Sprawdziłem bezprzewodowe ładowarki i powerbanki mophie
Firma mophie uważana jest za markę premium wśród producentów akcesoriów do ładowania. Jej ładowarki nie należą do najtańszych, ale słyną z dobrej jakości. Miałem okazję sprawdzić kilka akcesoriów z portfolio morphie.
23.12.2018 | aktual.: 26.12.2018 17:42
Z jakiegoś powodu mophie promuje swoje akcesoria jako przeznaczone dla iPhone'ów, dopisując na stronach produktowych drobnym druczkiem, że działają także z urządzeniami innych marek. Co najzabawniejsze, w materiałach promocyjnych firmie zdarza się wręcz zaniżać parametry techniczne i chwalić niższymi standardami od obsługiwanych, by klient nie miał wątpliwości, że akcesoria są kompatybilne ze słabszymi technologiami wspieranymi przez iPhone'y.
Żeby było więc jasne - wszystkie z testowanych przeze mnie ładowarek można użyć z każdym urządzeniem wspierającym standard bezprzewodowego ładowania Qi.
mophie powerstation wireless, czyli bezprzewodowy powerbank
Akcesorium firmy mophie dostępne jest w dwóch rozmiarach:
- mophie powerstation wireless (6040 mAh) - 113 x 68 x 17 mm;
- mophie powerstation wireless XL (10 000 mAh) - 128 x 69 x 20 mm.
Jeśli ktoś zastanawia się między tymi wariantami, raczej nie brałbym pod uwagę innych czynników niż cena. Mobilność obu modeli jest zbliżona z uwagi na podobną grubość; oba rozpychają kieszeń niemal jednakowo. Wyższą wagę oraz większą długość można natomiast przeboleć dla dużo większej pojemności ogniw.
Jakość wykonania mophie powerstation wireless jest w porządku
Urządzenia pokryte są gumowanym tworzywem, co w przypadku powerbanków bezprzewodowych ma kluczowe znaczenie. Guma ma dbać o to, by telefon się nie ześlizgiwał i nie rysował, choć ma jednocześnie tę wadę, że łatwo zbiera zabrudzenia i trudno ją doczyścić.
Z rysowaniem telefonu faktycznie najmniejszych problemów nie ma. Stabilne ułożenie gwarantowane jest jednak tylko wtedy, gdy powerbank leży na płaskiej powierzchni.
Kilka razy próbowałem ładować telefon trzymając go na powerbanku leżącym na kanapie czy siedzeniu w pociągu. Smartfon prawie zawsze prędzej czy później przesuwał się na tyle, by przerwać ładowanie. Powerbank położony na blacie stołu problemów jednak nie sprawia.
Trzeba liczyć się z tym, że ładowanie bezprzewodowe generuje dość dużą stratę energii
Do testów powerbanków wykorzystałem Mate'a 20 Pro z baterią 4200 mAh.
mophie powerstation wireless (6040 mAh) pozwolił naładować telefon od 0 do 82 proc. Powerbank jest więc w stanie bezprzewodowo przetransferować ok. 3500 z 6040 mAh. Powinien więc pozwolić na przynajmniej jedno pełne naładowanie większości smartfonów.
Używając mophie powerstation wireless XL (10 000 mAh) naładowałem Mate'a 20 Pro do pełna raz i drugi raz od 0 do 35 proc. Ten wariant jest więc w stanie "oddać" ok. 5670 mAh.
Co z szybkością ładowania?
Moc mophie powerstation wireless to 5 W w trybie bezprzewodowym oraz 10 W w trybie przewodowym.
Naładowanie Mate'a 20 Pro (4200 mAh) bezprzewodowo trwa blisko 3,5 godziny. Oczywiście proces ten można znacznie przyspieszyć sięgając po kabel, ale ktoś, kto dopłaci do powerbanka indukcyjnego, raczej po przewód będzie sięgał tylko w ostateczności.
Największa zaleta mophie powerstation wireless? Mobilność
Osobiście klasycznego powerbanka zabieram z domu tylko wtedy, gdy mam ze sobą plecak. O ile samo urządzenie zmieściłbym w kieszeni kurtki czy nawet spodni, o tyle problemem jest dla mnie... przewód. Gdy jest długi, ciężko upchnąć go w kieszeni. Gdy jest krótki, spada komfort samego ładowania.
Powerbank bezprzewodowy rozwiązuje ten problem. To jeden zwarty klocek, który jestem w stanie nosić w kieszeni i który sam naładuje mój telefon. Wolniej niż po kablu, ale naładuje. Co więcej - ten sam klocek naładuje zarówno iPhone'a, jak i smartfon z Androidem (przy założeniu, że oba mają bezprzewodowe ładowanie).
2 cm grubości to na tyle mało, że od biedy da się używać telefonu trzymając go w dłoniach przyciśniętego do powerbanka. Choć przy dłuższym ładowaniu akcesorium potrafi się dość mocno nagrzać.
