepie, poczułem zwykłe rozczarowanie. Mimo tego, że widziałem specyfikację w dniu premiery, chciałem sprawdzić, czy poczuję jakąś chemię z bazowym iPhone’em 14. Otóż nie. Ale zwróciłem uwagę na coś kompletnie innego – poczułem, jakby przeszło mi gadżeciarstwo i wiara w Apple. Czyżbym wyleczył się ze "ślepej wiary w jabłko"?
Żegnaj Apple, to były dobre lata
Mam wrażenie, że Apple zbyt duży nacisk położyło na zarabianie pieniędzy, a odpuściło zadowolenie klientów. Pamiętam oczywiście o tym, że podobna sytuacja miała miejsce z modelami iPhone’a 6, 6S, 7 czy 8, ale oczekiwania ludzie się zmieniły, a gigant z Cupertino nie słucha. Wiele osób liczyło na to, że w końcu w iPhone’ie nie będzie notcha – ten pozostał. Niektórzy mieli nadzieję na przywrócenie Touch ID pod ekranem, lecz niestety płonne.
W moim przypadku kroplą, która przelała czarę goryczy i wzbudziła niechęć do Apple, jest nie tylko brak znaczących innowacji w bazowych modelach, ale polska cena. Kurs dolara wystrzelił w górę i mieszkańcy USA raczej nie odczuli różnicy, bo tam iPhone kosztuje tyle, ile ostatni model w dniu premiery, lecz w Polsce jest gorzej. iPhone 14 w wersji 128 GB kosztuje obecnie 5200 złotych. Dwunastka w dniu premiery w tej samej konfiguracji była tańsza o 700 złotych.
To wszystko doprowadziło do tego, że postanowiłem odejść od Apple. Sprzedałem AirPodsy, iPada, Apple Watcha i zostawiłem sobie jedynie samego smartfona. Jego póki co nie zmienię, bo to wciąż jeden z najciekawszych smartfonów na rynku i poczekam. Jestem ciekawy czy iPhone 15 będzie warty wydania jakiejkolwiek kwoty. Jeśli nie, czeka mnie powrót do Androida.
Marcin Watemborski, dziennikarz Komórkomanii