MTR: gdzie szukać pełnomocnika?

Wydawałoby się, że to proste: pełnomocnicy sieci komórkowych upoważnieni do kontaktów z Urzędem Komunikacji Elektronicznej powinni być bez problemu osiągalni w celu umożliwienia przeprowadzenia różnorakich urzędowych procedur. Sęk w tym, że niektóre z nich - jak odebranie decyzji o zmianie hurtowych stawek za minutę połączenia w sieciach komórkowych - niekoniecznie są dla operatorów korzystne.

Kira Czarczyńska

23.02.2009 | aktual.: 23.02.2009 11:10

Pełnomocnicy więc... znikają. Nie całkiem rzecz jasna. Tylko z zasięgu UKE.

Wydawałoby się, że to proste: pełnomocnicy sieci komórkowych upoważnieni do kontaktów z Urzędem Komunikacji Elektronicznej powinni być bez problemu osiągalni w celu umożliwienia przeprowadzenia różnorakich urzędowych procedur. Sęk w tym, że niektóre z nich - jak odebranie decyzji o zmianie hurtowych stawek za minutę połączenia w sieciach komórkowych - niekoniecznie są dla operatorów korzystne.

Pełnomocnicy więc... znikają. Nie całkiem rzecz jasna. Tylko z zasięgu UKE.

Kolejne obniżki stawek MTR nie są na rękę żadnej z sieci. Stąd też, skuteczna jak na razie, technika stosowania uników przed odebraniem decyzji od Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Polkomtelowi tak zależy na tym, żeby dokumentu nie dostać, że już dwukrotnie zmieniał pełnomocnika do spraw kontaktów z UKE. Pierwszemu pełnomocnikowi, zamieszkałemu w Warszawie, pełnomocnictwo cofnięto - i dano je innej, tym razem z z Tych. Aktualny pełnomocnik jest z Krakowa. Całkiem podobny manewr stosuje Orange: ich obecny pełnomocnik z kolei mieszka w Mielcu... Ponieważ na placu boju została tylko PTC, ta również zdecydowała się na... zmianę pełnomocnika, a cóż innego.

W czym problem?

Ano w tym, że w przeciwieństwie do poprzednich obniżek, kiedy operatorzy sami podpisywali między sobą aneksy bez udziału UKE, tym razem PTC pospieszyła się nieco i jako pierwsza wystąpiła do Urzędu Komunikacji Elektronicznej o wydanie decyzji obniżającej hurtowe stawki w sieciach konkurentów. Orange i Plus zostali postawieni w sytuacji, w której groziło im płacenie Erze przez kilka tygodni 0,33 PLN za minutę połączenia, podczas gdy do ich kieszeni wpadałoby w tym czasie zaledwie 0,22 PLN za minutę. Oznaczać to mogło straty w wysokości 30-40 milionów.

Operatorzy nie urywają zresztą bynajmniej, że stosują taktykę uników. Zgodnie twierdzą, że będą starać się przeciągnąć sprawę tak długo, aż UKE wyda decyzje dla wszystkich sieci. Ale Streżyńska nie zamierza tego zrobić:

Nie ma powodu, abyśmy czekali na wnioski od wszystkich operatorów. Dlaczego ci, którzy zadbali o swoje interesy, np. stacjonarni, i złożyli wnioski wcześniej, mają czekać, aż złożą wszystkie wnioski pozostali? A jeżeli nie złożą?

Jak tłumaczy Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, Decyzja musi być dostarczona pełnomocnikowi, a nie firmie przez niego reprezentowanej. Co jednak zrobić, jeśli pełnomocnika nie można za nic na świecie dorwać? Na to Urząd nie ma na razie pomysłu.

Źródło: Rzeczpospolita

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)