Dodam jeszcze, że ładować można dwa urządzenia jednocześnie: jedno bezprzewodowo, drugie przewodowo. Do ładowania powerbanku służy port USB-C.
Ceny? Za mniejszy model trzeba zapłacić ok. 280, a za większy jakieś 400 zł.
mophie wireless charging base, czyli klasyczna bezprzewodowa ładowarka
Kolejne testowane przeze mnie akcesorium to podstawka ładująca mophie wireless charging base. Ma ona formę talerza o średnicy 97 mm i wysokości 11,5 mm.
Mophie deklaruje, że moc tego akcesorium to 7,5 W, ale tylko dlatego, że jest to maksymalna wartość obsługiwana przez obecne iPhone'y. Tak naprawdę ładowarka jest jednak w stanie dostarczyć 10 W, choć wymaga to kompatybilnego telefonu.
Ładowarka mophie wireless charging base wygląda elegancko, a wykonana jest wzorowo. Przy krawędzi całej konstrukcji biegnie wykonany z gumy pierścień, który zapewnia bardzo stabilne ułożenie telefonu, zapobiegając jednocześnie jego rysowaniu.
O przebiegu ładowania informuje niewielka dioda umieszczona w dolnej części podstawki, co ma swoje zalety, jak i wady. Generowane przez nią światło jest na tyle subtelne, że nie rozprasza nawet w nocy. Z drugiej jednak strony dioda nie najlepiej pełni funkcję informacyjną. Choć ładowarka jest okrągła i działa w 360 stopniach, umiejscowienie diody wymusza układanie telefonu w taki sposób, by jej nie zasłaniał. Ponadto światło nie zmienia koloru po zakończeniu ładowania.
Największym minusem jest jednak dla mnie autorski przewód zasilający. Wolałbym, by producent postawił na jakieś uniwersalne rozwiązanie (choćby USB-C). Użytkownik jest przez to ograniczony długością przewodu, która wynosi 1,5 m. A i ewentualne zgubienie lub uszkodzenie zasilacza będzie się wiązało z koniecznością polowania na konkretny model.
Tę ładowarkę da się kupić za ok. 180 zł. Nie najgorzej jak na markowy sprzęt, choć - jak wspomniałem - nie jest pozbawiony wad.
mophie charge stream pad mini, czyli bezprzewodowa miniaturka
A oto mój ulubieniec z całego zestawu. Mikroskopijna podstawka ładująca która mierzy 6 cm długości, 6 cm szerokości i 2 cm grubości (w najgrubszym miejscu).
Akcesorium ma ściętą formę, dzięki czemu spoczywający na niej telefon ułożony jest pod delikatnym skosem. Na tyle dużym, że jestem w stanie komfortowo używać urządzenia bez konieczności podnoszenia go do ręki. Jednocześnie zastosowana guma zapobiega jego ześlizgiwaniu się.
mophie charge stream pad mini pozbawiony jest wad, o których wspomniałem w przypadku stacji mophie wireless charging base:
- do zasilania wykorzystywany jest standardowy przewód microUSB;
- wydobywające się z wnętrza obudowy światło, informujące o trwającym procesie ładowania, jest wyraźnie widoczne.
Prędkość ładowania w przypadku tej ładowarki jest niższa (5 W), ale mi wystarcza w zupełności. Gdy się spieszę i tak używam kabla. Wystarczy mi, że gdy telefon leży na biurku, powoli się ładuje. Nawet jeśli cały proces trwa ok. 3,5 godziny.
Niewielkie wymiary mają też tę zaletę, że - jeśli komuś ciężko żyć bez bezprzewodowego ładowania - akcesorium można zabrać ze sobą dosłownie wszędzie.
Cena także jest przystępna. W oficjalnym sklepie jest to 25 euro, czyli równowartość 110 zł. Moim zdaniem urządzenie jest jak najbardziej tej ceny warte.
mophie charge stream vent mount, czyli bezprzewodowa ładowarka samochodowa
A to już akcesorium dla zmotoryzowanych. W samochodzie ciągłe odpinanie i podpinanie kabla podczas umieszczania i ściągania telefonu z uchwytu jest chyba jeszcze bardziej upierdliwe niż w domowych warunkach. Dlatego samochodowa ładowarka bezprzewodowa może być zbawieniem. By rozpocząć ładowanie, wystarczy umieścić telefon w uchwycie.
Uchwyt umieszczony jest między klamrą wspomagającą, która ułatwia jego rozciąganie. Telefon bez problemu można umieścić w uchwycie używając jednej ręki. Całość wykonana jest z solidnego tworzywa.
Moc ładowarki to 10 W, więc - w przypadku telefonów, które są w stanie ją przyjąć - cały proces ładowania można zakończyć w ok. 2 godziny.
Cena? OK 300 zł. Niemało, ale to praktyczny gadżet na lata.