Pokochałem małe składane smartfony. Motorola razr 40 Ultra jest cudowna
Do niedawna uważałem, że małe składane smartfony nie mają sensu. Tymczasem Motorola razr 40 Ultra stała się jednym z moich ulubionych smartfonów w ogóle.
15.09.2023 | aktual.: 22.09.2023 20:10
Dotychczas byłem fanem jedynie dużych składaków, bo trafia do mnie idea tabletu, który mieści się w kieszeni. A małe składaki? Rozłożone niewiele różnią się od smartfonów, których używam od lat, więc nie uśmiechała mi się wizja płacenia ekstra wyłącznie za to, by mieć w kieszeni więcej luzu.
Użytkowo pierwsze flipy Samsunga i razry Motoroli były dla mnie wręcz uciążliwe. Ich malutkie ekraniki zewnętrzne nadawały się co najwyżej do czytania powiadomień, co realnie skazywało użytkownika na ciągłe otwieranie i zamykanie urządzenia. Na dłuższą metę to po prostu męczy, dlatego po testach takich urządzeń z ulgą wracałem do zwykłego telefonu.
Motorola razr 40 Ultra to pierwszy składany smartfon tego typu, za którym po zakończeniu testów autentycznie tęsknię. Co prawda ma on mocną konkurencję w postaci Samsunga Galaxy Z Flip 5, ale wiele rzeczy Motorola zrobiła po prostu lepiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Motorola razr 40 Ultra ma genialnie wykorzystany ekran zewnętrzny. To absolutny killer-feature
Ekran motki wypełnia niemal całą klapkę. Jest on odrobinę większy niż w samsungu, co akurat samo w sobie nie jest największą przewagą. Ważniejsze jest to, że Motorola - w mojej ocenie - duuużo lepiej ogarnęła oprogramowanie.
Na zewnętrznym ekranie Galaxy Z Flipa 5 domyślnie można uruchomić tylko kilka systemowych aplikacji. Da się to obejść, ale trzeba pobrać specjalną wtyczkę i co jakiś czas bawić się w jej konfigurację, a i tak pojawiają się ograniczenia. Samsung pozwala korzystać na mniejszym panelu tylko z jego domyślnej klawiatury (preferowany przeze mnie Gboard odpowiada), a Portfel Google jest zablokowany.
Motorola razr 40 Ultra takich ograniczeń nie ma, bo na zewnętrznym panelu uruchomić można wszystkie aplikacje. Oczywiście jedne po ucięciu o połowę wyglądają lepiej, a inne gorzej, ale przynajmniej nie ma żadnej odgórnej blokady. A to dużo zmienia.
Z zewnętrznego ekranu korzysta się znakomicie
Zazwyczaj mniejsze ekrany pełnią funkcję pomocniczą i korzysta się z nich raczej w awaryjnych sytuacjach. Na zamkniętej Motoroli razr 40 Ultra wiele rzeczy robiło mi się wręcz lepiej niż na otwartej.
W obcych miastach często korzystam z pieszej nawigacji. Mapy Google na malutkim panelu operuje mi się nieporównywalnie wygodniej niż na wielkiej patelni.
Odpisanie na wiadomość? Żaden problem. Motorola razr 40 Ultra mieści na mniejszym ekranie pełną klawiaturę z obsługą gestów. Super wygodne.
Na zewnętrznym wyświetlaczu świetnie operuje się też odtwarzaczem muzyki...
... kalkulatorem...
... czy portfelem Google.
Od biedy da się nawet przeczytać jakiś artykuł, choć akurat to jest bardziej komfortowe na ekranie wewnętrznym.
Naprawdę masę rzeczy robi się wyjątkowo komfortowo, którego całą powierzchnię można bez żadnej gimnastyki ogarnąć kciukiem. A jednocześnie po rozłożeniu Motorola razr 40 Ultra nie traci nic względem zwykłych smartfonów, bo na dużym panelu świetnie ogląda się filmy czy gra w gry.
Lubię też elastyczność jaką dają tego typu konstrukcje, pozwalając np. zamienić smartfon w swój własny statyw.
Wygoda obsługi potęgowana jest przez dobrze już znane bajery Motoroli
Obecność zewnętrznego ekranu Motoroli razr 40 Ultra sprawia, że selfie można sobie zrobić wykorzystując podwójny aparat główny. A aby uruchomić aparat wystarczą dwa ruchy nadgarstka.
Równie wygodnie da się uruchomić latarkę.
Gesty Moto - choć obecne już w starszych smartfonach Motoroli - idealnie współgrają z urządzeniem, które z łatwością mieści się w dłoni.
Czysto użytkowo jest to urządzenie uzależniające. Po powrocie do zwykłego telefonu brakuje mi tego komfortu obsługi.
Jakością wykonania Motorola razr 40 Ultra ustępuje Samsungowi Galaxy Z Flip 5
Jeśli chodzi o warstwę estetyczną, podoba mi się kombinacja kolorowej obudowy z wegańskiej skóry, czarnej tafli szkła oraz fikuśnego ekranu, który opływa obiektywy aparatu. Motorola razr 40 Ultra przyciąga wzrok i podczas testów wyjątkowo dużo ludzi dopytywało mnie, co to za telefon.
Pod względem jakości wykonania jest OK, ale mogło być lepiej. Zarówno po złożeniu, jak i rozłożeniu czuć, że obie połówki nie są idealnie spasowane i jest między nimi luz. Czasem podczas rozkładania słychać delikatne skrzypnięcia, a zawias nie daje jednolitego oporu w całym zakresie.
Zaznaczę jednak, że początkowo jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Dopiero gdy po dłuższym użytkowaniu na testy wjechał Galaxy Z Flip 5 poczułem wyraźną różnicę, bo konstrukcja Samsunga jest wręcz nieskazitelna.
Różnice widać zresztą także na papierze, bo samsung ma certyfikat wodoszczelności IPX8, a motorola jedynie deklarowaną odporność na zachlapania.
Fałda na ekranie? W obu smartfonach podobna, w obu mi specjalnie nie przeszkadza.
Warto odnotować, że rozłożona Motorola razr 40 Ultra jest wyraźnie dłuższa, co ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony jej ekran mieści odrobinę więcej treści, ale dosięgnięcie kciukiem górnej krawędzi bywa problematyczne.
Na szczęście - jak wspomniałem - wiele czynności wymagających gimnastyki można wykonać na panelu zewnętrznym.
Na plus należy odnotować należy także to, że w zestawie z Motorolą razr 40 Ultra sprzedawane jest kolorystycznie dobrane etui.
Aparat Motoroli razr 40 Ultra jest po prostu OK
Aparaty w tego typu smartfonach zazwyczaj traktowane są po macoszemu. Kupując składany smartfon za 5000 zł trzeba liczyć się z tym, że fotograficznie będzie on ustępował nieskładanym smartfonom za 3000 zł.
W tym przypadku na spodziewanych ograniczeniach się nie kończy, bo razr 40 Ultra ma o ponad 20 proc. mniejszą matrycę niż Galaxy Z Flip 5, a do tego Motorola dysponuje słabszymi algorytmami niż Samsung.
W sceneriach wymagających dobrego HDR-u Motorola razr 40 Ultra ma dużo większą tendencję do przepalania jaśniejszych partii.
W mniej kontrastowych sceneriach poziom jest zbliżony, ale warto odnotować, że obiektyw ultraszerokokątny w motoroli ma dużo węższy kąt widzenia niż w samsungu.
Motorola razr 40 Ultra ma mniejszy sensor niż Galaxy Z Flip 5 (1/2,55 kontra 1/1,76 cala), ale za to sporo jaśniejszy obiektyw (f/1,5 konta f/1,8), co w teorii powinno rekompensować mniejszą ilość przechwytywanego światła. W praktyce samsung radzi sobie jednak w głębokiej ciemności dużo lepiej.
Jak to z większością tego typu smartfonów bywa, brakuje też jakiegoś sensownego zoomu (choćby cyfrowego, o teleobiektywie nie wspominając).
Jest to więc Motorola razr 40 Ultra jest zatem skierowana raczej do osób, które chciałyby od czasu do czasu cyknąć fotkę, która jest po prostu OK. Fotograficzni zapaleńcy wyczuleni na punkcie jakości muszą szukać dalej.
Co z wydajnością i baterią?
Motorola razr 40 Ultra napędzana jest przez ubiegłorocznego Snapdragona 8+ Gen 1. Testy wykazują ok. 15-procentową różnicę w wydajności względem Gen 2 z Galaxy Z Flipa 5.
Różnice widać jednak raczej tylko podczas wykonywania takich operacji jak renderowanie wideo, gdy samsung faktycznie działa szybciej, a przy tym mniej się nagrzewa. Podczas codziennego użytkowania wydajność motoroli jest w mojej ocenie w zupełności wystarczająca.
Dużym kompromisem w przypadku składanych smartfonów jest zwyczajowo bateria i nie inaczej jest w tym przypadku. Motorola razr 40 Ultra ma skromne 3800 mAh, czyli jakieś 3/4 pojemności, której należałoby oczekiwać od nieskładanego smartfonu z ekranem 6,9 cala.
Sytuację ratuje funkcjonalny ekran zewnętrzny, który nie tylko sam w sobie pobiera mniej prądu niż wielki panel wewnętrzny, ale i mniej obciąża procesor czy układ graficzny. Ja zazwyczaj korzystam z telefonu przez 2-3 godziny dziennie, na co sumują się przede wszystkim krótkie sesje sprawdzania powiadomień itp. W przypadku Motoroli razr 40 Ultra takie sesje można wykonywać na mniejszym panelu, za co bateria jest wdzięczna.
Motka jest w stanie wyciągnąć ponad 5 godzin na ekranie, co u mnie realnie przekłada się na dobę działania ze sporym zapasem. Nie jest to szczyt marzeń, ale da się żyć.
Czy warto kupić Motorolę razr 40 Ultra?
W mojej ocenie Motorola razr 40 Ultra to - od strony użytkowej - najbardziej przemyślany i dopracowany składany smartfon typu flip. Pierwszy, z którego naprawdę fantastycznie mi się korzystało i pierwszy, którego będzie mi brakowało.
Problem jedynie w tym, że składane konstrukcje wciąż pociągają za sobą spore kompromisy związane z aparatem, baterią czy - chyba przede wszystkim - ceną. Motorola razr 40 Ultra kosztuje ok. 5000 zł, a za tyle można przebierać w naprawdę konkretnych flagowcach.
Jeśli jednak komuś zależy głównie na nietuzinkowym designie, kompaktowości oraz wysokiej wygodzie użytkowania i może pozwolić sobie na taki wydatek, Motorola razr 40 Ultra da mu sporo powodów do zadowolenia.
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii